Tylko że tak jak wspomniałam, nie myślałam wtedy trzeźwo.

Wyszarpałam nadgarstek z jego uścisku gdy go poluźnił i nie zastanawiając się dwa razy, a powinnam była to zrobić, moja dłoń zetknęła się z jego policzkiem. Aż sama poczułam pieczenie skóry. Byłam tak wściekła na niego, że dopiero kiedy usłyszałam odgłos uderzenia i poczułam na sobie jego lodowaty wzrok, gdy złapał się za zaczerwienione miejsce, zdałam sobie sprawę, że byłam już martwa.

— Chris!? — Krzyknął głos za moimi plecami, lecz nie zastanawiałam się nad tym, że znałam skądś jego właściciela. Zabrałam szybko swoje zakupy i oddaliłam się z tego miejsca, mając nadzieję, że uda mi się dostać bezpiecznie do domu.

Nie oglądałam się za siebie z obawy, że mogłam grałeś tam dostrzec niebieskookiego śledzącego mnie po ciemnych ulicach miasta. Nienawidziłam chodzić sama po zachodzie słońca. Przeszłość w takich momentach dawała o sobie znać, a wiedza co przed chwilą zrobiłam, nie pozwalała mi się uspokoić. Do tej pory to Aaron otrzymywał mi towarzystwa i chronił podczas takich spacerów, lecz teraz nie mogłam już liczyć na jego pomoc.

Mój przyspieszony oddech wywołany skokiem adrenaliny zagłuszał odgłos kroków, których uparcie nadsłuchiwałam za sobą. Może wcale takich nie było, lecz w tamtym momencie nawet drobny dźwięk wmawiał mi, że to właśnie tamten mężczyzna był tuż za mną.

Dopiero gdy zamknęłam drzwi od domu, a na podjeździe nie zauważyłam nikogo, kto mógł stanowić dla mnie zagrożenie, zdołałam wziąć uspokajający oddech. Ale był to również czas, w którym pojęłam jaką idiotką byłam. Co ja sobie myślałam? Aaron bał się nawet o nim wspomnieć, a ja właśnie zdzieliłam go z liścia. Gdyby nie szalenie bijące serce w mojej klatce piersiowej, musiałabym zastanowić się, czy to naprawdę się stało.

Ale spójrzmy na pozytywy, dowiedziałam się, jak ma na imię. Chris. Jakoś pasowało mi to do niego. Kojarzyło mi się z takim bezuczuciowym typkiem.

No i to by było na tyle z pozytywów. Oczywiście jeśli poznanie imienia kogoś, kto przerażało samym swoim wzrokiem, było czymś dobrym. Raczej powinno się unikać takiej osoby. Ja jednak miałam szczęście trafiać na niego dosyć często w ostatnich tygodniach.

Wzięłam głęboki oddech i odepchnęłam się od drzwi. Wyminęłam rodziców siedzących w salonie i zaniosłam zakupy do kuchni. Zbyłam wszystkie pytania jak się czułam krótką, uspokajającą odpowiedzią.

Myślałam, że pozbyłam się na ten moment wszelkich obaw związanych z Chrisem, ale gdy tylko znalazłam się w swoim pokoju, podeszłam do okna, upewniając się, że było zamknięte, a na podjeździe wciąż nie było żywej duszy. Chyba zaczynałam świrować.

Musiałam zająć czymś myśli. Wzięłam swojego laptopa, ale gdy tylko uniosłam klapę, na ekranie ukazało się moje zdjęcie z Aaronem gdy całowaliśmy się, siedząc na molo. Poczułam uścisk w sercu i nabrałam ochoty, by do niego zadzwonić, ale wtedy od razu przyszły mi na myśl słowa, które powiedział.

Miałam przestać być natrętna.

Ostatecznie skończyłam w swoim łóżku, leżąc twarzą skierowaną do sufitu i choć nie chciałam i wiedziałam, że to mnie zgubi, wspominałam to, gdy byliśmy razem. Czy ostatnie wspólne chwile też czuł się tak źle w naszym związku? Może starał się mi to jakoś pokazać, a ja byłam ślepa? Tak bardzo starałam się nie stworzyć toksycznej relacji, a chyba jednak nieświadomie to właśnie zrobiłam. Ale ja się tylko martwiłam.

Odwróciłam się na bok, patrząc pustym wzrokiem na talerz z kolacją, który chwilę temu przyniosła moja mama. Chciała, bym coś zjadła, ale jakakolwiek myśl o jedzeniu wywoływała u mnie obrzydzenie. Jakbym dostała jakieś blokady w gardle, przez którą nic nie mogło przejść. Nawet woda wydawała mi się obrzydliwa. Wszystko, co brałam do ust, takie było. I tak dobrze, że u blondynki zdołałam coś przełknąć. Najgorzej było gdy zostawałam sama.

Weszłam do łazienki i gdyby potrzeba mnie do tego nie zmusiła, to zapewne nie ruszyłabym się z łóżka do następnego dnia.

Uniosłam wzrok na lustro, nawet nie dziwiąc się na własny widok. Moje włosy przyklapły i wyglądały, jakby ktoś przejechał po nich żelazkiem. Powinnam już odświeżyć ich kolor, ale nie miałam teraz do tego głowy, nawet jeśli farba leżała w szufladzie obok.

Przemyłam twarz zimną wodą, chcąc choć trochę zmyć z siebie uczucie brudy po swoich łzach. Powinnam o siebie bardziej zadbać, ale chyba w takiej chwili mogłam pozwolić sobie na dzień czy dwa zaniedbania.

To nie tak, że chciałam, by teraz wszyscy się nade mną użalali, po prostu nie miałam najmniejszej ochoty robić przy sobie czegokolwiek. Nawet zwykłr ogolenie nóg było dla mnie czymś niepotrzebnym. Tak samo kąpiel brałam tylko z zasady.

Wróciłam do pokoju i tak jak poprzednio ułożyłam się na łóżku, nie mając ochoty nic robić. Wiedziałam, że taka bezczynność bardziej szkodziła niż pomagała, ale nie potrafiłam zdobyć się na nic innego. Nawet nie miałam ochoty sprawdzić nowego powiadomienia na telefonie.

Miałam dosyć wszystkiego. Pragnęłam na jeden dzień odciąć się od wszystkiego. By nic nie istniało, a ja mogłabym wtedy zregenerować swoje siły psychiczne, bo z tymi fizycznymi o dziwo wszystko było w porządku.

Słysząc kolejny dźwięk świadczący o nowej wiadomości, sięgnęłam niechętnie po telefon. Odblokowałam wyświetlacz, a w rogu ekranu pojawił się mały dymek z twarzą Debby. Kliknęłam w niego, a po chwili ukazał mi się filmik, który wysłała mi blondynka. Nie dotyczył on niczego szczególnego. Po prostu pokazywał kilka ujęć ze wpadek kotów. Nic takiego, ale nawet odrobinę się uśmiechnęłam. Może nie z samego filmiku, a z tego, że Debby robiła wszystko co w jej mocy, by na moich ustach pojawił się uśmiech.

Odpisałam jej krótką wiadomość z podziękowaniami i zapewniłam, że pomogła mi odgonić na chwilę część smutków. Zaproponowała mi nawet, bym pojawiła się u niej na świętach. W pierwszym odruchu chciałam się zgodzić, lecz później przypomniałam sobie, że ona już nie była sama. Wpadło mi do głowy, że przecież chciała odwiedzić rodzinę Damona, a ja tylko bym jej to uniemożliwiła. Blondynka jednak jakby doskonale wiedząc, co chodziło mi po głowie i nie zdziwiłabym się, gdyby tak było, oświadczyła mi, że na spotkanie z jego rodziną zaproszona została na drugi dzień świąt. To odgoniło moje wątpliwości i ze spokojem mogłam przystać na jej propozycję. Choć wiedziałam, że widok jej i Damona szczęśliwych będzie przypominał mi o Aaronie, to nie chciałam, by to odciągnęło mnie od spędzenia świątecznego czasu z Debby. Zawsze w ten okres spotykałyśmy się u mnie czy u niej i tego roku nie mogło być inaczej.

Przecież została mi już tylko ona.

●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Czy lekkomyślne zachowanie Gwen zmieni jej plany na następne dni? 🤔
Czy uda jej się spędzić te święta spokojnie? 😶
I co Chris miał na myśli, rozmawiając z Gwen? 😌

Zanim Cię PoznałamWhere stories live. Discover now