-3-

218 23 14
                                    

Idąc w stronę biura mojego szefa czułem jak serce drastycznie zaczyna łomotać, a nogi ledwo stawiały kolejne kroki. Z każdym zbliżającym się krokiem wiedziałem, że jest źle. Jego wzrok od początku zwiastował wizytę u niego, chociaż zdziwił mnie fakt, że nie kazał od razu iść do niego lecz najpierw do Yunho. Znaczy lekarza, który idzie ma dużo zleceń.

Pan Wang, a dokładniej Jackson Wang jest naprawdę stworzony na swoje stanowisko. Jego dostojna, a za razem poważna twarz idealnie pasuje do równie idealnie dopasowanego garnituru. Prawdopodobnie gdybym nie wiedział na jakim jest stanowisku, to pewnie odpowiedziałbym jednoznacznie, że kimś wychowanym w bogatej rodzinie o wysokiej pozycji społecznej.

Mógłbym mówić o nim naprawdę dużo dobrego, ale nie mam na to czasu. Swoje przemyślenia powinienem zostawić na czarną godzinę, jaką jest samotny powrót do domu.

Wiem że to dość nudne, ale takie jest moje życie. Wstaję sam, jem sam i wychodzę do pracy również sam. To wszystko po to by po pracy również wrócić sam, zjeść sam i położyć się sam spać. Wręcz można powiedzieć że przyzwyczaiłem się robić wszystko sam, przyznam jednak iż nie jest dla mnie to normalne czy też miłe.

Wychowałem się dość kochającej rodzinę z problemami takimi jak każda inna. Drobne kłótnie, nieporozumienia. Wszystko toczyło się naprawdę dobrze, do czasu gdy moi rodzice mieli niebezpieczny wypadek. Przeżyli, ale zostali bardzo poważnie zranieni. Tata stracił czucie w nogach, a mama również trafiła na wózek.

Mieszkają oni w specjalnym ośrodku opieki nad starszymi osobami, które szczególnie potrzebują opieki. Możecie nazwać mnie teraz wyrodnym synem. Nie miałem jednak innego wyjścia. Rodzicom trudno samemu nalać i wypić wody, czy też skorzystać z łazienki. Nie chciałem by się męczyli i marnowali siły na takie rzeczy.

Powiedziałbym że są teraz sto razy szczęśliwsi. Mają czas na swoje zainteresowania i nie muszą się niczym martwić. Niestety widuje ich jedynie w święta, lub kiedy mam urlop, co zdarza się naprawdę rzadko. Nie mniej jednak nie przeszkadza mi to. Sam mam ledwo czas na spacer, a co dopiero wyjazd na wyspę Jeju. Tam znajduje się ten ośrodek.

Stojąc tuż przed tymi drzwiami, czujem jak serce w pewnym momencie stanęło, a ja przekonałem głośno ślinę i nareszcie zapukałem do drzwi.

- Wchodź - Usłyszałem i niczym błyskawica nacisnąłem na klamkę - Usiądź - Wskazał zza biurka na fotel tuż przed nim.

Jego gabinet wydawał się największym pomieszczeniem w firmie, chociaż cóż się temu dziwić. Zapłacił to ma.

- Słyszałem o tobie dość dużo i nie będę cię za to chwalić, doskonale wiesz co to zwiastuje.

- T-tak...

- Jednakże jestem dość dobrym szefem i nie wyrzucę cię na zbity pysk. Dokumenty które zepsułeś były bardzo ważne dla naszej firmy, jednak to nie usprawiedliwia pana Lee by podnosił na ciebie głos. Od tego jestem ja - Po tych słowach krótko zaśmiał się pod nosem - Dam ci tydzień na znalezienie pracy, po upływie czasu pańska karta pracownika zostanie wymazana z komputera.

- Dziękuję - Spuściłem głowę czując jak łzy zaczynają się zbierać w moich oczach. Ścisnąłem pięściami spodni w miejscu nad kolanami i jedynie modliłem się bym nie musiał nic innego dodać czy też się tłumaczyć.

- Nie dziękuj mi za to, to twoja zasługa. Starałeś się naprawdę ze wszystkich sił i za to panie Kang, pana szanuję - Jego głos różnił się od tego co spotkałem w miejscu zdarzenia, ten brzmiał jakby wiedział jak się czuję.

- Dziękuję i przepraszam za wszystko...

- Możesz opuścić moje biuro, może i cię zwalniam, ale to nastąpi dopiero za tydzień. Wiec mam nadzieję że będzie pan pracował jak dawniej, ale bez żadnych wpadek.

_ Oczywiście - Wstałem z miejsca i ukłoniłem się w jego stronę okazując mu szacunek, który powinienem okazać w większy sposób.

- W takim razie, życzę panu wszystkiego dobrego, a w szczególności nowego porządku rozdziału w życiu.

- Jak to cię zwolnili trzy dni temu!! - Krzyknął wręcz uderzając rękami o stolik.

- Ciszej Mingi. Nie jesteśmy tutaj sami - Ucieszyłem go rozglądając się po całej kawiarni - To był mój błąd, ale nie jest tak źle.

- Nie jest aż tak źle?! To już ponad ósmy raz gdy cię zwalniają! - Oparł się o krzesło niedowierzając to co usłyszał - A jakie ty widzisz pozytywy w tej sprawie?

- Szef dał mi tydzień na znalezienie nowej pracy - Chwyciłem szklankę i wziąłem duży łyk soku.

- Dalej dla mnie to nie jest powód by się uśmiechać, została ci tylko połowa tygodnia! - Poważna mina chłopaka rozśmieszyła mnie do tego stopnia, że nie potrafiłem się opanować, a zawartość szklanki prawie wyleciała mi przez nos, omal się nie dławiąc - Tak cię to śmieszy!

- Przepraszam - Ledwo odpowiadając zacząłem uderzać się w klatkę piersiową, modląc się w duchy bym się nie udławił - Twoja mina...

- Zapomniałem. Jestem śmieszny, gdy się martwię o ciebie - Wkurzony chłopak wstał z krzesła i skierował się w stronę kasy i zapłacił za swoje zamówienie.

- Mingi! Znowu się obraziłeś? - Dobiegłem do niego, po drodze szukając swojego portfela - Już przestań-

- Zapłaciłem. To na cześć twojego ósmego zwolnienia - Podkreślił ostatnie słowo - Od dzisiaj zamierzam to liczyć.

- Aha? Jesteś okropny - Przewróciłem oczami, a orientując się że chłopak odchodzi podbiegłem do niego by dorównać kroku.

- Okropny to był twój śmiech, omal mnie nie oplułeś! - Wskazał na opłatą koszulkę - Zapnij się lepiej bo wyglądasz jakbyś przed chwilą się zrzygał.

- Ej! Może tak ciszej... Jesteśmy na ulicy.

- Bardzo przepraszam, pana bezrobotnego - Ukłonił się teatralnie - Ale teraz na poważnie, co zamierzasz robić?

- Sam nie wiem, a może... - Rozejrzałem się po mieście i dostrzegłem na drzewie umieszczoną ulotkę - To! - Wskazałem palcem i wręczyłem przyjacielowi.

- Czytałeś to? Zdajesz sobie sprawę co trzeba tam robić?

- Nie? - Uśmiechnąłem się niezręcznie i wyrwałem mu kartkę czytając ogłoszenie.

Poszukuję opiekunki dla moich dwóch synów całodobowo. Jest opcja wynajmu pokoju oraz darmowe jedzenie. Więcej informacji pod numer ...

- Nie jest tak źle - Spojrzał na ciąg dalszy kartki.

- Przecież to jest w innym mieście! Postradałeś rozum?

- Bycie opiekunką nie jest aż tak straszne, poza tym nie zamierzam już teraz tam iść - przewrócił oczami i złożył kartkę, a następnie schował ja do tylnej kieszeni spodni - Uznam to za ostateczną, ostateczność.

- Ja bym nie czekał - Zamyślił się.

- Ty sobie chyba żartujesz. Przed chwilą kupiłeś ze mnie!

- Teraz jak nad tym pomyśleć... Będziesz miał jedzenie i dach nad głową, a to za sprawą pilnowania tylko dwójki dzieci - Wzruszył ramionami - Gdybym nie miał dobrze płatnej pracy, pewnie bym chociaż spróbował. Zawsze możesz się zwolnić.

- Może i masz rację... Nie ważne! Idziemy to uczcić!

- Tak w środku tygodnia? Lepiej zajmij się ogarnięciem sobie tej pracy, jak ci się uda to możemy to uczcić. Zgoda?

- Zgoda!

ᴄʀuᴍʙs ᴏғ ʟɪғᴇ | sᴇᴏɴɢsᴀɴɢWhere stories live. Discover now