Rozdział I

8.6K 635 45
                                    

- Dokąd idziesz Evelyn? - spytał niespodziewanie znajomy mi głos. Odwróciłam się szybko. Przed sobą ujrzałam szczupłego, wysokiego młodzieńca. Jego oczy były niebieskie, a na twarzy gościł szeroki uśmiech. Jasne włosy opadały na czoło. Ubrany był w jasną koszulę, ciemne spodnie i skórzaną kamizelkę.
- A jak myślisz? - spytałam zaczepnie.
- Nie wiem... - Młodzieniec wzruszył ramionami, ale uśmiech nie zszedł mu z twarzy.
- Za miasto. Idę spojrzeć na las.
- A mogę iść z tobą?
Uśmiechnęłam się.
- Felix... - westchnęłam z udawanym zmęczeniem. - Oczywiście, że możesz.
Przeszliśmy przez boczne uliczki i wyszliśmy z miasta. Niedaleko wznosiła się gęsta ściana lasu, z której wychodziła kręta droga.
Usiadłam na niskim murku, a Felix popatrzył na błękitne, bezchmurne niebo i westchnął cicho.
- Lato niedługo się skończy - poinformował beztrosko.
Wszyscy dobrze wiedzieli, że otoczone górami Iaurel jest miejscem bezpiecznym i spokojnym. Jego mieszkańcy nie lubili podróżować, a i ich rzadko ktokolwiek odwiedzał więc o świecie wiedzieli najwięcej z opowieści i ksiąg. Podobno dawniej miasto cieszyło się niemałą sławą, było często odwiedzane przez podróżników i kupców, tętniło życiem. Ale to była tylko historia.
Skierowałam wzrok na drogę.
- Felix patrz! - syknęłam wyrywając mojego przyjaciela z zamyślenia. Ten spojrzał na mnie ze zdumieniem. Wskazałam w stronę lasu.
- Tam ktoś idzie.
- Rzeczywiście... - Felix zmrużył oczy chcąc lepiej się przyjrzeć obiektowi naszego zainteresowania.
Był to najpewniej mężczyzna. Nie sposób było określić jego wieku, gdyż jego twarz zasłaniał głęboki kaptur od zielonej peleryny. Właśnie ta peleryna najbardziej przyciągnęła moją uwagę. Ciemno zielona, ale nie jednolita. Zlewała się z tłem. Przy każdym ruchu migotała i stawała się jakby częścią otoczenia.
- Nieźle - odezwał się wreszcie Felix. - Mamy gościa w Iaurel.
- Ciekawe kto to jest! - zawołałam. Spojrzałam na przyjaciela roziskrzonymi oczami. - Idziemy kogoś powiadomić?
Młodzieniec wzruszył ramionami.
- Kogo? - spytał. - Może i miewamy gości rzadko, ale przybycie jakiegoś człowieka to nie jest żadna sensacja.
- Mimo wszystko i tak powiem o tym kilku osobom - postanowiłam na co Felix popatrzył na mnie z rozbawieniem.
- Kilku osobom?
Wzruszyłam ramionami.
Do wieczora prawie całe miasto wiedziało o przybyszu.

Tom I - Zielona pelerynaWhere stories live. Discover now