ksiądz olek

65 5 0
                                    

Pov: tomme

Cały dzień myślałem o aftonie..
Naprawdę nie wiedziałem co sodzic o sytuacji która wydarzyła się wczoraj. Z jednej strony chciałem jak najszybciej zobaczyć go znowu a z drugiej wolałbym już nigdy się z nim nie spotkać. Myślałem o tym aż wreszcie lekarze zobaczyli że coś mnie dręczy. Próbowali rozmawiać ze mną o tym i nawet dali mi c hydroksyzynę na uspokojenie ale nic nie pomagało. Siedziałem tylko wpatrując się w podwórko za oknem. Wiedziałem że coś jest ze mną nie tak..
Naszczescie moje myśli przerwała piguła która przyniosła mi kolację, nie chciałem jeść ale gdy zobaczyłem na talerzu ogury konserwowe od razu nabrałem apetytu. Po zjedzonej kolacji przyszło do mnie dwóch psychologów i powiedzieli że zabiorą mnie do księdza żebym z nim posiedział. Zgodziłem się ponieważ inni pacjenci mówili że jego obecnosc naprawdę uspokaja.
Wyszlismy z oddziału i przez podwórko udaliśmy się do małej kaplicy leżącej na terenie szpitala. Po wejściu do niej poczułem zapach kadzidełek a w rogu przy konfesjonale ciemny zarys postaci. Jeden z psychologów powiedział że zostawia mnie teraz samego z księdzem Okiem i jak już będę chciał wrócić to niech ksiądz mnie odprowadzi. Skinąłem głowa i po tym jak wyszli skierowałem się w stronę mężczyzny.
-witam ojcze- odezwałem się cicho gdy stałem już obok niego. Mężczyzna wzdrygna się i wstał obracając się przy tym twarzą do mnie. Troche rozśmieszyło mnie to że był niższy ode mnie ale nie dałem tego po sobie poznać..
- jaki tam ojcze - machną ręką - jestem niewiele starszy od ciebie, powiedz mi lepiej co cię do mnie sprowadza- uśmiechną się i wskazał dłonią ławkę. Usiedliśmy oboje a ja spojrzałem na niego już bardziej rozluźniony, cieszyłem się że to nie jest jakiś stary dziad..
- nie wiem..- wetchnąlem- jest pewna osoba która bardzo mi się podoba, jednak nie wiem czy powinienem czuć do niej to co czuje..- wbiłem zwrok w podłogę i zacząłem bawić się palcami
-nie stresuj sie- Olek położył mi rękę na ramieniu i uśmiechną się lekko- żadna miłość nie jest zła, jeśli tylko wiesz że to uczucie jest szczere- powiedział uspokajająco- moja miłością na przykład są furrasy.. nie mógł bym bez nich żyć. Wszyscy mi mówią że to tylko głupie zboczone kostiumy ale dla mnie to cos więcej, plus jako że jestem księdzem nie mogę się związać uczuciowo z nikim(nie orzech nie kobiety.), jestem szczęśliwy gdy się tym zajmuje, więc ty też nie powinienes się ograniczać. Rób to co cię uszczęśliwia i nie patrz na to co mówią inni, oni są nie ważni.. ważne jest to ci czujesz w sercu, jestem pewien że osoba która dążysz uczuciem jest wspaniała i godna ciebie. Tak wyczuwam, a ja wiem co mówię.. w końcu jestem księdzem- mrugnął do mnie okiem i wstał. Wiedziałem że to wszystko co ma mi do powiedzenia. Czułem się o wiele lepiej, miałem nadzieję że będę mógł tu przychodzić częściej.
-dziekuje-szepnalem cicho
-nie masz za co, chodź odprowadze cię na oddział- uśmiechną się i wyszliśmy z kaplicy. Kody dotarliśmy do budynku sklonilem się olkowi i bez słowa ruszyłem do swojego pokoju.
Wiedziałem teraz że w końcu raz się żyje i powinienem powiedzieć aftonowi co do niego czuje. Po chwili rozmyślań o naszej wspólnej przyszłości położyłem się spać i zasnąłem myśląc o jego pięknych bladych ustach...

Ciąg dalszy nastąpi

słodki f-flitrćk (Tomasz x Michael afton)Where stories live. Discover now