8. Normalizacja

60 3 0
                                    

Isabell obudziła się o poranku z obolałym żebrem, mało tego, ból stał się promieniujący na cały bok oraz brzuch. Świadczyło to o tym, że eliksir przestał już działać. Kobieta przeciągała się ostrożnie w łóżku, profesora nie było w sypialni, natomiast z dołu było słychać głos Molly, więc zapewne wszyscy są już na śniadaniu. Williams mimo braku motywacji zczołgała się z łóżka i powędrowała do szafy. Z jej wnętrza wyjęła szlafrok i narzuciła go na siebie powolnym tempem udając się do łazienki. Nauczycielka stanęła przed lustrem i przetarła oczy widząc pod nimi siwe plamy. Resztkami sił wróciła do pokoju i wtuliła ponownie w satynową pościel.

* W salonie *

- Tak w zasadzie to Puchoni mogą już wracać do internatu. - Fred rzucił spojrzeniem w stronę matki.

- Świetnie. Jaka szkoda, że Gryffindor musi zostać jeszcze w kwaterze. - Molly była podirytowana, nie miała nawet najmniejszej ochoty spędzić następne dni z zakonem, którego większością byli Gryfoni. Na słowa rudowłosej Ron westchnął ciężko.

- Cóż, oni też wrócą, ale w swoim czasie. - Syriusz nieco kpił sobie ze zdenerwowania kobiety, na co gospodyni wyszła wściekła do kuchni.
Rozmowę przerwał huk w kominku oraz błękitne płomienie, po czym w salonie pojawił się dyrektor.

- Witajcie. - Dumbledore dołączył do zakonu jak gdyby nigdy nic się nie stało. Starzec był o dziwo w świetnym humorze, od razu podszedł do Harrego obejmując go i klepiąc po plecach. Wszystkie oczy zwróciły się ku niemu ze zdziwieniem.

- Macie może ognistą? Chętnie bym się rozluźnił. - Albus czuł się bardzo swobodnie w kwaterze. Najbardziej przyglądała mu się Hermiona, a po jej minie można sądzić, że była rozczarowana. W końcu jest dyrektorem, bardzo ważną dla zakonu osobą, powinien wspierać chociażby swoich uczniów, a on? Przychodzi sobie i nawet nie zapyta o profesor Williams, o Georga i o resztę. Niestety nie był to pierwszy raz jak przekładał większe dobro ponad swoich bliskich. Czarodziej usiadł na fotelu i nalał do szklanki trunek.

Tymczasem Snape siedział w mieszkaniu wraz z Bellatrix. Oboje byli zaczytani w czasopisma, natomiast Lestrange bardzo doszczętnie badała figurki stojące na kominku, było to mugolskie mieszkanie, pozostawione, ponieważ jego właściciele wyjechali na jakiś czas. Dookoła izb krzątała się skrzatka, nieustannie mamrotała coś pod nosem.

- Mrożka. - oznajmiła oschle Bella. Do dwójki dołączyła Pani Malfoy, miała na głowie chustę oraz okulary kompletnie osłaniające jej oczy. Zjawiła się ona o dziwo klasycznym sposobem - wchodząc przez drzwi. Mistrz eliksirów odsłonił swoją twarz zza kartek gazety i również spojrzał na nią.

- Po co ci ta chusta? - rzuciła kręconowłosa. Narcyza zdjęła nakrycie oraz okulary, a na jej policzku ukazał się czerwono - siwy ślad. Bellatrix stanęła na równe nogi z fotela i ze złością spoglądała na siostrę. Severus również się jej przyglądał.

- Kto?! - Lestrange straciła panowanie nad sobą.

- Dołohow. - odparła cichym głosem.

- Kto!? - powtórzyła Bella.

- Dołohow. - tym razem jej głos był wyraźniejszy. Jej siostra zacisnęła pięści ci usta posyłając pretensjonalne spojrzenie do nauczyciela. Snape uniósł brew i wymierzył różdżką w swoją dłoń. Po sekundzie pojawiła się na niej niewielka fiolka.

- Przetrzyj jej tym policzek, powinno trochę uśmierzyć ból i ślad. - oznajmił podając buteleczkę kręconowłosej. Nietoperz podszedł do kominka i w ułamku sekundy w nim zaniknął.
Mężczyzna znalazł się w dworze Malfoyów. Przekraczając próg zamku zobaczył w nim Lucjusza, Dracona oraz Astorię.

Kobieta Insygniów • { Severus Snape}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz