Rozdział 2 - Odsiadka, czy walka o przetrwanie

17 6 2
                                    

- Hejo ludziska! Co porabiacie? - Kimberly była lekko spóźniona na odsiadkę, ale co miała poradzić, na to, że opaska którą znalazła w swojej szafce okazała się przywrzeć do jej ręki i za nic nie mogła jej zdjąć.

- Cześć! - uśmiechnęła się Ashley, z którą poznała się wcześniej i gestem wskazała, aby siadła obok niej.

- Bardzo przepraszam cię za tamto na apelu, nie pomyślałam, że przeze mnie ty też możesz oberwać.

- Aj tam, daj spokój. Jedna lekcja szybko minie.

- Nie chcę się wtrącać, ale możemy sprawić dzięki mechanice kwantowej, aby czas lekcji minął szybciej - odezwał się cicho chłopak, który na apelu wpadł na dyrektora.

- Tia i co jeszcze?! Wyciągniesz królika z kapelusza? Wystarczająco już zrobiłeś, to przez ciebie tkwię tu z wami.

- To nie przeze mnie.

- A przez kogo?

- Nie przeze...

- Dość! Dajcie już spokój - chciała zaradzić sytuacji Ashley.

- Bo co? - spytał się Nate.

- Aj tam, już nic - po tym obie dziewczyny poszły na drugą stronę sali.

***

- Mamy pierwsze spięcie - powiedziała Zayan patrząc się w wyświetlacz.

- Mówiłaś, że te bransoletki wytrzymają wszystko.

- Tak Robik, przynajmniej taką mam nadzieję. Mam dla ciebie nową misję, musisz sprawić, aby po wyjściu ze szkoły udali się od razu tutaj. Będzie to trudne zadanie, ale wierzę, że sobie poradzisz. Do roboty!

- Do roboty! - dołączył robocik i udał się do wyjścia.

***

- Co robisz? - spytała Kimberly dziewczynę siedzącą obok i wpatrzoną w swój telefon.

- Piszę do mamy, że mam odsiadkę i wrócę później. Niby włączyła mi apkę w telefonie i może mnie wyśledzić, ale i tak wolę, żeby się nię martwiła.

- Moi rodzice w ogóle się mną nie przejmują, ważne jest dla nich tylko, abym była w domu przed 22. Co robię w czasie, gdy mnie nie ma w domu? Chodzę po mieście, po lasach, dachach i innych ciekawych zakątkach. Ich to nie obchodzi.

- Nie mów tak.

- Ale to niestety prawda.

***

- Nie mogę już tak dłużej siedzieć bezczynnie w tej sali - pomyślał Leo.

Po jego kłótni z Nathanem, wszyscy zamilkli, choć było czuć napięcie pomiędzy nimi.

To nie była wina Nate, że chłopak wpadł na dyrektora, ktoś inny go popchnął, lecz nie wiedział kto. Poza tym odechciało mu się go bronić przed dyrektorem po tej "wymianie zdań".

- No nic zmywam się - już miał wyskoczyć przez okno, gdy nagle zaczęło się ono zwyczajnie w świecie topić.

- Aaaa! - krzyknął chłopak.

Nagle wielki powiew wiatru przewrócił go w bok.

Ogień jeszcze bardziej się rozprzestrzenił. Czujnik dymu w pomieszczeniu zaczął piszczeć.

Niektóre doniczki z kwiatami spadły na podłogę i się potłukły, a inne eksplodowały w powietrzu. Ziemia z nich oraz roślinność zaczęły wzrastać, jakby chciały powstrzymać ogień. 

Butelki z wodą które mieli w plecakach popękały, woda wywołana przez czujnik dymu lała się z sufitu, była wszędzie, a jej ilość ciągle wzrastała. Niosła ich w górę, do sufitu.

Nie mogli wydostać się przez okna ani drzwi gdyż zagradzały je ogień oraz ziemia, tracili tlen.

Wtedy zaczęli właśnie to czuć - ogromny ból głowy, który powodował, że niemalże mdlali.

Jakby było tego mało, opaski na ich rękach zaczęły wibrować, zaciskać się na nich i oczywiście nic nie mogli z tym zrobić...

***

- O nie katastrofa, po prostu katastrofa!!! - krzyczała Zayan wpatrując się w ekran i łapiąc się rękoma za głowę.

Każdy ze wskaźników, który mógł wzrosnąć, wzrosnął maksymalnie. Cały ekran rozświetlał się czerwonymi trójkątami z napisami dangerous, itp. Poza tym wydobywał się z niego dźwięk głośny, niczym syrena alarmowa.

- Robik biegnij, szybciej, powstrzymywacze nie działają, tak jak powinny, prędko! Co ja zrobię!? Katastrofa, ja nie wiem, szybko, szybko!!!

***

Ashley nie chciała tak zginąć. Nie teraz, kiedy dopiero, co zaczął się nowy rok szkolny.

A może jednak, spotkałaby się w końcu z tatą, nie musiałaby martwić się tym, czym teraz.

Wtedy właśnie usłyszała tę piękną muzykę, przypomniał się jej tata.

Mówił on: Nigdy się nie poddawaj Ash. Wierzę w Ciebie i wiem, że dasz sobie radę w każdej sytuacji. Pamiętaj poradzisz sobie - poczuła jak łzy płyną jej po twarzy, nie wiedziała, czy to ze strachu, czy z bólu, wiedziała jednak, że sobie poradzi.

Poczuła błogi spokój, poczuła się jak tamte cztery lata temu. Już była pewna. Pewna, że zawsze da radę, zawsze.

Woda zalała salę doszczętnie, już nie było czym oddychać.

Ashley jednak nie poddawała się, czuła muzykę, muzykę, która wypełniała ją całą od środka.

Widziała różowe światło, powiększało się ono, powoli wypełniało swoją energią i blaskiem całą salę.

Już nie czuła wody, ognia, czy ziemi.

Unosiła się w powietrzu, czuła spokój, czuła siłę, czuła energię i moc.

Wiatr.

Wszystko mogła zrobić.

Jednak coś się zmieniło, a światło zaczęło zanikać, Ashley słabła, zauważyła, że wokół niej unosi się trójka osób, z którymi tam była.

Musiała im pomóc.

Jeszcze raz poczuła moc, odwagę, tuż obok pojawił się wir wiatru.

Wiedziała, co ma zrobić. Złapała kolegów za ręce, wciągnęła ich w wir.

***

Zayan spojrzała na ekran. Różowy pasek wspinał się ponad skalę. Nagle całkowicie znikł, stracili sygnał.

- Co tam się dzieje, co oni muszą przeżywać, jest bardzo źle, biedne dzieci, Robik nie wystarczy, chyba muszę zjawić się tam osobiście. - pomyślała Zayan ze smutkiem, czuła jednak również nutkę dumy i ekscytacji.

Założyła odpowiedni sprzęt i zadzwoniła do Robika:

- Robik jest gorzej niż przypuszczałam. Biorę odpowiedni sprzęt i lecę do ciebie.

***

Byli uratowani.

Choć może nie.

Poczuła ból, okropny ból.

Znajdowali się w kuli, a może kwadracie, w którym było tak jasno i różowo, że z trudem co kolwiek mogła dostrzec.

Musiała zrobić to znów.

Jej mózg nie działał dobrze, nie mogła się skupić. Bolało ją wszystko, spalało ją od wnętrza. Zorientowała się, że nie może oddychać. Zaczęła panikować, a obraz przed jej oczami zaczął się zacierać.

Wtedy w głowie zaświtało jej jedno wspomnienie - obraz uśmiechniętego taty z gitarą.

- Nieważne co się stanie - pomyślała i poczuła w końcu spokój. Nie panikowała już.

Wszystko zniknęło. Nastała ciemność, nicość, pustka...

Power Rangers Four Elements Where stories live. Discover now