Rozdział 8 Duch z Linjing

219 2 0
                                    

"Opowiedz mi twoją przeszłość, a ja powiem ci, jaka będzie twoja przyszłość."

                                                                                                            -Konfucjusz


Od wypłynięcia ze stolicy minęły ponad dwa dni.

Podróż przebiegała gładko, a jedynym problemem była nuda, którą Sima Yi postanowił zabić opowieściami. Głównie dlatego, że był w tym całkiem dobry... no przynajmniej on sam lubił tak uważać.

Callum wertował w między czasie swój notes w którym przed wyruszeniem do tej krainy zapisał kilka jego zdaniem użytecznych zaklęć, a prócz zapoznania się z nimi miał czas na powtórkę tego co dowiedział się podczas tej wyprawy.

- Podczas tej podróży sporo się o was dowiedzieliśmy - Powiedziała Rayla, zagadując do Sima Yi, licząc na jakąś ciekawą opowieść.- O was samych, waszej kulturze, historii, ale o was samych wiemy niewiele poza tobą oczywiście.- Ciągnęła dalej, wiedząc, że Sima Yi uwielbia mówić.

- Nie dziwię się.- Zaśmiała się Zheng Lu.- Yi uwielbia opowiadać swoją historię każdemu, kto wytrzyma z nim na tyle długo, aż dojdzie do ich sedna, co z reguły trwa dość dług.

Sima Yi prychnął urażony słowami towarzyszki, ale zaraz znów wrócił mu humor. Nie była to bowiem pierwsza taka utarczka słowna w wykonaniu tej dwójki.

- A co z tobą Zheng? Nie chcesz się pochwalić swoją historią?- zripostował Sima Yi.

- Nie ma o czym mówić. Poza byciem siostrą BYŁEJ królowej bandytów oraz smoczą strażniczką nie uważam, aby reszta mojego życia była na tyle ciekawa, aby zanudzać naszych gości opowiadaniem o nim.

- A co z Sun Ru?- ciągnęła dalej Rayla.- Wspominał o rodzinie, ale ani słowem o dzieciństwie czy młodzieńczych latach.

Sima Yi zmarszczył brwi i westchnął ciężko.

- Nie dziwię się, bo ma swoje powody, dla których woli o tym nie mówić.

- Możesz nam o tym opowiedzieć?- zapytał Callum.

- W zasadzie nie powinienem...- Sima Yi spojrzał na Sun Ru, który obserwował brzeg, zdając się jednocześnie ignorować toczącą się rozmowę na jego temat.

- Ja też jestem ciekaw.- Odezwał się Huang Gai, który łowił ryby tuż obok nie spuszczając jednocześnie wzroku z przynęty.

- Nie powinieneś czasem sterować łodzią?- Sima Yi błyskawicznie zmienił temat.

- Tutaj prąd jest spokojny, więc łódź płynie w zasadzie sama, a po drugie mam ochotę na pieczoną rybę.- Gai, spojrzał na gładką taflę rzeki, w której odbijały się promienie zachodzącego słońca, próbując dostrzec jakąś rybę.- No i wiele słyszałem o Sun Ru. Jednak nigdy od nikogo, kto znał go osobiście.- Dodał, zerkając czy jakaś ryba zainteresowała się jego przynętą.

- Widzę, że nie dacie mi spokoju... ech... dobra opowiem wam. Jesteśmy w końcu towarzyszami, a tę historię znają tylko członkowie rodziny Sun oraz Ja. Nawet Zheng nigdy jej nie słyszała.

- Nie słyszałam, bo nigdy nie pytała, ale jeśli już jest okazja, to chętnie posłucham.- Wzruszyła ramionami.

Sima Yi chrząknął, spojrzał w niebo i zaczął opowiadać.

- Kiedy ma się 7 lat, cały świat wydaje się miejscem pełnym dobra, magi i niesamowitości. Dorośli są dla takiego siedmiolatka ludźmi, którzy żyją od wieków i posiadają pradawną mądrość, kompletnie niezrozumiałą dla dziecka. Sun Ru opowiadał wam zapewne, że Cesarstwo ma obecnie dwóch liczących się wrogów, z czego jeden obecnie jest zajęty wewnętrznymi sporami, ale 20 lat temu było ich trzech. Daleko na wschodzie za Wielkim Murem żyły dzikie plemiona nomadów, którzy najeżdżali od setek lat pogranicze. Kilka razy udało się im przedostać w głąb dawnego cesarstwa i dlatego właśnie zbudowano mur, który miał chronić tamtejsze ziemie przed falami najeźdźców, co nie znaczy, że byliśmy bezpieczni. O nie, bo czasem niewielkim grupą udawało się go jakoś sforsować, a to dlatego, że obsadzenie muru o takiej długości wymagałoby ogromnych zasobów naturalnych oraz ludzkich. Niedaleko bramy prowadzącej na tereny koczowników znajdowało się miasto Linjing. Nie było ono wcale takie wielkie jak np. Donglai, ale było ważnym ośrodkiem handlu na wschodzie. Nomadzi podobnie jak elfy Zhuang nie mieli scentralizowanej władzy, ale były okresy w historii, kiedy udało się im zjednoczyć i były one jednymi z mroczniejszych dni cesarstwa. Dlatego po odparciu wielkiego najazdu, który miał miejsce ponad 500 lat temu, podjęto decyzję, aby utrzymać ich plemiona w rozbiciu. Znaleziono watażków, z którymi można się było dogadać i za sprawą kosztowności oraz luksusowych towarów kupiono ich lojalność, aby zostali buforem bezpieczeństwa przed swoimi pobratymcami. Z czasem nawet zaczęli z nami handlować. W zamian za jedwab, przyprawy oraz niekiedy żywność dawali w zamian sól, brąz oraz od czasu do czasu egzotyczne zwierzęta do cesarskiej menażerii lub szlachciców, którzy dobrze za nie płacili.

Smoczy Książę Mandat NiebiosWhere stories live. Discover now