Rozdział 19

188 7 2
                                    

Ciągnąc za sobą walizki doszliśmy do samochodu. Tym razem ojciec wybrał wściekle czerwonego jaguara. Jednak podobało mi się to auto. Wsadziliśmy walizki do bagażnika i wsiedliśmy do środka. Peter usiadł z tyłu za kierowcą, a ja obok niego. Tata ruszył szybko z charakterystycznym dla siebie piskiem opon. Widziałam jedynie jak wszyscy przechodni spojrzeli w naszą stronę.

- To jak bawiliście się na wyjeździe? - zaczął wesoło miliarder.
- Według mnie to był naprawdę udany wyjazd. - odparł Pete.
- Mi też bardzo się podobało. - dodałam.
- To super. - rzekł i spojrzał w lusterko , aby ujrzeć moją postać. - Morgan się za tobą stęskniła. - rzucił. W zasadzie mi też brakowało mojej siostry mimo, że była gówniarą e porównaniu do mnie i często mnie wkurzała to tak czy siak kocham ją nad życie.
- Mi też jej brakowało, tak samo jak mamy. - powiedziałam zerkając w okno i oglądając Nowy York.
- Ale miałaś Petera. - stwierdził zwykłym tonem. To zdanie zbiło mnie z pantałyku. Posłałam mu nierozumiejące spojrzenie i potem przeniosłam je na bruneta, który też był nieco zdezorientowany i uważnie wpayrywał się teraz w mojego ojca.
- Racja, ale co to ma do rzeczy? - zapytałam. Usłyszałam jedynie jak głośno wypuszcza powietrze z ust.
- Peter. - powiedział do chłopaka zupełnie ignorując moje wcześniejsze pytanie - Musisz jej powiedzieć. - na te słowa spięłam się, a serce zaczęło bić szybciej. Nie wiem czemu, ale zestresowałam się to wiadomością.
- Ona już wie. - odpowiedział z uśmiechem brunet lekko wzruszając ramionami.
- Wiem o czym? - spytałam totalnie niczego nie rozumiejąc. O czym oni do cholery mówią?!
- O tym, że umiem chodzić po ścianach. - odparł z ciutką ironi w głosie. No jasne. Czemu ja wcześniej na to nie wpadłam?
- No tak, jakoś nie przyszło mi to do głowy. - zaśmiałam się.
- Podobno skleroza nie boli, więc nie masz się czym martwić. - dogryzł mi ojciec. W odpowiedzi przewróciłam ostentacyjnie oczami, lecz kąciki moich ust uniosły się w drobnym uśmiechu.
- W ogóle gdzie jest ta nowa baza? - zapytałam po chwili ciszy.
- Na obrzeżach Manhattanu.
- Daleko z niej do szkoły? - ciągnęła dalej.
- Dobrym tempem dojdziecie w 20 minut.
- Cóż, to chyba dobrze. Ciekawa jestem jeszcze jak wygląda. - powiedziałam raczej do siebie, niż do moich towarzyszy.
- Uwierz mi, że z zewnątrz powala. - ożywia się Parker odwracając się w moją stronę.
- Byłeś tam? - pytam wyraźnie zainteresowana.
- Raz i przelotnie widziałem tylko główny hol, więc też jestem bardzo ciekawy.
- Za 10 minut będziemy dzieciaki także się już tak nie ekscutyjcie, bo zaraz jeszcze zaczniecie mi tu piszczeć z radości. - stwierdził sarkastycznie tata. Jednak skutecznie nas uciszył. Wraz z moim przyjacielem rzucaliśmy sobie jeszcze tylko zniecierpliwione spojrzenia.

Cały czas uważnie wpatrywałam się okno, żeby nie przegapić nic istotnego. Co jakiś czas zerkałam na chłopaka obok mnie, a on albo patrzył w moje okno albo na mnie, jednak zawsze gdy go przyłapywałam opuszczał nieśmiało wzrok i uśmiechał się do siebie. Muszę przyznać, że wyglądało to naprawdę uroczo.

- Za następnym zakrętem jest wjazd na naszą posesję. - oznajmił Tony na co bardzo się podekscytowałam. Byłam niemal przyklejona do okna.

Po kilku długich sekundach skręciliśmy, a moim oczom ukazał się naprawdę niezwykły widok. To co zobaczyłam zabierało dech w piersiach. Z wrażenia moje usta ułożyły się w literkę "O".

Był to naprawdę spory teren ogrodzony drzewami. W samym centrum znajdował się ogromny, szeroki i całkiem wysoki budynek o dosyć nietypowej bryle. Był w wielu miejscach przeszklony i pomalowany głównie na biało. W oczy rzuciło się również duże logo Avengers. Znajdowało się tu nieduże lotnisko, parking i wiele zakamarków, które aż wołały by je przebadać. Napewno to zrobię w najbliższym czasie.

- Wow... - udało mi się wymówic gdy zaparkowaliśmy pod głównym wejściem.
- Robi wrażenie co? - zaśmiał się tata. Powoli opuściłam czerwonego jaguara i podeszłam do bagażnika. Peter wyciągnął już moją walizkę, za co mu podziękowałam - Dobra chodźcie do środka. Przywitacie się z resztą i pokarzę wam wasze pokoje.
- Okej. - odparł Parker. On też był w szoku. Z resztą nie ma co ukrywać niecodziennie przeprowadza się do najorawdopodobniej najnowocześniejszego budynku w całym Nowym Yorku i to w dodatku do bazy pełnej superbohaterów. Przypuszczam, że chwilą zajmie zanim przywyknę do tego wszystkiego.

Fate is not a coincidence / Peter ParkerTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang