Gerard Way - "Here comes the end"
Can we get through this?
While the walls come down we all pretend
Here comes the end- Patrzcie, patrzcie! Któż to się w końcu raczył zjawiać w szkole? - Razem z Colton'em kroczyłam przez stołówkę w kierunku naszego stolika. Przez Harry'ego wszyscy przy nim się na nas gapili, ale to tylko wywołało uśmiech na mojej twarzy. - Co macie na swoje usprawiedliwienie?
- Zupełnie nic, panie zastępco - Colton dał szczególny nacisk na to słowo jednocześnie siadając koło Camerona - przewodniczącego.
- Ominęło nas coś? - zapytałam zajmując miejsce koło Louis'a. - Jakieś nowe związki, rozstania, dramaty?
Moje pytanie miało być drobną aluzją do problemów Harry'ego ze Scarlett, ale to Cameron wyrwał się z odpowiedzią i wcale mi się ona nie podobała.
- Dramaty to już specjalność tej szkoły - prychnął. - Wczoraj znowu ktoś został zaatakowany. Laska prawie pozbawiła swojego chłopaka całej krwi. Musiał jej ostro zaleźć za skórę.
Mruknęłam pod nosem zaszkowane "Wow", bo czarny humor Camerona mnie zadziwił. Chociaż w takiej sytuacji chyba nic innego nawet nie pasowało.
Jednocześnie nie spodziewałam się, że w przeciągu ledwo dwóch dni, które opuściliśmy z Colton'em coś takiego się odwali. Chociaż powinnam się czegoś takiego spodziewać. To była przerażająca myśl, ale zaczynałam się przyzwyczajać do kolejnych tragedii.- Halo, panie zastępco przewodniczącego - zaczął Colton - czy jako jeden z przedstawicieli uczniów nie możesz jakoś zadziałać?
- Ja tutaj gówno mogę. - Harry zasępił się na chwilę. - Mogę chodzić i radzić, żeby nigdzie samemu nie chodzić. Tyle mogę.
- Tamten chłopak sam nie chodził, a prawie umarł - zauważył Louis.
- Czepiasz się.
- Jak się prawie umarło to zaczyna się czepiać wszystkiego - prychnęłam. - Ciekawe, jak ty byś się zachowywał, gdyby cię ktoś prawie uśmiercił.
- Oh, błagam cię. - Harry przewrócił oczami i z zaciętą miną spojrzał na mnie. - Co mnie nie zabije niech lepiej ucieka, bo będę ostro wkurwiony.
- Jak jesteś na granicy życia i śmierci raczej się nie wkurwiasz tylko walczysz o każdy oddech - powiedział lekko zirytowany Louis. - Wiem, co mówię.
Po tym chłopak wstał, wziął swoją tacę z jedzeniem i sobie poszedł nic więcej nie mówiąc, ani nie zaszczycając nikogo z nas nawet przelotnym spojrzeniem. Przez chwilę patrzyłam na jego oddalającą się sylwetkę, aż w końcu odwróciłam wzrok tym samym napotykając zmieszane spojrzenie, które posyłał mi Harry.
- Ciebie nie uraziłem, prawda?
Wzruszyłam ramionami. Nie czułam się w żaden sposób urażona, ale to pewnie dlatego, że wiedziałam, że Harry nie miał takiej intecji.
- Kłopoty w raju? - Słysząc głos Enzo za plecami zerknęłam na niego przelotnie. Chłopak szybko zajął miejsce obok Colton'a i patrząc mu w oczy powiedział: - Zamierzam cię teraz pocałować.
Momentalnie mój humor się poprawił, a na twarzy wykwitł mi dorodny banan. Kiedy tak patrzyłam, jak Enzo całuje Colton'a zaczęły boleć mnie policzki od tego wyszczerzu, ale i tak nie przestawałam się uśmiechać.
- Miło widzieć, że komuś się w miłości poszczęściło - sarknął Harry kładąc głowę na stoliku.
Colton momentalnie przerwał jego pocałunek z Enzo i wlepił spojrzenie w swoje jedzenie. Blondyn widząc jego zachowanie westchnął pod nosem, ale po chwili na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
Jako dobra przyjaciółka postanowiłam wybawić Cola z tej niezręcznej dla niego sytuacji i zapytałam:
YOU ARE READING
LOST |TEENAGERS #1|☑️
FantasyJedna szkoła, ponad pięciuset uczniów, a w niej ani jednego normalnego nastolatka. Każdy jest inny, w tym nadnaturalnym znaczeniu, ale nie to jest w tym wszystkim najdziwniejsze. Najdziwniejsza jest choroba, która pojawia się nagle, niczym piorun na...