── ( chapter X )

175 29 5
                                    

 Czułam ciężar na swoim brzuchu. Bałam się otworzyć oczy i myśleć co zobaczę. Zacisnęłam zęby, nacisk nie ustępował nawet po paru minutach. Nie miałam pojęcia, gdzie jestem. Znów jak w moim ostatnim koszmarze, nie wiedziałam, czy siedzę, leżę czy może stoję.

Podniosłam niepewnie powieki. Byłam w jakimś pokoju, który nie wyglądał pierwszej świeżości. Ciężarem na moim brzuchu okazał się Toby, a konkretnie jego głowa. Leżał na mnie, a w ręce przerzucał ciężki toporek.

— Też się zastanawiałem, jak długo jeszcze będziesz udawać, że śpisz — zaśmiał się z lekką kpiną, po czym wstał. — Jak się czujesz? — spytał tym razem ze szczerym uśmiechem.

— Dobrze, ale... Toby? — Spojrzał na mnie. — Co się tu dzieje? Gdzie ja...

— Nie boli cię nic? Z twoją kostką powinno być już w porządku — zignorował mnie totalnie.

— Nie, nie boli mnie — powiedziałam zdenerwowana. — Ale.

— Aura — przeciągnął moje imię, a ja się uciszyłam. — Lubię cię. Jesteś całkiem fajna, rozmawiałaś ze mną w szkole, wierzyłaś w moje słowa. Lubisz mnie? — Zatkana pokiwałam głową. Mówił to wszystko tak spokojnym głosem. — Widzisz? Dobrze, więc nie zadawaj zbędnych pytań. Jesteś tu i będziesz tu — zaśmiał się uroczo na koniec. — Naprawdę dobrze się czujesz? Jeżeli coś cię boli, to powiedz mi.

— Nie, nic. Jestem tylko zdezorientowana... — Uśmiechnęłam się lekko, gdy Toby się o mnie martwił, jednak bańka idealności szybko prysła.

— Całe szczęście, gdybyś źle się czuła, zostałabyś wyeliminowana przez bycie za słabym ogniwem — odparł z lekkością.

Przeszły mnie ciarki. Słabe ogniwo. Ból. Przypomniałam sobie sytuację sprzed omdlenia. Most i wielka postać, która jakby wysysała moją całą energię. Czym to do cholery było? W głowie zaczęłam słyszeć dziwne dźwięki układające się w słowa „Spokojnie", „Wszystko w porządku", „Jest dobrze".

Przymknęłam oczy na moment, starając się przepędzić wyimaginowane głosy. Jednak przed zamkniętymi powiekami zaczęła mi migać biała plama. Głosy zaczęły cichnąć, gdyż okropny pisk zaczął je zagłuszać. Otworzyłam oczy i chciałam spojrzeć na Toby'ego, jednak zobaczyłam dziewczynę w krótkich czarnych włosach bez twarzy. Otworzyła ona nienaturalnie swoje usta i zamierzała zjeść moją głowę.

Wtedy się ocknęłam i znów przede mną siedział Toby z lekko zdezorientowaną miną. Przekrzywiał głowę w bok i podpierał brodę o topór. Odetchnęłam paroma głębokimi oddechami.

— Toby, pamiętasz, jak mówiłeś mi o swoich problemach... No wiesz Touretta, analgezja, ADHD... — Kompletnie nie reagował, wciąż na mnie patrzył. — Chciałam chyba... — Nabrałam powietrze do ust i gdy chciałam kontynuować, ale nagły huk rozkojarzył mnie. Dobiegał z reszty części „tego domu". Toby jeszcze chwilę siedział, czekając, aż zacznę kontynuować.

— To pies nie przejmuj się — odparł jak gdyby nigdy nic.

— J-jaki pies wydaje tak głośne dźwięki? — spytałam zaniepokojona. — To brzmiało, jakby ktoś przewrócił szafę...

— To bardzo duży pies — zaśmiał się niezręcznie.

Między nami zapadła cisza. Chciałam wrócić do tematu, ale nie umiałam się do tego zebrać już z taką łatwością. Wiedziałam, że musiałam mu to powiedzieć w końcu. Nie wiedzieć czemu poczułam z nim jakąś więź. Choć bałam się, że jest to jednostronne.

— Może wyjdziemy stąd? Mówiłem, żebyś nie zadawała pytań, ale dobrze by było wiedzieć, gdzie się mieszka. — Wstał z łóżka i podał mi rękę. Odwróciłam wzrok, może to po prostu nie pora.

𝐖𝐒𝐙𝐘𝐒𝐓𝐊𝐎 𝐁𝐘𝐋𝐎 𝐊𝐋𝐀𝐌𝐒𝐓𝐖𝐄𝐌 ━━ creepypasta fanfictionWo Geschichten leben. Entdecke jetzt