Rozdział 44 - Wspomnienie w butelce

221 15 9
                                    

Rozdział był aktualizowany! Dodałam wątek, który pominęłam podczas pierwszej publikacji!

Kilka następnych dni Latona spędziła na wpatrywaniu się w ścianę i zapuszczaniu się w najciemniejsze kąty szpitala. Była sobota i czuła się już w pełni zdrowa. Doktor Collins zdjął jej szwy parę chwil temu, mówiąc, że gdyby nie jej status krwi i konieczność powrotu do Hogwartu z chęcią zatrzymałby ją na obserwacji jeszcze kilka dni.

Collins oficjalnie przejął obowiązki jej lekarza prowadzącego i odsunął na bok wszystkie mniej ważne sprawy. Odwiedzał i badał ją codziennie.

— Co mnie tak pokierszowało? — zapytała, przyglądając się sprawnym ruchom, które wykonywał nad jej zasklepionymi ranami.

— Stężenie magii w twoim ciele — odpowiedział. — Nie wiedziała, jak się wydostać, więc poszła po linii najmniejszego oporu... No, skończone! — zawołał z uśmiechem, zawiązując bandaż.

Latona i doktor Collins bardzo dużo rozmawiali. Od kiedy wybiegła z jego gabinetu, dowiedziawszy się, że jej rodzice nie byli nawet w stanie zapewnić jej poprawnej opieki zdrowotnej, Collins zrozumiał, że jeśli chciał pomóc Latonie, musiał polegać na jej zeznaniach. Spędzili kilka godzin na wszechstronnym wywiadzie, tylko po to, aby Collins mógł stwierdzić to, czego obawiał się najbardziej. Latona nie wiedziała, czy to, co robił, było w ogóle legalne, ale mało ją to wówczas obchodziło.

To dlatego wezwał ją i jej rodziców do swojego gabinetu w niedzielę rano. Latona była już spakowana, otrzymała receptę i parę innych papierków. Został tylko wypis, bez którego nie mogła wystawić nosa poza teren kliniki. Na widok swoich rodziców coś dotknęło ją do żywego, a serce pękło na wskroś.

Alexander, dźwigając jej torbę i swój neseser, zapukał do gabinetu ordynatora. Na komendę "Wejść" we troje przeszli przez dębowe drzwi i usiedli na krzesłach przed rozległym biurkiem.

— Oto twój wypis, młoda damo — powiedział Collins, wręczając Latonie zapisany kawałek papieru. — Magiczny wybuch okazał się bardzo szkodliwy dla twojego organizmu, a wypłowienie przyjęło tę drugą, niebezpieczniejszą formę: przeciążenia. To dlatego zdołałaś zniszczyć wszystko, co stało na twojej drodze. Teraz wszystko jest w normie. Nie mniej jednak nalegam, abyś za wszelką cenę starała się kontrolować swoje emocje, które okazały się zwiększać intensywność wypłowienia.

— A czym są te dziwne pojawiające się wokół niej anomalie? — zapytała Aurora, marszcząc brwi. — Dlaczego akurat ją spotkały te wszystkie okropności? Dlaczego to ona musiała przechodzić wybuchy?

— Wykluczyłem już zaburzenia dojrzewania. Państwa córka rozwija się tak, jak powinna. Pobrałem od Latony próbkę materiału genetycznego, aby dowiedzieć się, jaka choroba jest tego przyczyną... Niestety, zbadanie takiej próbki jest niezwykle czasochłonne, ponieważ wymaga specjalnej aparatury. DNA czarodziejów nieco różni się od kodu genetycznego mugoli, a dostęp do niej jest zazwyczaj utrudniony.

— To nie będzie konieczne — odezwała się Aurora. — Nikt w naszej rodzinie nigdy nie chorował!

— Pani Warell — doktor Collins uśmiechnął się nieznacznie, zakładając ramiona na piersi. — Doskonale wiem, co czują rodzice dowiadujący się o chorobie swoich dzieci...

— Proszę nie opowiadać głupot — przerwał mu ostro Alexander. — Choroba? To nonsens! Nasza rodzina jest...

— Najwidoczniej państwa rodzina nie jest tak idealna, jak myślicie — uniósł się, marszcząc brwi.

— Skoro jedna przepowiednia wobec mnie już się spełniła, dlaczego druga nie może, nie? — prychnęła Latona, mając na myśli pierwszą lekcję wróżbiarstwa.

Lesser evil || Harry Potter fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz