Rozdział 29

145 8 0
                                    

~~~Pov Mia~~~

Gdy poczułam, że pod moje powieki przebijają się promienie słońca, stwierdziłam że to już pora wstawać. Powolnie otworzyłam oczy i leniwie się rozejrzałam. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to ciemnoniebieski odcień ścian, w tym momencie zdałam sobie sprawę, że znowu zasnęłam u Parkera, a ten piernik zamiast mnie obudzić i wywalić do mojego pokoju to zostawił mnie u siebie. Po chwili, gdy w pełni się obudziłam dokładniej przebadałam pokój wzrokiem. Petera nigdzie nie było, toaleta również była pusta. Pomyślałam, że pewnie siedzi w salonie z innymi.

Podniosłam się z łożka, po czym ładnie je zaścieliłam. Jak zwykle przeszłam przez łazienkę do swojego pokoju, no tak po prostu było najszybciej. Podeszłam do szafki nocnej i wzięłam mój telefon. 10²³, kilka powiadomień z instagrama, w zasadzie nic wyjątkowego. Szybkim ruchem odłożyłam komórkę i skierowałam się do szafy z której wyciągnęłam pierwszą z wierzchu, szarą koszulkę i czarne dresy, wzięłam również bieliznę, po czym skierowałam się do łazienki. Po 3 minutach byłam gotowa, więc opuściłam pokój i poszłam w prawo kierując się na schody. Po krótkiej chwili przekraczałam już próg salonu. Na kanapie siedział Bruce i czytał gazetę.

- Dzień dobry Bruce. - przywitałam się z mężczyzną i skierowałam się do kuchni. Zastałam w niej Bartona stojącego nad kuchenką i przewracającego coś na patelni. W pomieszczeniu unosił się intensywny zapach jajka, więc domyśliłam się, że robi jajecznice. - Cześć Clint. Znajdzie się trochę dla mnie?
- No jasne młoda, siadaj przy stole, zaraz ci przyniosę. - powiedział wskazując dłonią na wyjście z kuchni. Bez problemu wykonałam jego polecenie i zwinnym ruchem zasiadłam na jednym z krzeseł. W tej samej chwili do salonu wszedł Thor.
- Matko, co tak bosko pachnie? - spytał energicznie zaciągając się powietrzem.
- Clint robi jajecznicę. - odpowiedziałam uśmiechając się.
- O no to świetnie trafiłem. - stwierdził pogodnie i usiadł obok mnie.

Po chwili Hawkeye stanął w rogu trzymając dwa talerze i położył je przed nami. Zapewne usłyszał donośny głos Thora, więc od razu mu przyniósł.

- Bruce chcesz trochę jajecznicy? - zapytał.
- Jasne, już idę. - odrzekł Hulk i zaczął podnosić siś z kanapy. Po chwli siedział już razem z nami przy stole. W tym samym czasie Barton przyniósł jajecznicę.
- Jak tam twoje treningi z Capem? - spytał Thor, gdy wszyscy już jedli.
- Całkiem nieźle, umiem już podstawy samoobrony.
- To szybko się nauczyłaś jak na kilka treningów.
- Mia po prostu odziedziczyła po ojcu umiejętność szybkiego przyswajania nowych umiejętności. - dotarl do nas donośny głos Tonego, który właśnie wszedł do pokoju.
- Kłóciłabym się, że sama wyćwiczyłam w sobie taką umiejętność, a nie ją po tobie odziedziczyłam. - sprostowałam pewnym siebie, lecz z nutką ironii głosem.
- Nie sądzę, żebyś w tak młodym wieku zdołała posiąść wiedzę na tyle rozległą, aby samemu wyćwiczyć taką rzecz. - ciągnął tata zlośliwie się uśmiechając. On po prostu uwielbiał się ze mną przekomarzać.
- Uważam, że jestem w idealnym wieku, aby zdobywać taką wiedzę. Cóż, trochę gorzej z tobą, wiesz, stare mógi nieco wolniej pracując. - stwierdziłam lekko pukając się w bok czoła.
- Małe to, a jakie wygadane. - pokręcił głową lekko się śmiejąc.
- Tą cechę akurat odziedziczyłam po tobie. - wzruszyłam ramionami.
- Widać, że córeczka tatusia. - roześmiał się Barton.
- Cali Starkowie. - dołączył do niego Thor.
- Może chociaż Morgan wda się w Pepper. - dodał Bruce.
- Miejmy taką nadzieję. - odparł Thor.
- Nadzieja matką głupich. - Tony wzruszył ramionami i poszedł do kuchni zapewne zrobić sobie kawę.

Jeszcze chwilę siedziałam przy stole i przeżuwałam ostatnie kawałki mojej jajecznicy. Następnie wstałam, odniosłam talerz do zmywarki i pożegnałam się z domownikami obecnymi w salonie, po czym opuściłam pomieszczenie.

Fate is not a coincidence / Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz