Dwudziesty-Czwarty

526 54 7
                                    


Raiden spojrzał na przyjaciół marszcząc brwi ; to nie mogła być Aleria, poczułby gdyby zadano jej ból. Mimo wszystko nie mogli zignorować czyjegoś nieszczęścia. Zeszli ostrożnie po kamiennym zboczu i doszli do źródła dźwięku. Raiden zamarł. Przywiązana do drzewa stała Aleria. Jej usta były zakneblowane szmatką. Chciał ruszyć w jej stronę ale powstrzymała go gwałtownym ruchem głowy. Lucjan właśnie kucał obok delikatnej dziewczyny, o podobnych do Alerii rysach twarzy. Zrozumiał. To jęk jej siostry usłyszał. Ale coś mu uciekało. Element układanki. Zanim zdążył sięgnąć po brakującego puzzla, ten został mu rzucony pod nogi wraz z przeraźliwym krzykiem jego siostry. Upadła na kolana trzymając się za krwawiącą pierś. Lucifer rzucił się w jej kierunku ale był słaby. Leczenie Aldory go zmęczyło. Raiden wyciągnął zza paska nóż i odwrócił się w stronę nadchodzącego Anmaela. Ten roześmiał się a nadgarstek czarnego anioła pękł z trzaskiem. Spojrzał przerażony na swoją dłoń ale ani nie upadł ani nie krzyknął choć ból chciał opuścić jego ciało w jeden z tych właśnie sposobów. Uniósł dumnie brodę i zacisnął szczęki.

- Czego chcesz, Anmael ? -Chłopak spojrzał na niego z pogardą.

- Ja ? Chcę czegoś co jest bardzo blisko. -Raiden poczuł ból w nodze a ta po chwili się złamała i padł na kolana- Ja, mój drogi chłopcze, chcę zemsty. Ale nie na tobie. Ty tylko stanąłeś mi na drodze.

- To czemu go ranisz, Mael ?! Co ten niewinny chłopak ci zrobił ?! -Lucjan wstał na drżących nogach. Był wykończony korzystaniem ze swojej mocy- To JA jestem tym którego chcesz zranić, więc na co czekasz ?! -Rozłożył ramiona, jakby czekał na cios brata. Ten jednak tylko go wyśmiał.

- Widzisz braciszku, ja chcę byś cierpiał. W najgorszy możliwy sposób. -Wyciągnął nóż i skierował się w stronę Alerii która otworzyła szeroko przerażone oczy- Pozbawie Ciebie i Twoich bliskich tego co ty zabrałeś mi. -Stanął przed Alerią i się uśmiechnął.

- Nie ! -Zdesperowany Raiden złapał nóż leżący przed nim na ziemi i lewą, słabszą ręką, rzucił nożem. Cios był śmiertelny. Takiego czegoś nie można przeżyć. Raiden krzyknął czując ból w piersi. Ból który dzielił z Alerią od której Anmael odsunął się w ostatniej sekundzie, i z której klatki piersiowej wystawał nóż. Jeknęła cicho a jej głowa opadła na jej pierś. Lucjan rzucił się w stronę dziewczyny. Nawet gdyby był na siłach ją wyleczyć, byłoby za późno. O wiele za późno. Anmael roześmiał się i pokrecił głową.

- Nie wiem czy mi to wystarczy braciszku...

- Nie miałeś prawa! -Anmael spojrzał zdziwiony na Raven która wstała z ziemi i której włosy latały dookoła jej głowy- Nie nadszedł na nią czas !

- Nie przestraszysz mnie tymi sztuczkami ! -Pomimo swoich słów Anmael cofnął się o krok. Nie mógł krzywdzić Raven swoim darem i dobrze o tym wiedział- Nie wrócisz życia przyjaciółce !

- Za dwa życia jedno może być przywrócone ! -Krzyknęła Raven, a jej oczy ściemniały jeszcze bardziej. Lucjan spojrzał na nią i cicho jeknął- Oddam swoje, a ty pójdziesz ze mną do otchłani piekieł, szatanie !

Anmael cofnął się jeszcze bardziej. Nie wiedział że mogła to zrobić, ale zrozumiał iż jest na to gotowa. Zamknęła oczy i wtedy zapomniana przez wszystkich Aldora, zapłakana siostra Alerii, znienacka wstała, a na jej twarzy widniała determinacja.

- Weź mnie, anielico, a nie siebie. To ja jestem winna zguby siostry, nikt inny. To ja odratowałam tego potwora zamiast go zniszczyć.

