Rozdział 1.- "Początek nowego życia"

228 11 32
                                    

"Życie się nieustannie zmienia nigdy nie stoi i się nie zastanawia co dalej"

Ash/Edvard POV:

- A więc tak wygląda wyspa Melemele- powiedziałem do siebie zachwycony wyglądem Aloli. Czuć lekką woń morza kiedy się tylko wyjdzie na świeże powietrze, co od razu uspokaja człowieka i prowadzi do zamyślenia się. Każdy kto by chciał odpocząć od swojego starego życia przyjechał by właśnie tu...

- Dobra, Gengar pokaż się!- krzyknąłem z entuzjazmem, wyciągając pokéballa i rzuciłem go w powietrze. Po sekundzie ukazało się jasnoniebieskie światło, a przede mną pojawił się stworek o ciemnofioletowej barwie z czerwonymi jak maki oczami oraz swoich charakterystycznym szerokim uśmiechem, który miał sprawiać wrażenie przyjaznego i spokojnego. Oczywiście Gengar był jak najbardziej niebezpiecznym pokémonem dla każdego przechodnia, ale był też na tyle spokojny, by nikogo nie straszyć. Co jak na jego innych przyjaciół, wydawało się niecodzienne.

- Więc pewnie się zastanawiasz po co Cię tu wziąłem prawda?- zapytałem ze spokojem głosie, a on oczywiście pokręcił głową na potwierdzenie.

- Aktualnie jesteśmy w regionie Alola na okres około 3 dni, by wypocząć przed jakąkolwiek inną podróżą. Dlatego czas wypocząć na plaży!- wykrzyknąłem na całe gardło a Gengar od razu poleciał w stronę najbliższego spotkania oceanu z lądem, a ja za nim powoli poszedłem.

Stojąc boso na piasku czuć przyjemny chłód od wody i ciepło słońca, co daję najprzyjemniejsze uczucie wypoczynku na świecie. Już wiem dla czego tak dużo ludzi lubi to miejsce. Wystarczy tu przylecieć i człowiek od razu ma odpoczynek bez większych starań, co na prawdę daje frajdę. Sprzedają w okolicy soki i lody co sprowadza gospodarkę regionu w bardziej usługową turystyczną. Znając życie to nikt na to uwagi nie zwraca, ale no cóż. Poszedłem kupić jakieś lody dla ochłody, koszt nie był za wysoki co mnie zdziwiło, ale nie narzekałem w końcu po co? Wracając zobaczyłem jak Gengar bawi się z innymi pokémonami na plaży co mnie uszczęśliwiało, mimo iż się zmieniłem jako trener nadal ważne dla mnie byli moi przyjaciele...

Co do tych starych przyjaciół, wiele razy zastanawiałem się co mogło spowodować to, że mnie zdradzili, chociaż mogłem tylko podejrzewać to ostatecznie wywnioskowałem jedyną możliwą konkluzje: po prostu mieli dość tego młodego i niedorastającego mnie żyjącego przeszłością często popełniającego te same błędy. Najbardziej wydawało mi się tak przez moją podróż po Unovie gdzie zakończyłem i rozpocząłem ją porażką raz z Tripem, a w lidze z Cameronem. Obydwaj ci trenerzy byli o wiele słabsi ode mnie a mimo to i tak przegrałem. Do dzisiaj czuję się z tym źle ,upokorzenie względem przyjaciół na pewno musiało być wielkie. W końcu nawet Misty i Brock nie odzywali się do mnie od ligi Unovy. A co do Clemonta, Bonnie i Sereny... nie wiem i chyba nigdy tego nie rozwikłam, przecież nie mieli wobec mnie żadnych problemów przez całą naszą podróż po Kalos. Jest to na pewno dziwne a smutne wspomnienie i wolałbym tam nigdy nie wracać...

- Ekm... Przepraszam czy mógłbym o coś zapytać?- usłyszałem nie znajomy mi głos pochodzący najprawdopodobniej od kogoś z tego regionu. Nie byłem zadowolony, że mi przerywa myślenie i odpoczynek, ale odpowiedziałem spokojnym głosem.

- Tak, jak Pan potrzebuję mnie zapytać to jestem otwarty.

- A więc czy jesteś przyjezdnym z Kanto?- zapytał wysoki mężczyzna z dość niskim głosem.

- Tak... A coś się stało?- zdziwiony odparłem.

- Widzisz chłopcze poszukuję kogoś właśnie z tego regionu dla moich znajomych do bitwy pokémonów, a zauważyłem jakiego masz stworka i chciałem by to właśnie z tobą zawalczyło jedno z nich.- Powiedział to bardzo proszącym tonem, jednak dało się wyczuć trochę brak pewności u mężczyzny.

Pokémon: Mroczne CzasyWhere stories live. Discover now