Rozdział 29

1.9K 35 28
                                    

Nadszedł czwartek.

Czyli dzień, którego tak bardzo pragnęłam uniknąć ze względu na ten cholerny wyścig. Teoretycznie mogłabym z nim nie jechać, ale nie wiadomo czy coś się nie stanie mi, albo jemu.

Z samego rana zwlekłam się z łóżka. Dziś miałam odwołane dwie ostatnie lekcje, więc może nie zdechnę w tej szkole.

Nie miałam pojęcia w co się ubrać, tak więc powędrowałam do pokoju brata, który jeszcze spał i wyciągnęłam z jego szafki, jedną z jego czarnych bluzek z jakimś napisem.

- Nie masz swoich ubrań? - zaśmiał się i przekręcił się na łóżku, spoglądając na mnie.

- Tak się składa, że mam, ale nie mam pojęcia co założyć, więc pożyczam sobie to. - pokazałam mu bluzkę, a on tylko pokiwał głową i znowu przekręcił się na drugi bok.

Wróciłam do swojego pokoju gdzie na moim łóżku ujrzałam Williama w samych dresach, bez koszulki. Czy on na prawdę musi?

- A ty co tu robisz? - zapytałam zamykając za sobą drzwi.

- Leżę. - brunet uśmiechnął się, a następnie poklepał ręką w łóżko co znaczyło żebym przyszła do niego.

Niepewnie podeszłam do łóżka i usiadłam obok bruneta. Chłopak jakby wyczuwając moją niepewności, złapał mnie za ręce i przyciągnął mnie do siebie tak , że siedziałam na nim okrakiem.

- William, mój brat nie śpi, a jak zaraz tu przyjdzie to chyba odstrzelę ci łeb. - William zaśmiał się i położył swoje ręce na moich udach.

- Tak serio to przyszedłem ci powiedzieć, żebyś o 21 była gotowa. Olivier będzie chwilę później niż my, a Alex i Mike będą tam czekać. - kiwnęłam głową i zaczęłam toczyć kółka na torsie bruneta.

- Na pewno chcesz tam pojechać ze mną? dopytywał William.

- Zaraz się rozmyślę i nie pojadę. - zażartowałam sobie i przytuliłam się do chłopaka.

- Zdajesz sobie sprawę, że jak wygram to jutro jest impreza u nas? - pokiwałam głową i zeszłam już z Williama, żeby pójść się ubrać, bo nadal byłam w piżamie.

- Zawieźć Cię do szkoły? - William wstał z łóżka i wolnym krokiem do mnie podszedł.

- Możesz zawieźć, ale daruj mi jazdę motorem. Wieczorem wystarczająco się najeżdżę. - chłopak zaśmiał się, pocałował mnie w czubek głowy i wyszedł z pokoju.

Okej, nasza relacja jest dziwna.

Gdy William opuścił mój pokój, ja za ten czas się przebrałam w bluzkę brata i czarne jeansy. Dziś nałożyłam trochę korektora na zaczerwienienia i pomalowalam rzęsy.

Spakowałam zeszyty oraz książki na dziś i jeszcze przed wyjściem powędrowałam do łazienki, zmienić opatrunek na kostce, a w zasadzie ją posmarować maścią i założyć bandaż.

Po krótkim czasie, zeszłam na dół, gdzie chłopaki zajadali się jeszcze tostami, a ja postanowiłam coś chwilę pooglądać, póki mam czas.

- Boli Cię jeszcze? - James spojrzał na mnie z uśmiechem.

- Czasami tak. Jeszcze ciężko mi się chodzić, ale chyba daję radę. - odwzajemniłam uśmiech i usiadłam na kanapie w salonie, włączając jakiś program w telewizji.

Po kilkunastu minutach, gdy William skończył jeść, wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się do jego auta, a nastepnie do szkoły.

Jechaliśmy w ciszy dopóki telefon bruneta nie zaczął dzwonić. Chłopak szybko odebrał, a po jego tonie głosu dało się rozpoznać, że coś jest nie tak.

Kocham cię Mała..Where stories live. Discover now