Rozdział 11

983 27 6
                                    

SOUNDTRACK: Sia — Elastic Heart


Oparła głowę na jego ramieniu i przymknęła powieki. Było jej przy nim tak dobrze. Czuła się kochana, bezpieczna. Kiedy był blisko, wiedziała, że nic złego się jej nie stanie. Opiekował się nią, otaczał troską, otulał spokojem. Wciągnęła do płuc powietrze i powoli je wypuściła. Przyglądał się jej, wiedziała to. Kąciki jej ust drgnęły ku górze.

- Nie ładnie się tak gapić — mruknęła, przygryzając usta. Przejechał kciukiem po jej dolnej wardze. Następnie nachylił się nad nią i obdarował ją czułym pocałunkiem. Otworzyła oczy. Stykali się czołami. Ich nosy ocierały się o siebie, usta dzieliły tylko milimetry. Czuła na sobie jego ciepły oddech. Westchnęła cicho. Dawno nie czuła się szczęśliwsza. Wszystko za sprawą tych drobnych gestów. Razem kładli się spać i razem wstawali, trzymali się za ręce, przytulali. Ich znajomość weszła na nowy poziom. Zaśmiała się w duchu. To było takie abstrakcyjne... wydawali się być ostatnimi osobami, które byłyby zdolne do utworzenia związku. Mieli wady, mnóstwo wad. Zaborczy, zazdrośni, wybuchowi. Nie raz skakali sobie do gardeł. Nie lubili spokoju, stagnacji. Żyli szybko, działali impulsywnie. Często najpierw mówili, dopiero potem myśleli. Jak do tego doszło? Co się zmieniło? Nie była w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Pokonała dzielącą ich odległość i po raz kolejny skosztowała jego ust. Nigdy nie miała jego dość. Przyciągnął ją do siebie i usadził na kolanach. - Chciałabym, żeby tak było już zawsze — westchnęła, wsuwając ręce pod jego koszulkę.

- W takim razie, zostań — uśmiechnął się szeroko.

- To nie takie proste, Jay — zaczęła, marszcząc brwi. - Josh... - muzyk nie pozwolił jej dokończyć.

- To jest proste, Charlotte. Zamieszkaj ze mną. Zamieszkaj na stałe. Twój brat jest dorosły, poradzi sobie — pokiwał głową. Nie chciał się nią z nikim dzielić. Już raz ją stracił, byłby głupcem, gdyby znów pozwolił jej odejść. Chwycił ją za dłoń i splótł ich palce razem. - Po prostu się zgódź.


***


Jak najszybciej musiała porozmawiać z Joshem i Anthonym o propozycji ukochanego. Była taka podekscytowana. Jared był uroczy, naprawdę się starał. Zachowywał się jak najlepszy chłopak na świecie. Uśmiech sam cisnął się jej na usta. Szybko jednak znikal, gdy tylko pomyślała o ewentualnej reakcji bliskich. Co jeśli się nie ucieszą? Co jeśli poproszą, aby wróciła? Czy będzie musiała wybierać pomiędzy ludźmi, których kocha? To wydawało się nie do pogodzenia. Zaklęła w myślach. Ta niepewność ją zabijała. Zacisnęła dłonie na kierownicy i wzięła głęboki wdech. Serce waliło jej jak szalone. Chyba jeszcze nigdy się tak nie denerwowała. To było dla niej cholernie ważne. W końcu wszystko zaczęło się układać. Bała się, że runie w najmniej oczekiwanym momencie, pęknie jak bańka mydlana. Czy uda się jej uniknąć ciosu? Czuła, jak jej żołądek zaciska się w supeł. Momentalnie zrobiło się jej niedobrze. Do tego dołączyły zawroty głowy. Zrobiło się jej ciemno przed oczami. Chciała zjechać na pobocze. Nie zdążyła zareagować. Ogarnęła ją ciemność. Odpłynęła w błogi niebyt. Głowa opadła jej na klatkę piersiową, tylko pasy przytrzymywały bezwładne ciało. Samochód bezwiednie toczył się po ulicy. I nagle ten metaliczny trzask. Wszystko działo się tak szybko. Auto z impetem wpadło na drzewo. Poduszki powietrzne wystrzeliły.


***


Sekundy ciągnęły się niczym minuty, minuty wlokły jak godziny, a godziny... miał wrażenie, że na poczekalni spędził całą wieczność. Telefon ze szpitala sprawił, że jego serce stanęło. Charlotte. Wypadek. Drzewo. Skasowane. Nieprzytomna. Docierał do niego tylko zlepek wyrazów. Nic z tego nie rozumiał. Poderwał się z miejsca. Zaraz jednak z powrotem opadł na krzesło. Bezczynność go wykańczała. Zacisnął dłonie w pięści. Chciał jej pomóc, nie wiedział tylko jak. Gdyby było coś, co mógł zrobić. Sposób, w jaki mógł jej ulżyć... Przejąłby od niej cały ból. W napięciu czekał na lekarza prowadzącego. Pielęgniarki nie chciały mu zbyt wiele powiedzieć. Poinformowały jedynie, że dopóki trwają badania, nie może zobaczyć McLair. Po raz kolejny zerknął na zegarek. Czemu tak długo? Gdy w zasięgu jego wzroku pojawił się mężczyzna w białym kitlu, natychmiast się ożywił. Niemalże do niego podbiegł.

Skin to skinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz