Rozdział 7

225 4 0
                                    

Obudziłam się z krzykiem. Nie mogłam złapać powietrza a łzy spływały po mojej twarzy. Miałam atak paniki. Tuż obok mnie, na podłodze siedział Bucky, trzymając mnie za rękę.
- Ale...przecież...p...przed...chwilą... - mówiłam nie mogąc złapać normalnie oddechu. - Ty...ciebie...zastrzelili...
- To tylko sen. Spokojnie. Nic nam nie grozi. Jesteś bezpieczna - mówił bardzo spokojnie.
- Ale...ty...
- To nie było prawdziwe. Jestem tu teraz z tobą.
Zaczynało mi przechodzić. Mój oddech zwalniał. Mogłam już normalnie oddychać popatrzyłam na Buckiego.
- Od razu lepiej - powiedział i się uśmiechnął. Wtedy ja się do niego bardzo mocno przytuliłam. Na początku nie odwzajemnił uścisku, ale po chwili mnie przytulił. - Spokojnie. Jestem tu. Nic mi nie jest.
Przytuliłam się do niego jeszcze mocniej. Siedzieliśmy tak jeszcze przez dłuższą chwile, aż on powiedział:
- Pora spać.
- Nie dam rady zasnąć - odpowiedziałam.
- Nie możesz nie spać.
- Możesz spać koło mnie? Tylko tak dam radę zasnąć. Wiedząc, że nic ci nie jest.
- Dobrze.
Położyłam się a on obok mnie. Złapałam go za rękę i tak zasnęłam. Następnego dnia normalnie się obudziłam. Poszłam pod prysznic i ubrałam się do pracy. Przygotowałam Buckiemu śniadanie i wyszłam do pracy, zamykając mieszkanie. Nie było mnie cały dzień. Potem wróciłam do domu. Ja i Bucky staraliśmy unikać się siebie nawzajem. Po tamtej nocy zaczęłam coś czuć do Buckiego i nie wiedziałam jak sobie z tym poradzić więc starałam się całe dnie spędzać w pracy. Ten schemat powtarzał się przez tydzień, aż do pewnego dnia:
    Była sobota. Właśnie wróciłam z pracy. W całym mieszkaniu były pogaszone światła, tylko na stole stały świece. Na stole stały dwa talerze z obiadem. Trochę mnie to zdziwiło, więc spytałam:
- Bucky? - błyskawicznie pojawił się obok mnie. Zabrał ode mnie torbę i płaszcz. - O co tu chodzi?
- O nic. Pomyślałem, że będziesz zmęczona i zrobiłem obiad - odpowiedział.
Trochę to wszystko podejrzane. Unikał mnie przez tydzień. Prawie nie rozmawialiśmy aż tu nagle coś takiego? Nie wiedziałam co mam myśleć. Podeszłam do krzesła a on je dla mnie odsunął. Potem usiadł na przeciwko mnie. Zjedliśmy w ciszy. Przez cały czas zastanawiałam się o co może mu chodzić. Gdy po jedzeniu wstałam od stołu on od razu do mnie podszedł.
- Dobra, teraz to musisz mi już powiedzieć o co chodzi. Chcesz czegoś? Stłukłeś wazon? Nie wiem. Zepsułeś czajnik?
- Nie o to chodzi.
- To o co?
- Posłuchaj - złapał mnie za dłonie. - Wtedy kiedy zostałaś postrzelona... - powiedział a ja wiedziałam, że wchodzi na niebezpieczny grunt. - Zrozumiałem jak wiele dla mnie zrobiłaś. Sprawiłaś, że się otworzyłem. Zaufałem komuś nieznajomemu po raz pierwszy od lat. Nie chciałaś informacji. Ty chciałaś pomóc. Wybaczyłaś mi wszystko co zrobiłem - popatrzył mi w oczy. - Zrozumiałem, że nie wiem co bym zrobił gdybym cię stracił. Zrozumiałem, że...że się w tobie zakochałem.
Zapadła cisza. Nie wiedziałam co powiedzieć. Bucky się we mnie... zakochał?? Nie mogłam uwierzyć. Wtedy on przerwał ciszę:
- Przepraszam. Nie powinienem ci tego mówić. Nie...
- Zamkniesz się na chwile? Chce coś sprawdzić - powiedziałam, a on zamilkł. Wtedy się do niego zbliżyłam i go pocałowałam.
- Czyli ty też coś do mnie czujesz? - spytał.
- Jasne, kretynie. Myślisz, że dlaczego bym cię tak to całowała?
- To mam dla ciebie propozycje. Uwierz się jutro ładnie a ja po ciebie będę o 4. Co ty na to?
- Czy ty mnie zapraszasz na randkę?
- O ile to pojęcie ma tą samą definicje co kiedyś, to można to tak nazwać.
- Zgadzam się.
- To do zobaczenia jutro - chciał już wychodzić.
- A u kogo ty będziesz nocował?
- U Steve'a.
- To do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
I tyle go widziałam. Sprzątnęłam po kolacji. Byłam strasznie podekscytowana jutrzejszą randką. Prawie od razu poszłam spać.

_______________________________

Helo🥰

Kolejny rozdział, mam nadzieje że się podoba😘

Życzę wam miłego dnia czy tam wieczora, zależnie od tego kiedy to czytacie, bo wątpię że ktoś czyta to od razu po publikacji❤️

EmpatiaWhere stories live. Discover now