Rozdział 9 Wbrew przeciwnościom losu

214 2 0
                                    

"Człowiek szlachetny nie szafuje obietnicami, lecz czyni więcej niż przyrzekł."

                                                                                                             - Konfucjusz

Zaczynało powoli świtać. Cisza, jaka panowała była wyjątkowo przejmująca i nawet płynąca obok rzeka była tak spokojna, iż jej szum był prawie niesłyszalny i tylko Callum i Rayla od czasu do czasu wymieniali się pojedynczymi zdaniami.

- Jak myślisz? Długo to jeszcze potrwa?- spytała, zniecierpliwiona Rayla.

- Ciężko powiedzieć, ale raczej rozwiązania doczekamy się prędzej czy później.- Odparł Sima Yi.

- Mogłeś zwyczajnie odpowiedzieć, że nie wiesz...- mruknęła Zheng.

Wtedy żołnierze, którzy zostali, nagle się ożywili.

- Co się dzieje?- zapytał Callum, który korzystając z sytuacji, postanowił się zdrzemnąć.

- Ziemia drży, konni.- Odpowiedziała Rayla, która przyklęknęła na ziemi, aby to sprawdzić.

- Tak... ale zbliżają się z niewłaściwej strony- sprostował Sima Yi.- Ci zbliżają się ze strony, w którą uciekli bandyci.

- Hej!- krzyknął Sun Ru w kierunku żołnierzy.- Spodziewacie się kogoś?

Żołnierze spojrzeli po sobie i jeden z nich odpowiedział.

- Nie. A przynajmniej ja nic o tym nie wiem. Wiem tylko tyle, że nie ma w tej okolicy żadnego oficjalnego patrolu, który...- Żołnierz nie dokończył, bo nagle został przeszyty dwoma strzałami. Jedna trafiła go w serce, a druga w okolice wątroby.

Po dwóch strzałach szybko nadleciały kolejne, które zabiły kolejnych pięciu żołnierzy, zanim ci zdążyli zareagować.

Sun Ru, Sima Yi i Zheng Ru szybko stanęli pomiędzy Raylą, Callumem i Zymem, a lecącymi w ich kierunku strzałami.

Callum w międzyczasie znalazł odpowiednie zaklęcie, które umożliwiło mu wyczarowanie kamiennej bariery, za którą mogliby się schować. Niestety miała ona tylko 1,5 metra wysokości i kształt pół księżyca, ale lepsze to niż nic.

- Chowajcie się!- polecił Sun Ru, odbijając nadlatujące w ich kierunku strzały, cofając się jednocześnie za osłonę wyczarowaną przez Calluma.

- Bandyci zmienili taktykę - odezwał się Huang Gai.

- Co masz na myśli?- zapytała Rayla.

- Trzymają nas na dystans i za chwilę nas okrążą- odpowiedział Sima Yi, który wtrącił się do rozmowy.- Jest ich na tyle dużo, że za chwilę nas okrążą, a my nic nie możemy zrobić.

- Mógłbym użyć jednego z zaklęć i...- Callum nie zdążył dokończyć, kiedy przerwała mu Rayla.

- Nie!- powiedziała stanowczo.- Mógłbyś dostać jakąś zabłąkaną strzałą. To niebezpieczne.

- To prawda- przytaknął Sima Yi.- Ci bandyci mają naprawdę niezłego cela. Jesteście naszymi gośćmi i to MY jesteśmy odpowiedzialni za wasze bezpieczeństwo.

Spostrzeżenie Sima Yi było trafne, o czym świadczył fakt, że większość żołnierzy, która została z nimi, już nie żyła. Kilku uciekło, licząc, że bandyci nie będą ich gonić. I rzeczywiście tak było, bo skupili się na Callumie i reszcie.

- To, co robimy?- spytała poirytowana Zheng.

- Nie mamy dokąd uciec. Wystrzelają nas.- Odpowiedział Sima Yi.- Nie możemy też podjąć walki. Nawet my nie unikniemy tych wszystkich strzał.

Smoczy Książę Mandat NiebiosWhere stories live. Discover now