-9-

169 22 17
                                    

Po jednym, drugim, trzecim, piętnastym kieliszku Yeosang poczuł coś czego nie mógł odczuć dawno. Uczucie te doprowadziło do nadmiernego śmiechu i uśmiechu, a wszystkie smutki zniknęły niczym bańka mydlana. Jednak siedząc z swoim pracodawcą martwił się jednym, by nie podpaść. Chociaż drugie spotkanie z pracodawcą na temat opieki nad dziećmi przy soju nie było zbyt rozsądnym co zrobił Kang.

— I dlatego wyrzucili mnie z pracy — Odpowiedział chłopak z lekko chwiejącym się głosem jak i ciałem. Jego oczy zdawały się nie rozumieć rzeczywistości, a jego bełkotanie ledwo co można było zrozumieć.

— Przez potknięcie się? — Spojrzał na niego niezrozumiale — Przecież to karygodne! — Uderzył w stół niemal rozlewając resztkę zupy z miski, która się prawie przewróciła.

— No wiem! Ale to nie ja się sam potknąłem, ale specjalnie podstawił mi nogi ten nicpoń!

— Kultury trochę panowie! — Wtrąciła się siostra pracownicy, która miała nocną zmianę.

— Przepraszamy — Skinął głową Park — Wracajmy już do domu...

— Nie chce pan się jeszcze zabawić? — Zapytał z uśmiechem — Z tego co wiem jest pan bardzo zapracowany, powinien pan odpocząć i się zabawić.

— Chciałbym, ale muszę wrócić do domu i przygotować jadłospis dla dzieci oraz przyszykować dla Jongho ubrania, ale to nie potrwa długo.

— W jakim sensie?

— Za niedługo to ty przejmujesz ten obowiązek, dzięki czemu będę mógł skupić się na czymś innym, ale to tajemnica.

— Rozumiem, więc wracajmy.

Wstając z krzeseł od razu można było zauważyć kto jest bardziej wstawiony. Tym razem nie był to Yeosang, widząc jak Seonghwa ledwo wstał na wprost lekko zaniepokoiło to Kang'a.

— Pomogę panu — Podszedł obok niego i wyciągnął dłoń w jego stronę, ale ona od razu była odepchnięta.

— Nie trzeba. Poradzę sobie.

Nie poradził sobie. Jego ciało bezwładnie upadło na chłopaka przez co ten praktycznie go przytulał. 

— P-panie Park? — Zapytał stojąc z rękami podniesionymi ku górze oraz z całymi czerwonymi policzkami — Wszystko w porządku?

— Wybacz mi... Lekko zakręciło mi się w głosie — Odsunął się puszczając chłopaka, czuł się naprawdę zawstydzony. Jak mógł pozwolić sobie na ten stan! I to w dodatku przy pierwszym dniu spotkania z nianią jego własnych dzieci.

— Może lepiej zadzwonię po kierowcę, tak będzie najlepiej.

— Dobrze...

— Panowie, muszą państwo zapłacić! — Zatrzymała ich kobieta mając w ręku drewnianą łyżkę — Bez zapłaty was nie puszczę!

— Panie Park — Szepnął mu do ucha — Gdzie ma pan pieniądze?

— W portfelu, w tylniej kieszeni spodni...

Czując presję ze strony tej straszniejszej kucharki szybko wyciągnął rękę w kierunku spodni i wyciągnął potrzebny im portfel oczywiście trafiając poprzednio w pustą kieszeń, przez co zrobił się jeszcze bardziej czerwony niż za zwyczaj.

Otworzył portfel i to co zobaczył wręcz go zasłodziło, w kieszonce z okienkiem widniały dwa zdjęcia. Sana oraz Jongho. Widząc to automatycznie się uśmiechnął, ale widząc na siebie wzrok wszystkich otrząsnął się i podał pierwszą lepszą kartę kredytową. Mężczyzna miał ich trzy, jedną czarną, drugą pomarańczową, a trzecią zwykłą jaką miał Yeosang.

— Idźcie już do domu, tylko bezpiecznie — Oddała kobieta kartę wcześniej kasując ją.

— Dziękuję — Ukłonił się lekko i zaczął iść w kierunku drzwi, lecz zatrzymała go ponownie kobieta, odwrócił się, a jemu ukazał się obraz pijanego mężczyzny — Panie Park? Pomogę panu!

— Nie trzeba dam sobie radę.

— Właśnie widzę.

Chwycił go za rękę i zarzucił na swoje ramię, tak by mógł nim lekko kierować. Prawą ręką chwycił go za talię, co okazało się głupotą, ponieważ poczuł idealną chudą talię. Ile razy jeszcze będzie dzisiaj zawstydzony?

— Pan Kang? — Zapytał wchodzący do lokalu obcy mężczyzna po czterdziestce.

— Już idziemy! — Chwycił mocniej Seonghwe w taki i zaczął go wstecz nieść na swoim barku. Nogi niesionego mężczyzny praktycznie nie funkcjonowały, nie mówiąc o reszcie ciała.

Mimo iż niesienie mężczyzny do auta było ciężkie, to jednak posadzenie go na siedzenie do środka było jeszcze bardziej męczące. Co chwilę chciał się przytulać i prosił by go nie zostawiać, bo mu zimno.

Jadąc już parę minut w ciszy, Seonghwa nagle przytulił się do ramienia Kang'a i wtulił swoją głowę w jego ramię. Chłopak spiął się, ale po chwili przestał i tym myśleć.

— Gdzie państwa zawieść? — Zapytał kierowca zerkając w tylne lusterko.

— Podam panu dwa adresy — Zatrzymał się przez dłuższą chwilę — Albo nie, jeden wystarczy.

— Oczywiście, proszę wpisać — Podał tablet, a Yeo wpisał adres zamieszkania — Dziękuję.

— Panie Park — Zaczął go szturchać — Park Seonghwa. Halo?

— Nie zostawiaj mnie... Jesteś mi potrzebny...

— Nie zostawię pana, ale musi pan się ocknąć, bo inaczej będę zmuszony jechać z panem.

— Pojedziesz do mnie? Zgadzam się. Będzie mi ciepło.

— Nie o to mi chodzi-

— Panie kierowco! — Oderwał sie nagle do siadu prostego — Proszę jechać szybko!

— Panie Park... — Pokręcił lekko głową uśmiechnąć się pod nosem.

Czy on zawsze tak słodko wygląda, gdy jest pijany?

ᴄʀuᴍʙs ᴏғ ʟɪғᴇ | sᴇᴏɴɢsᴀɴɢWhere stories live. Discover now