Rozdział 3

513 33 3
                                    

Kulił się na chłodnej podłodze, a ból promieniujący z jego ręki był przeraźliwy. Czuł, że zaraz nie wytrzyma. Zawołała bohatera, nauczyciela, przyjaciela lub nawet przypadkową osobę która będzie tamtędy przechodziła, powie jej wszystko i będzie błagał żeby zabrano go do omeg. Jednak nic nie toczyło się po jego myśli. Nikt nie nadchodził, nikogo nie było. Z resztą czego mógł się spodziewać? Sam skazał się na taki los. Gdyby nie maskował swojego zapachu na pewno ktoś by w końcu go stamtąd zabrał. Ale nie. Ma taką paranoję, że bierze blokery mocne jak chuj wie co. Bał się. Zwyczajnie w świecie się bał. Bał, że jeśli wyjdzie na jaw, że jest omegą to znowu wszystko zacznie się od nowa. Nie brał nawet pod uwagę tego, że oni mogli być inni. Już sam fakt, że za każdym razem kiedy sobie żartował z tej rasy to się śmiali dużo mówił. Z resztą. Cała klasa traktowała ta płcie jak gorszą. Są treningi bohaterskie i dobierają wam przeciwnika do walki? Wszyscy proszą się w środku o jakiegoś słabego przeciwnika, na przykład omegę. Idą ulica i mijają jakąś kobietę o tej, a nie innej rasie? Przypatrują się dyskretnie lecz pożądliwie. Jest alarm w szkole i każą wam w spokoju wyjść na dwór? Najpewniej wszyscy tej rasy zostaną choć trochę naruszenie. Syknął zaciskając mocniej dłoń na nadgarstku próbując ból zwalczać bóle. Przed oczami stanęły mu mroczki, a razem z migającą żarówką robiło to nie przyjemny efekt. Skulił się jeszcze bardziej wdychając i wydychając powietrze przez otwarte usta z i do płuc. Rękę lekko drgnęła w stronę drzwi. Tylko dzięki temu, że nie chciał się kompletnie skompromitować jeszcze tam siedział. No bo co miał zrobić. Wypaść na korytarz z takim hukiem, że od razu do niego przylecą? A jak już będą się nad nim pochylać pytając o co chodzi powie, że jest omegą i jeśli mu nie pozwolą się przenieść do działu dla nich to nie wie co zrobi? Wyszedłby na kompletnego idiotę. Po za tym natychmiastowo straciłby szacunek w szkole jak i poza nią. UA była najbardziej prestiżową szkołą bohaterską w Japonii. Nie da się temu zaprzeczyć. Jednakże zbyt często informacje z niej trafiają do tamtejszych mediów. Już sobie wyobrażał te nagłówki, że zwycięzcą festiwalu sportowego była zwykła, słaba omega. Tak, to mogłoby być nawet zabawne, ale tylko i wyłącznie do czasu. Prędzej czy później wreszcie podzieli los reszty. A do tego nie mógł dopuścić. Wystarczy podawać się za silną alfę żeby zdobyć dobrze płatną pracę i oszczędzić Mitsuki problemów. Tylko tego chciał. Skrzywił się znowu jednak jego ciało doprowadzone już do jednej ze swoich granic nie wytrzymało i upadł bokiem na ziemię podciągając kolana pod brodę. Jego wargi dragały lekko, a on sam zmuszał się żeby ich ani na chwilę nie uchylić i pozwolić na krzyk bólu. Nie teraz. Nie w chwili kiedy był w połowie. Skupił się na rozglądaniu po pokoju żeby choć trochę zapomnieć w jakiej sytuacji się obecnie znajdował. Ściany były w kolorze wyblakłej zieleni jednak tak jak w korytarzu farba w niektórych miejscach odpadała. Już na pierwszy rzut oka było widać, że już od dawna nikt raczej się tym nie przejmował. Te nie dopatrzenie wzbudzało w nim kontrowersje bo sam raczej wolałby żeby ściany w pomieszczeniu nadawały bardziej przyjemne wrażenie. Podłoga był z desek, najpewniej dębowych chociaż nie był pewny. Chłód bijący od niej był orzeźwiający i przyjemny. Chłodził jego rozgrzaną skórę niosąc że sobą ukojenie. Zmusił się do przewrócenia na drugi bok. Stek ąl przy tym nawet nie próbując kryć swojego zniecierpliwienia do całej tej sytuacji. Po jego lewej stronie stało duże, na pewno całkiem wygodne łóżko. Narzuta na nim była w odcieniu jasnego błękitu, a poduszki w kolorze ciemnej czerwieni wpadającej w szkarłat. Pościel była biała. Tuż obok niego były sosnowe lecz solidne drzwi na korytarz. W powietrzu unosił się zapachy różnych osób oraz bardziej niż lekko zwietrzały odór wymiocin. Czuł się okropnie, a panujący tam zaduch wcale mu nie pomagał. Ból palący żywym ogniem jego dłoń był nie do zniesienia. Przywykł już do gorąca spowodowanego jego darem jednak to było o wiele za dużo. Miał ochotę się tylko skulić i błagać o koniec. Mimo wszystko jednak wcale nie żałował tego, że zataił tak istotna informacje o jego pochodzeniu. Był z siebie wręcz chorobliwie dumny, że udało mu się zachować w tajemnicy coś takiego. Niby podstawowa informacja, a nikt nie miał o niej pojęcia. No może oprócz dyrektora szkoły jednak zatajenie tego z nim było całkiem zabawne. Wsłuchiwanie się w steki protestu urzędu były miodem dla jego uszu. Wspominając to jego usta mimo niemiłosiernego bólu wygięły się w złośliwym uśmiechu. Satysfakcja wręcz promieniała z jego twarzy jednak szybko zniknęła wraz z nowym odczuciem. Odczuciem początkowej ulgi. Uczucie jakby ktoś rozgrzanym ostrzem tną mu skórę aż do mięśni zaczynało lżyć. Nie wiedział czym to było spowodowane co tylko go zdenerwowało jeszcze bardziej. Powoli się podniósł do pozycji siedzącej, jakby niepewny czy zaraz nie uderzy z powrotem o drewno. Przed oczami stały mu jeszcze czarne plamy jednak kiedy kilkukrotnie pomrugał szybko się rozproszyły. Chwycił się delikatnie jedną  dłonią za włosy i lekko je pociągnął. Trochę zabolało, ale to się nie liczyło. Dzięki temu zdołał całkowicie otrzeźwieć po czym się szybko podniósł nie zważając na konsekwencje która w tym przypadku była utratą równowagi. Zatoczył się do tyłu jednak słysząc czyjeś kroki na korytarz szybko się dumnie wyprostował. Założył zobojętniałą maskę na twarz jednak kiedy osoba z zewnątrz wyminęła pomieszczenie w którym się obecnie znajdował pozwolił jej niemal natychmiastowo upaść. Zrobił kilka powolnych kroków do tyłu opadając po chwili na miękki materac i przyjemną w dotyku narzutę. Chwilę się nad czymś zastanawiał aż odetchnął głęboko. Nie chętnie złapał się za nadgarstek po czym podniósł osłoniętą część do oczu. Policzył w głowie kilkukrotnie do trzech po czym po raz pierwszy spojrzał na wypalony na jego skórze napis. To co tam zobaczył odebrał jako mentalny cios w policzek. Jego źrenice rozszerzyły się w wyniku szoku, a jego oddech zaczął powoli lecz nie unikniecie przyspieszać. Przed oczami stanęła mu pewna osoba. A konkretnie chłopak. Dwukolorowe tęczówki jak i włosy przyciągały uwagę już z daleka. Nie dało się go tak po prostu zignorować. Nie było to