Rozdział 19 - Profesor Trelawney

191 13 30
                                    

Latona nie kwapiła się porządnie zawiązać krawatu, kiedy następnego ranka wygramoliła się z łóżka. Wciągnęła na siebie szatę, uczesała włosy, które rozlały się kaskadami po jej ramionach i zawinęła grzywkę na dwa boki swojej twarzy. Tracey i Dafne przypatrywały się jej z uwagą. Latona opowiedziała im wszystko, co zdarzyło się na Colville Terrace, ale dziewczęta nadal nie były przekonane, czy ta aby napewno dobrze postąpiła, uciekając z domu. Widziały poprzednie wydanie "Proroka Codziennego", w przeciwieństwie do Latony, i kiedy zobaczyły wpis o rzekomym ataku Syriusza Blacka na słynną córkę Warellów, przeraziły się.

— Musisz uważać — powiedziała Tracey. — Ten Black może chcieć cię porwać, nawet dla okupu! Nie wiadomo, dlaczego uciekł z Azkabanu, ale był sługusem Sama-Wiesz-Kogo.

— Mojej matce z pewnością będzie to na rękę — rzekła Latona.

— Może w końcu zrozumie swój błąd i cię przeprosi — mruknęła z nadzieją Dafne. — Przecież nie możecie się wiecznie kłócić.

Zeszły do Wielkiej Sali, gdzie od razu natknęły się na Malfoya, który zabawiał czymś sporą grupkę Ślizgonów. Latona dostrzegła, jak udaje, że mdleje; jej kolano już nie bolało, ale było całe sine i od razu zrobiło jej się wstyd. Nie tylko Harry źle znosił dementorów. Zauważyła Gryfonów, łypiących na nich spode łba.

— Nadawałbyś się do cyrku — prychnęła Latona, lekko uderzając go w tył głowy. Ślizgoni zawyli ze śmiechu. — Co dzisiaj mamy? — zapytała, siadając obok Teodora.

— Wszystkie nowe przedmioty — odpowiedziała Pansy Parkinson. — Właśnie, Warell, co wybrałaś, skoro nie byłaś w stanie zrobić tego w tamtym roku?

Latona wyczuła drwinę w jej głosie.

— McGonagall wysłała mi listę przedmiotów i kazała zakreślić te, które chcę studiować — powiedziała, nakładając sobie na talerz kilka tostów. — Wzięłam opiekę nad magicznymi zwierzętami, starożytne runy i wróżbiarstwo.

— To prawie tak samo, jak my — ucieszył się Zabini. — Tylko że ja wybrałem tylko dwa, wróżbiarstwo i opiekę. Reszta tak samo.

— Moim zdaniem runy są bardzo ciekawe i pożyteczne, a wy jesteście po prostu leniwi i nie chce wam się uczyć.

— Równie dobrze mogłabyś zaznaczyć mugoloznawstwo — parsknęła Tracey, co nie graniczyło jednak z pogardą, a rozbawieniem. — Jest takie samo prawdopodobieństwo, że do czegoś ci się przyda.

Podeszła do nich Gemma Farley i rozdała im plan lekcji. Gemma była już w ostatniej klasie i Latonie zrobiło się przykro, że już więcej się nie zobaczą.

— Skarbeńku, a czy twój krawat koniecznie musi żyć własnym życiem? — zaszczebiotała, patrząc na Latonę z uniesionymi brwiami. — No proszę, co za zmiana. Ładną masz tę buźkę, ale nie uchroni cię przed gniewem Snape'a, jeśli zobaczy, jak wyglądasz.

— Tak jest wygodnie! A Snape może mnie co najwyżej cmoknąć — powiedziała Latona. Farley zdusiła w sobie chęć powiedzenia czegoś i tylko pokręciła głową.

Zobaczywszy, że Wielka Sala zaczęła pustoszeć, Ślizgoni, zgodnie z planem, udali się na pierwszą lekcję, jaką było wróżbiarstwo. Klasa znajdowała się na szczycie Wieży Północnej i zanim tam doszli, minęło trochę czasu, bo pomimo dwuletniego studiowania w Hogwarcie, nie poznali jeszcze całego zamku.

Jakie mogło być ich zdziwienie, kiedy, cali zdyszani, dotarli pod klapę w suficie, gdzie zgromadziło się większość uczniów. Nagle, klapa otworzyła się i wysunęła się z niej srebrna drabina. Wspięli się po niej po kolei i znaleźli się w najdziwniejszej klasie, jaką Latona kiedykolwiek widziała. Była cała zastawiona okrągłymi stolikami, a wnętrze wypełniała mętna szkarłatna poświata. Na zniszczonych szafkach i szafeczkach oraz nad kominkiem, w którym wisiał wielki miedziany kocioł, z którego buchała odurzająca woń, leżały porozrzucane pęki świec, talie kart i mnóstwo filiżanek.

Lesser evil || Harry Potter fanfictionWhere stories live. Discover now