Rozdział 9

196 4 0
                                    

Gdy się obudziłam obok mnie nie było już Buckiego. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, a potem się ubrałam. Poszłam do kuchni gdzie zobaczyłam Buckiego robiącego śniadanie. Podeszłam do niego i go pocałowałem.
- Jak się spało? - spytał.
- Raczej nie za długo spaliśmy. Myślisz że możemy się już pozbyć twojego materaca z podłogi?
- To zależy od tego czy pozwolisz mi spać u siebie w łóżku.
- Czyli możemy się go pozbyć. Kiedy zaczynasz prace?
- Dzisiaj - podał mi śniadanie.
Zjadłam w pośpiechu, bo chciałam wcześnie dotrzeć do pracy.
- To ja już będę iść. - powiedziałam, kończąc jedzenie.
- Tak szybko?
- Ja w przeciwieństwie do ciebie zaczynam prace w godzinach raczej bardzo porannych.
- Szkoda.
Gdy już byłam przy drzwiach i zamierzałam wychodzić. On do mnie podszedł i pocałował mnie czule w usta. Staliśmy tak jeszcze przez chwile, wbici w siebie, aż powiedziałam:
- Musze już iść. Do zobaczenia wieczorem - i wybyłam do pracy.
Dzień minął mi zwyczajnie, ale nie mogłam przestać myśleć o Buckym. „Kurde. Naprawdę wpadłam." Byłam w pracy do późna. Dzisiaj siedziałam tam długo, bo mieliśmy dużo pracy. Gdy już miałam wychodzić, zadzwonił do mnie Bucky i spytał:
- Skończyłaś już prace?
- Właśnie miałam wychodzić.
- To co powiesz na to, żebym po ciebie podjechał?
- Nie mam nic przeciwko.
- To będę za pare minut.
Mówiąc to rozłączył się. Zjeżdżałam windą na parter. Wyszłam przed budynek i zobaczyłam tam Buckiego na motorze. Podeszłam do niego i powiedziałam:
- Nie wiem czy to dobry pomysł.
- Spokojnie, nie zamierzam jechać szybko.
- Niech ci będzie - wsiadłam na motor.
- Trzymaj się - powiedział. I wtedy wystartował. Trochę się przestraszyłam i przytuliłam się do niego bardzo mocno w pasie, żeby nie spaść. On się tylko uśmiechnął. - Rozluźnij się. Nic ci nie będzie - powiedział.
Zacisnęłam oczy i nie otworzyłam ich do momentu w którym poczułam, że stanęliśmy. Nie miałam pojęcia gdzie jesteśmy. Bucky zsiadł i powiedział:
- Nie musisz mieć cały czas zamkniętych oczu.
- No nie wiem.
- Spokojnie jesteśmy już na miejscu. Zresztą wiesz, że ze mną ci nic nie grozi.
- Wiem - powiedziałam, wstając. Byliśmy w jakimś miejscu którego nie poznawałam. - To nie jest nasze mieszkanie. Gdzie my jesteśmy?
- Chciałem ci coś pokazać. Zamknij oczy.
- Niech ci będzie - zamknęłam oczy. Zaczął mnie gdzieś prowadzić. I w pewnym momencie stanęliśmy.
- Otwórz oczy. 
Zrobiłam to co powiedział. Staliśmy na jakimś klifie. Przede mną rozciągał się piękny widok. W wodzie odbijał się piękny zachód słońca. Bucky przytulił mnie od tyłu.
- I jak się podoba?
- Jest niesamowicie. Skąd znasz to miejsce?
- Byłem tu kilka razy. Stwierdziłem, że pokarze je tylko komuś wyjątkowemu. 
Zarumieniłam się.
- I wybrałeś mnie?
- Mhm.
- Dziękuje - odwróciłam się i go pocałowałam.
- Dobra. Idziemy bo się jeszcze przeziębisz.
- Ale przyjdziemy tu jeszcze kiedyś?
- Masz moje słowo.
Potem wróciliśmy do domu, usiedliśmy na kanapie i włączyliśmy jakiś film. Podobnie minęło nam kilka natępnych dni. Bucky odbierał mnie z pracy codziennie.

Pewnego dnia:
Było już późno. Zbieraliśmy się z Buckym do spania i wtedy zadzwonił jego telefon. Poszedł odebrać. Ja czekałam na niego już pod kołdrą. Gdy wrócił, powiedział:
- Steve zaprosił mnie na swoje urodziny i powiedział, żebym przyszedł z tobą bo nie mieliście się okazji poznać.
- A kiedy są?
- Za tydzień w niedziele. Prawie bym zapomniał. Mamy przyjść ubrani w stylu lat 40.
- Nieźle. A załatwisz prezent?
- Jasne.
- To idziemy.

_______________________________

Helo😘

Mam nadziej że podoba wam się rozdział
Chce wam życzyć wszystkiego dobrego w tym ostatnio ciężkim czasie❤️

EmpatiaOnde histórias criam vida. Descubra agora