możliwe. Jego przystojna lecz w pewien sposób chłopięca i urocza twarz była skierowana w stronę jego chłopaka o zielonych włosach. Oboje wyglądali na szczęśliwych. Jednak on, ten nie pożądany przez obie strony element, musiał to w najbliższej przyszłości spieprzyć. Może i były szansę na to żeby ukryć przed nim swoją tożsamość i rasę, ale on zacznie węszyć. Znał go chociaż nie tak dobrze jak powinien. Nie raz widywał go razem z żywą ładowarką, kosmitką czy  shitty hair prowadzących swoje jakieś śledztwa. Kiedy na przykład wypytywali wszystkich o ich rasę i prosili o zaprezentowania swojego zapachu żeby mogli to zapisać ledwo zdołał im uciec. Nie chodzenie do szkoły to był sposób na wszystko. Jeszcze raz spojrzał na czerwone linie zdobiące jego nadgarstek. Czuł się zagubiony. Co miał robić? Nic więcej nie było warte takiej uwagi żeby to dokładniej opisywać. Skulił się po prostu na  łóżku i zasnął po części przykrywając się delikatnym materiałem. Nie śniło mu się nic. Unosił się w pustce rozmyślając nad tym co zniszczy jeśli nie będzie uważał. Nie długo potem obudził go znajomy dźwięk przekręcania kluczy w zamku. Przeszedł go dreszcz, a przed oczami stanął nieprzyjemny obraz. Szybko pokręcił głową żeby rozproszyć lekko mówiąc, traumatyzujące wspomnienia. Uniósł wzrok, a kiedy jego oczy spotkały się z odpowiednikami starszego mężczyzny westchnął teatralnie i zsunął się z przyjemnie ciepłego miejsca które przypominało coś na kształt legowiska które robią sobie koty na kanapie. Powłócząc nogami podszedł do Aziwy który cierpliwie na niego czekał. Wyszli na korytarz rodem z dennego horroru i po jakimś czasie dołączyli do reszty. Unikał wzroku innych chociaż to raczej było niepotrzebne bo wzrok każdego z ich klasy był kierowany na dwie zaczerwienione na twarzy dziewczyny. nawet się nie zorientował, że znajdował się już z powrotem w klasie i czekali aż skończą się lekcje. Wzrokiem błądził po twarzach szczęśliwych, lecz wpadających w stan lekkiego upojenia alf i omeg. Yayorozu i Jiro rozmawiały o czymś, a większość się im przysłuchiwała. Łatwo było się domyślić, że były swoimi przeznaczonymi. Nie dało się tego pomylić z niczym innym. Na ich twarzach oblanych rumieńcem mimowolnie zakwitał uśmiech wyrażający kilkanaście emocji na raz. Dominowały jednak w nich szczęście, zażenowanie i wstyd oraz lekkie zaskoczenie. Całkiem inaczej jednak było w sytuacji u Todorokiego i Deku. Oboje dyskutowali o czymś zawzięcie próbując się doszukać dziury w całym. Zielonooki wyraźnie nie był szczęśliwym takim obrotem spraw. A do końca wierzył, że jego chłopak jest jego alfą. Pomylił się. Tak samo było w gimnazjum. Uważał, że Katsuki będzie jego przeznaczonym. Nie był. Od razu jak patrzyło się na jego teraźniejszą reakcje widać było, że jego wieczne rozczarowania zaczynały go dobijać. Shoto desperacko próbował załagodzić sytuację. Może blondyn nie zwracałby na nich takiej uwagi gdyby nie to jedne zdanie które wypowiedział mieszaniec. Powiedział je tonąc chwytając się brzytwy. Każdy wiedział, że kochał swojego chłopaka, to było oczywiste. Jednak każdy również wiedział, że więź przeznaczonych była silniejsza od wszystkiego innego. Mimo to powiedział to.

