11. Plany

55 4 0
                                    

Nauczyciele spacerowali po pięknie przystrojonych alejkach, w końcu Isabell zasugerowała:

- Może pójdziemy do jakiejś mugolskiej knajpy?

- Mugolskiej? - profesor uniósł jedną brew.

- Cóż takiego jest w mugolskich knajpach? - spytał ironicznie.

- Wszystko czego nie ma w czarodziejskich. - argumentowała.

- Skoro nalegasz. - westchnął jednocześnie z delikatnym uśmiechem na twarzy. A więc oboje udali się do najblizszej Londyńskiej restauracji zwanej Peninsula Restaurant. Zajęli miejsca przy oknie z widokiem na most ozdobiony kłódkami zakochanych. Po chwili podszedł do nich kelner.

- Poproszę kawę. Cappuccino. - oznajmiła.

- Mhm, co dla Pana? - spytał kelner.

- To samo. - powiedział. Gdy pracownik knajpy oddalił się, nauczyciele zaczęli rozmawiać.

- Całkiem ładnie tutaj. - stwierdziła Bell.

- Mhm. - Profesor był wpatrzony w szmaragdowe oczy ukochanej, mógłby to robić godzinami. Nie minęło zbyt wiele czasu, a kawa znalazła się przed nimi.

***

Po powrocie do szkoły, oboje udali się do swoich klas na lekcję. Przy wejściu do klasy uczniowie nie usłyszeli czegoś w stylu "Proszę przygotować wypracowanie na dwie rolki pergaminu" lub "Piszemy test", a najzwyczajniej jak tylko moglo wybrzmieć z ust mistrza eliksirów "Dzień dobry". Snape machnął różdżką ściągając plakat wiszący nad tablicą. Ku zdziwieniu uczniów był tam zobrazowany przepis na eliksir.

- Dzisiaj przygotujecie "Felix Felicis".
Wyciągnijcie podręczniki, strona 374. Najlepiej uważona mikstura oraz ta, która będzie uważona najwcześniej będzie nagrodzona tym. - mówił wyciągając z kieszeni fiolkę eliksiru.

- Do pracy. - jego ton zmienił się na zimny, taki jak zawsze. Gdy uczniowie przygotowali mieszaninę, Profesor przechadzał się miedzy ławkami kontrolując poczynania studentów.
Gdy przechodził obok Seamusa, ten dodał nieodpowiednie proporcje do kociołka i cała jego zawartość wybuchła prosto w twarz ucznia. Gdyby tego było mało chłopak zwymiotował profesorowi na buty. Wtedy jego mina gwałtownie się popsuła, a dobry nastrój legł w gruzach. - Nienawidzę dzieci. - pomyślał. Klasa kontynuowała przyrządzanie plynnego szczęścia, gdy nauczyciel udał się do łazienki. Po powrocie do sali Snape machnął różdżką chowając ponownie plakat widzący na tablicy i stanął na środku klasy. Mężczyzna bacznie obserwował uczniów, szczególnie Hermionę oraz Astorię. Włosy Granger opadały na jej zarumienioną twarz, po prawie godzinie męczarni nad kociołkiem poprawiła fryzurę. Brunetka podniosła rękę.

- Tak, Panno Granger? - spytał Profesor.

- Skończyłam. - stwierdziła. Czarnowłosy przewrócił oczami i podszedł do jej ławki. Gdy pochylił się nad kociołkiem na jego twarzy zagościło zdziwienie. Eliksir został uważony bezbłędnie. Liczył, że płynne szczęście trafi w ręce Ślizgona, natomiast uczynił powinność dając go Granger.
Po lekcji Snape poprosił Mionę aby została na chwilę w sali.

- Tak, profesorze? - spytała lekko zaniepokojona.

- Otóż kiedyś wspominałem o turnieju eliksirów. Tak, miałaś w nim startować. Niestety ze względu na ostatnie wydarzenia plan nie został wprowadzony. Dlatego też chcę cię powiadomić, że turniej odbędzie się w przyszłym roku. To ci mogę zagwarantować, jak i twój udział w nim. Skoro masz więcej czasu na przygotowania to powinnaś się bardziej przyłożyć. Jakieś pytania? - mówił. Jego ton był bardzo stanowczy, a zarazem zimny, natomiast Hermiona była w stanie wyczuć w nim nutkę dumy.

- Nie, profesorze. - odparła z głową spuszczoną w dół lekko się uśmiechając.

- To tyle. - oznajmił.

- Do widzenia. - powiedziała i ruszyła w stronę drzwi.

Gdy Williams była w drodze do dali z eliksirami spotkała przy wejściu zobaczyła Seamusa z wielką czarną plamą na twarzy oraz z naelektryzowanymi włosami. Nie odezwała się słowem, po prostu weszła rozbawiona na twarzy. W klasie ujrzała profesora siedzącego przy biurku.

- Co on zrobił? - zaśmiała się.

- Urodził się. - zakpił zimnym tonem.

- Jesteś straszny. - mimo wszystko lubiła czarny humor Severusa.

- To dobrze jak mniemam. - odparł podnosząc głowę do góry.

- Teraz na poważnie. - zmieniła ton.

- Przyrządzał eliksir i dodał złych proporcji. - oznajmił z uśmiechem na końcu.

Rozmawiali ze sobą jeszcze przez jakiś czas, potem udali się do mieszkania na Pokątnej. W salonie zastali Bellatrix siedzącą z tajemniczą blondynką na kanapie. Sądząc po minie kręconowłosej nie była zbyt uradowana jej obecnością. Już w samym wejściu Isabell była podirytowana widząc ją.

- Isabell. Cóż za zbieg okoliczności. - uśmiechała się.

- Rzeczywiście. - odpowiedziała ironicznie.

- Bell, pomóż mi zaparzyć herbaty w kuchni. - Bellatrix próbowała wyciągnąć siostrę z niezręcznej sytuacji. Williams posłała złośliwy uśmiech w stronę nie zaproszonej i odeszła z Lestrange do kuchni.

- A więc Sev. Widzę, że to ty jestes tym tajemniczym partnerem Isabell. - naprzykrzała mu się.

- Mhm. - mruknął z pogardzeniem mężczyzna. Charlotte cały czas próbowała zagaić rozmowę z profesorem. W końcu usiadła na podłokietniku fotela, na którym siedział Snape, a on w tym samym momencie wstał na równe nogi i odszedł dalej. Na jego fatalne nieszczęście przez ułamek sekundy Isabell mogła dostrzec tą sytuację gdy wchodziła z tacą filiżanek.

- Charlotte już chyba wychodzi. - oznajmiła.

- Oh, nie spieszy mi się. Mam dużo czasu. - improwizowała blondynka.

- Spieszy ci się. Wyjdź. - Isabell była już na granicy aby puściły ją nerwy.
Wtedy Lotte zabrała swój płaszcz, a w drodze uśmiechnęła się "kusząco" do Nietoperza. Gdy tylko zatrzasnęła drzwi Isabell omal nie wpadła w szał.

- Co to miało być? - patrzyła pretensjonalnie na Profesora.

- Co? - doskonale wiedział o co jej chodzi, ale próbował nieudolnie złagodzić sytuację.

- O mój Boże, nie zgrywaj niewiniątka. Może i jestem zazdrosna, ale wiem co widziałam. Mało brakło i by ci usiadła na kolanach. - lekko uniosła ton.

- Bell, to, że ona jest dość natrętna jeszcze nic nie znaczy. Uspokój się. - odparł mistrz eliksirów. Bellatrix stała w progu salonu i cały czas przyglądała się ich kłótni siorbając herbatę z filiżanki. Podczas gdy jej siostra wymachiwała rękoma z nerwów, dostrzegła na jej palcu pierścionek.

- Skąd go masz? - spytała przyglądając się jej dłoni. Isabell ucichła i odwróciła wzrok w stronę siostry.
Wtedy kruczowłosa poczuła dziwne mrowienie na tej ręce, w dodatku jej żołądek zawinął się w supeł. Uświadomiła sobie, że jej pochopność była niewłaściwa, w końcu to nie była wina profesora. Cała ta cisza była niezręczna, a Williams zrobiło się trochę głupio. Mimo wszystko poniekąd jej zazdrość była uzasadniona.

- Oświadczyłem się twojej siostrze. - przełamał się czarnowłosy. To nawet w najmniejszym stopniu nie było w jego stylu, mimo wszystko po wyznaniu tego ulżyło mu. Kręconowłosa momentalnie powstrzymała się od krzyku, również nie ukrywała zaskoczenia.

- Kiedy ślub? - zapytała podnosząc kącik ust. Williams nawet nie przyszła myśl o ślubie, zwłaszcza po ostatnich zdarzeniach. Oboje zawahali się, ale Bell w końcu przerwała ciszę.

- Nie planujemy go. Na razie. - oznajmiła zimno.

- No chyba sobie żartujesz. - zakpiła Lestrange.

- Bella, nie jestem pewna czy czas rehabilitacji szkoły to dobry moment na wesele. - zgasiła jej entuzjazm.

- To za miesiąc. - dalej próbowała nakłonić siostrę do współpracy.

- Dobrze, to za miesiąc. - stwierdziła kręconowłosa. Isabell podobała się jej pewność siebie, z tej sytuacji nie mogła lepiej wybrnąć.

Kobieta Insygniów • { Severus Snape}Where stories live. Discover now