Rozdział 4

264 6 0
                                    

Obudziły mnie jakieś krzyki. Od razu popatrzyłam w stronę Buckiego. Przewracał się po materacu z zamkniętymi oczami. Pomyślałam, że ma koszar. Wstałam i podeszłam do niego bardzo powoli. Ukucnęłam obok niego i złapałam go bardzo delikatnie za nadgarstek. Zaczęłam, powoli i cicho mówić.
- Hej Bucky. Obudź się, to tylko koszmar - nagle przestał się wiercić. Znieruchomiałam. W ułamku sekundy znalazłam się przy ścianie trzymana przez niego bardzo mocno za szyje. - Bucky? - spytałam. Nagle jakby się ocknął. Odsunął się ode mnie, a ja upadłam na ziemie łapczywie łapiąc powietrze, ale już po chwili wstałam.
- Przepraszam. Nie powinienem się na to zgadzać. Jestem dla ciebie niebezpieczny - powiedział cicho.
- Ej, to był mój pomysł żebyś tu zamieszkał - zbliżyłam się do niego. - Chce ci pomóc. Chce żebyś nie musiał przechodzić przez takie koszmary sam. Nie musisz mi mówić co ci się śniło ale pamiętaj, że jeżeli potrzebujesz się wygadać to słucham. Nic mi nie zrobiłeś. Spokojnie - mówiłam bardzo spokojnie. Złapałam go za rękę. - Idziemy spać - powiedziałam. 
- Ale...
- Nie ma żadnego ale. Kładź się na materacu a ja położę się na łóżku tuż obok ciebie. Nie ma możliwości, że nie pójdziesz już spać.
Nie dyskutował dalej. Wgramoliłam się na łóżko i czekałam aż on położy się na materacu. Gdy już leżał, złapałam go za rękę. Tak zasnęliśmy.
Rano obudziłam się coś około 5 rano, czyli dość wcześnie jak zwykle. Mimo, że była sobota, szłam dzisiaj do pracy. Popatrzyłam na Buckiego, który jeszcze smacznie spał. Wstałam i starałam się go nie obudzić. Wzięłam swój służbowy strój i poszłam do łazienki. Przebrała się i w miarę ogarnęłam. Wyszłam z łazienki, odłożyłam swoją piżamę do szafy, wzięłam telefon i wyszłam z pokoju, po cichu zamykając drzwi. Poszłam do kuchni. Zrobiłam kanapki dla Buckiego. Nie lubiłam jeść śniadań z samego rana więc wypiłam tylko jogurt z lodówki. Wzięłam jakiś notes, wyrwałam z niego kartkę i napisałam:

„Poszłam do pracy. Wrócę późno. Pójdę jeszcze na jakieś zakupy. Czuj się jak u siebie. Śniadanie zostawiłam w lodówce. :)"

Zostawiłam kartkę na blacie. Wzięłam swoją, czarną torbę, włożyłam do niej telefon. Założyłam buty, wzięłam klucze i po cichu opuściłam mieszkanie. Do pracy dotarłam trochę po 6 rano. Cały dzień byłam strasznie zabiegana, nie miałam nawet czasu nic zjeść, ale się do tego przyzwyczaiłam. Zwykle w ciągu dnia nic nie jadłam. Gdy wyszłam z pracy było coś około 20. O tej porze roku nie jest to zbyt przyjemna godzina do chodzenia samemu po ulicach, ale na szczęście nie było to jakoś daleko. Idąc do domu stanęłam jeszcze w sklepie i kupiłam najpotrzebniejsze rzeczy. Tym sposobem wracałam do domu z ciężką siatą zakupów. Gdy już dotarłam do mieszkania, byłam strasznie zmęczona.
- Wróciłam - powiedziałam.
Zdjęłam buty, położyłam swoją torbę na stoliku i zdjęłam kurtkę. Poszłam do kuchni i położyłam torbę z zakupami na stole. Pośpiesznie je rozpakowałem. Gdy skończyłam, poszłam do sypialni i zobaczyłam śpiącego Buckiego. Uśmiechnęłam się. Wróciłam do salonu, włączyłam cicho coś w telewizji i położyłam się na kanapie. Zasnęłam już kilka minut później ze zmęczenia.