Raven spojrzała na nią niepewnie, ale szybko podjęła decyzję. Wyczuła bowiem nie strach, ale ból, wściekłość i spokój bijące od tej dziewczyny. Była gotowa odejść. Anmael odwrócił się chcąc uciec, ale po chwili upadł, kuląc się. Aldora upadła na kolana i uniosła twarz do nieba. Raiden pojękiwał na boku. Ta transakcja była zrównoważona. Dwa życia za dwa inne. Bo bez Alerii, Raiden też umierał.

Anmael krzyknął a po chwili z jego ust popłynęła krew. Siostra Alerii po prostu zamknęła oczy i rozłożyła ramiona upadając na plecy, układając nogi pod dziwnym kątem. Krew płynęła spod jej powiek jak krwiste łzy. Po chwili jej serce umilkło a Anmael oddał swój ostatni oddech krzykiem. Nastała cisza. Brzęczała w uszach oczekiwaniem. Ich oddechy zamarły oczekując tego jedynego. Raven upadła na kolana a Lucjan podszedł do Alerii i wyciągnął nóż z jej piersi. Czekali. Nagle Raiden się zerwał. Oczy Alerii się otworzyły a jej usta się rozchyliły, łapczywie łapiąc powietrze.

*Dziesięć lat później*

Dobrze by było powiedzieć że wszystko się zmieniło. Tak jednak nie było. Co prawda wojna się skończyła, za porozumieniem obu stron które poniosły ogromne straty, ale czarne anioły nadal były na wygnaniu. Nie przeszkadzało to jednak w stworzeniu miasta w którym żyli tylko uskrzydleni. Większość z nich miała czarne skrzydła, ale po pewnym czasie dołączyło do nich wielu białych aniołów, zbulwersowanych zachowaniem władz które na początku ani myślały przyjąć rozejm. Chcieli wybić wszystkich wrogów co do jednego, w celu "oczyszczenia" świata.

Raven i Lucjan żyli w apartamencie nad tym należącym do Alerii i Raiden'a. Byli znani w miasteczku jak założyciele grupy patrolującej miasto. Gdyby zjawił się niechciany człowiek, był on od razu przejmowany przez nich i doprowadzany przed oblicze Peregrina. Miał on moc usuwania pamięci, w tym możliwości widzenia aniołów. Był też dobrym przyjacielem czwórki bohaterów miasta ; a już w szczególności Alerii. Jego imię oznaczało angielskiego ptaka, podobnego usposobieniem do orła i który był wykorzystywany do polowań. A Peregrine, tak jak Aleria, nie miał tego imienia bez powodu. Był on czarnym aniołem, o brązowym, ciemnym upierzeniu. Nie byli jedyni. Nie było ich dużo, ale jednak. Nastała nowa epoka, epoka w której kolor skrzydeł nie miał już znaczenia. Aleria rozumiała to dopiero teraz, gdy głaszcząc swój okrągły brzuch, obserwowała ściągające się po niebie sylwetki małych szarych aniołów. Wiedziała też że z miast znikało coraz więcej białych, którzy słyszeli o wolności której można było doświadczyć tylko tu, w Heaven. Bo tak nazwał miasto starszy anioł który nim kierował od dziesięciu lat. Aleria uśmiechnęła się lekko ; znała tego anioła. Kiedyś poprosił ją o zadanie mu pytania. Nie odpowiedział na nie dokładnie, ale nie musiał. Dzisiaj znała już odpowiedź.

Po paru minutach stania przy oknie, zauważyła wychodzącą na dwór Raven ze swoim szkrabem na rękach. Miał małe czarne rogi po ojcu, ale Aleria podejrzewała że będzie miał czarne upierzone skrzydła po matce. Po chwili poczuła oplatające ją silne ramiona Raiden'a i uśmiechnęła się lekko wtulając się w niego ; miała nadzieję że ich maluch odziedziczy urodę swojego taty.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tak, tak, to już koniec. Dziękuję że byliście ze mną od początku... Zapraszam serdecznie na czytanie Paktu, mojej drugiej powieści, która będzie trochę dłuższa niż Szare Anioły...

Mam nadzieję że nikogo nie zawiodłam, a jeśli tak... Proszę bardzo, zabijcie mnie ! Jak uda się wam mnie znaleźć pomiędzy regałami biblioteki...

Kocham was, i cieszę się nieskończenie z tych 3.6 K obejrzeń... To moje pierwsze opowiadanie i tak duża ilość osób czytała moje wypociny a to jest niesamowite !

Więc... Jeszcze raz dziękuję. I pamiętajcie ; puste niebo skrywa mnóstwo sekretów...

Napiszcie w komentarzach czy chcecie epilog, czy nie, bo według mnie jest zbędny...

Szare AniołyWhere stories live. Discover now