- Kocham cię bez względu na wszystko inne. - Oznajmił pewnie co sprawiło, że drugi zaczął płakać wtulając się w jego tors.

**************************************

Wszedł do mieszkania nie siląc się nawet na uprzejmość. Trzasnął donośnie drzwiami dając do zrozumienia kobiecie, że nie miał najmniejszej ochoty na rozmowę. Ona jednak nie podawała się tak łatwo. Stała w progu krzyżując ręce na piersi. Patrzyła na niego wyczekująco na co drugi tylko westchnął. Usiadł przy krańcu sofy dając jej tym samym pozwolenie na podejście i zajęcie miejsca koło niego. Ona na to tylko prychnęła nieco rozbawiona jego dziecinnym zachowaniem i usiadła na przeciw niego. Szybko jednak zmieniła pozycję zasiadając koło niego na sofie jednocześnie pokazując, że wie, że coś jest nie tak. Znów westchnął teraz nieco bardziej sfrustrowany.

- Co się dzieje? I nawet nie udawaj. Widzę przecież, że coś jest nie tak. - Skierowała na niego swoje czerwone tęczówki.

- Przeznaczony... - Szepnął tak cicho, że można pomyśleć, że kierował te słowa do samego siebie.

- Co z nim? - Zapytał od razu łagodniej. Wiedziała, że to zawsze był, jest i będzie trudny dla jej syna temat.

- Znam go... - Znów przerwał. Jego nie jasne wypowiedzi konkretnie wytrącały ja z równowagi jednak nie zamierzała pójść na łatwiznę.

- To chyba dobrze. - Stwierdziła niepewnie jakby bojąc się czy Katsuki nie wybuchnie. Nie raz się już to zdarzało, a ona nic nie mogła na to poradzić.

- Nie, wcale nie. - Warknął na nią agresywnie przez co ucichła. Widząc to skulił się podciągając nogi pod brodę i opierając twarz o kolana. Wyraźnie się zmieszał. - Po prostu... Nic nas nie łączy. Ledwo gadamy.

Nie była to dla niej żadna nowość. Jej syn nigdy nie miał dobrych kontaktów z rówieśnikami. Jednak to również utrudniało zidnifikowanie jego przeznaczonego.

- To może spróbuj to zmienić? - Zaproponowała, a chłopak skrzywił się lekko. No tak? Czego mogła się spodziewać?

Chwilę milczeli aż w końcu chłopak zapytał się o coś czego nigdy nie spodziewała się i nie chciała od niego usłyszeć.

- Jak się wyrzeka swoich przeznaczonych? - Zapytał z całkowitą powagą na co ją zmroziło. Zacisnęła mocniej pięści i zagryzła dolną wargę ze zdenerwowania. Nie umknęło to jego uwadze. - Mamo?

- Do pokoju... - Ledwo dało się ją słyszeć, ale jednak.

- Ale...

- Żadnych, ale! Do pokoju! - Krzyknęła na co on odskoczył od niej jak oparzony.

Starał się zachować spokój. Zakrył swoje prawdziwe emocje beznamiętną maską po czym żwawym krokiem wyszedł z pomieszczenia zostawiając sama zszokowaną kobiete. Kiedy tylko znalazł się w swoim azylu pozwolił swoim prawdziwym emocjom dać górę. Osunął się po zamkniętych na klucz drzwiach na podłogę po czym podciągną kolana do siebie i oparł na nich brodę. Po policzku spłynęła pojedyńcza łza jednak szybko ją wytarł przydługim rękawem.

- Kurwa... - Przekonął czuja jak jego ręce zaczynają się trząść, a nawroty ataków paniki dają o sobie znać. - Pieprzony mieszaniec. - Syknął trzęsąc się w konfulsjach.

**************************************

W zamian za to, że wczoraj nie było rozdziału daje wam dzisiaj i to składający się prawie z 2000 słów! Chociaż może to przez to, że moje opisy stają się nieco bagatsze? Dobra, nie ważne. Liczy się tylko to, że jest ten rozdział.

Gwiazdka ?

Komentarz ?

Alfa i Omega || Bakutodo/Todobaku Omegaverse ||Where stories live. Discover now