Obudziłam się u siebie na łóżku przykryta kocem. Wstałam i poszłam umyć włosy, a jako iż była niedziela to wzięłam dość wygodne ubrania. Gdy już wyszłam gotowa z łazienki, poszłam do kuchni. Tam był już Bucky i robił jajecznice. Usiadłam przy blacie, a po chwili, on postawił przede mną talerz.
- To dla mnie? - spytałam.
- Tak - odpowiedział.
- Dziękuje.
- Musiałem się jakoś odwdzięczyć za wczorajsze śniadanie - uśmiechnął się.
- A nie zrobiłeś tego przenosząc mnie wczoraj z kanapy na łóżko i przykrywając kocem?
- Może.
Zjedliśmy w ciszy. Potem on wstał i włożył nasze talerze do zlewu.
- Chciałabym ci coś pokazać - powiedziałam.
- A co?
- Sam się przekonasz. Tylko musimy wyjść z domu.
Skierowałam się w stronę drzwi, a Bucky poszedł za mną. Ubraliśmy się w ciepłe ubrania założyliśmy buty. Wzięłam klucze, przepuściłam go w drzwiach i wyszliśmy. Zamknęłam jeszcze dom i zaczęliśmy wychodzić z bloku. Szliśmy w ciszy. Weszliśmy do lasu w którym prawie nikogo nie było ze względu na wczesną godzinę i pogodę. Szliśmy dalej. Gdy przeszliśmy już przez bardzo gęstą część lasu, stanęliśmy przed jeziorem. Odezwałam się:
- To tutaj. Nigdy nie ma tu ludzi, więc jest tu bardzo spokojnie. Wydaje mi się czasem, że to miejsce jest zaczarowane. Przychodzę tu gdy się stresuje, muszę pomyśleć, albo potrzebuje odpoczynku.
- Faktycznie jest tu spokojnie - powiedział.
- Nikomu wcześniej nie pokazywałam tego miejsca. Jest dla mnie wyjątkowe.
Usiadłam na kamieniu a on zaraz obok mnie. Siedzieliśmy tak przez dłuższą chwile.
- Powinniśmy już iść, bo nie wzięłam koca i się jeszcze przeziębimy - powiedziałam wstając.
Bucky wstał zaraz po mnie. Wyszliśmy na główną ścieżkę parku. Było stąd bardzo blisko do naszego mieszkania. Przeszliśmy jeszcze kawałek i usłyszałam, że coś ruszyło się w krzakach. Stanęłam a Bucky tuż obok mnie. Zobaczyłam, że w krzakach ktoś siedzi i celuje do Buckiego bronią. On też najwidoczniej mnie zauważył, bo wystrzelił a ja w ty momencie krzyknęłam:
- Uważaj!
Popchnęłam Buckiego i po chwili upadłam na ziemie z kulą w brzuchu. Gościu z krzaków uciekł. Bucky wstał i w ekspresowym tępie do mnie podszedł. Zobaczył, że z brzucha leci mi krew. Miał tak wystraszony wyraz twarzy jakiego jeszcze u niego nie widziałam. Ja za to leżałam ledwo przytomna. Rozmazywał mi się wzrok. Wtedy Bucky mnie podniósł, a ja cicho jęknęłam.
- Przepraszam - powiedział.
Szedł bardzo szybko w stronę mieszkania. Nikogo nie było w zasięgu wzroku.

_______________________________

Helo😘

Jak wam mija dzień?

Dzisiaj teoretycznie mamy urodziny Wandy Maximoff❤️ a wczoraj mieliśmy urodziny Toma Hiddlestona

Życzę miłego dnia🥰

EmpatiaWhere stories live. Discover now