Aika wysiadła z samochodu, który zatrzymał się przed małym hotelem niedaleko domu rodziny Sorensonów. Dzisiaj była jej umówiona kolej pilnowania rodzeństwa, miała z Warrenem zmienić Gavina i Tanu. Zabrała torbę z tylnego siedzenia, pożegnała się z Johnem i poszła do budynku. Drobna blondynka z recepcji wskazała jej drogę do pokoju. Gdy zapukała odpowiedział jej głos Warrena, uchyliły się drzwi i mężczyzna wyjrzał przez szparę.
- Upadła góra. - podała przydzielone jej hasło.
Warren wystawił głowę na korytarz, rozejrzał się w obie strony i odsunął się od drzwi by ją wpuścić.
Pokój był nie duży, dwa pojedyncze łóżka, stolik, szafa i drzwi prowadzące zapewne do łazienki, nie potrzeba było więcej i tak mieli tu tylko odsypiać. Rzuciła torbę koło wolnego łóżka.
- Chłopaki już się wymeldowali pełnią teraz swoją ostatnią nocną wartę, jutro o szóstej pobudka. - poinformował Warren kładąc się z powrotem na łóżko.
- W porządku. - odpowiedziała zaglądając do łazienki, która też niczym się nie wyróżniała. - O której śniadanie?
- Od siódmej. - uśmiechnął się złośliwie na co ona zareagowała westchnięciem. - Nie marudź zjemy na mieście.
- Rycerze Świtu, zapewniamy nocleg, zbilansowaną dietę i wykwalifikowaną opiekę medyczną. - powiedziała głosem prezenterki z reklamy.
- Ciesz się tym luksusem, nie wiesz jeszcze jak możesz za tym zatęsknić. - odparł uklepując poduszkę pod głową i moszcząc się wygodniej.
- Rachunek jest na twoje nazwisko? - zapytała wstając i kierując się do drzwi.
- Taaak, a co? - zapytał zmieszany. - Hej gdzie idziesz? - zawołał na domykające się za jej plecami drzwi.
Wróciła po niedługiej chwili i z miną niewiniątka poszła do łazienki ignorując lawinę pytań.
Kiedy wyszła przebrana w rzeczy do spania weszła pokojówka z tacą, którą odstawiła na stół, życzyła im miłej nocy i wyszła.
Aika w lekko podrygując podeszła do stolika.
- O jejciu – powiedziała udając miło zaskoczoną. - Wygląda na to, że pan Burgess postanowił zamówić nam kolację i pokryć cały koszt łącznie z sowitym napiwkiem. - rzuciła mu swoje najbardziej niewinne, przesłodzone spojrzenie.
- Arrghh, tyyyy – zawołał zwlekając się z łóżka. - Miejmy nadzieję, że przynajmniej zamówił ciastka.
***
Rano w ramach zemsty Warren zafundował jej nieludzką pobudkę, zrywając z niej kołdrę. Zdecydowanie trudniej wstawało się gdy zamiast 17 stopni na dworze było 2, Aika szła kurcząc się w swojej puchowej kurtce z oczami wciąż lekko opuchniętymi od snu. Po drodze Warren wstąpił do sklepiku kupić im po kanapce, a dla niej dodatkowo ogromny kubek kawy. Choć zazwyczaj wolała herbatę przyjęła napój z wdzięcznością. Doczłapali pod dom rodzeństwa o szóstej trzydzieści, Warren umiejscowił ich na ławce po przeciwnej stronie ulicy skąd dobrze było widać drzwi wejściowe.
- Ja będę pilnował Kendry ty pójdziesz z Sethem. - Zakomenderował Warren.
- Mhm. - Mruknęła nieprzytomnie. - Powinnam udawać jakąś jego koleżankę z wakacji czy trzymać dystans? - Zapytała ziewając.
- Zazwyczaj trzymamy się w odpowiedniej odległości ale wiedzą, że ich obserwujemy. Z tego co wiem Tanu dużo z nim rozmawiał nie musisz udawać, że go nie znasz.
Siedzieli tak obserwując budzące się miasto, około siódmej trzydzieści Warren wstał i odszedł na róg ulicy, chwilę po nim z domu wyszła Kendra. Rozejrzała się i zauważyła ją siedzącą na ławce, pomachała i ruszyła zapewne w stronę szkoły. Piętnaście minut po niej z domu wybiegł Seth w pośpiechu wyciągnął rower z garażu i popedałował, nawet jej nie zauważając. Uśmiechnęła się pod nosem, wstała i ruszyła truchtem za pędzącym chłopcem. Puchowa kurtka z pewnością nie nadawała się do biegania ale na szczęście dotarcie do szkoły zajęło jej tylko dziesięć minut. Naciągnęła kaptur na głowę żeby się nie zaziębić i poszukała wzrokiem dobrego miejsca żeby przeczekać lekcje Setha.
YOU ARE READING
Złota klatka
FantasyAika dorasta w dość niecodziennym otoczeniu, mimo to niczego jej nie brakuje. Wychowana bez matki bardzo wdała się w ojca , według wszystkich których zna jest jego dokładną kopią. Szesnastolatka od zawsze ambitna w końcu zyska możliwość by się wykaz...