— Dziękuję, że ze mną tu przyszłaś. — Aaron objął mnie ramieniem, byśmy razem ruszyli do wyjścia z kliniki. — Przez moment miałem ochotę uciec — przyznał zawstydzony.

— Mówiłam ci, że nie musisz mi za coś takiego dziękować. — Uniosłam głowę i uśmiechnęłam się do niego ciepło.

— Wiem — westchnął, przyznając mi rację. — Ale i tak będę to robił, bo wiele to dla mnie znaczy.

Uśmiechnęłam się pod nosem. Kochałam go całym sercem i nawet nie przyszło mi do głowy, by zostawić go z tym samego. Nawet gdyby kazał mi zostać w domu to i tak przyszłabym pod klinikę, by być przy nim kiedy będzie wracał. Nie wepchałabym się z nim do gabinetu, bo rozumiałam, że wstydził się mówić przy mnie o swoich chwilach słabości, w których sięgnął po narkotyki. Nie chciałam dokładać mu więcej stresu. Bolało mnie trochę, że nie chciał przy mnie o tym rozmawiać, jednak nie zamierzałam tego zmieniać na siłę. Wytłumaczył mi kiedyś, dlaczego nie chciał, bym to słyszała. Pragnął być dla mnie kimś idealnym. Przyznanie się do kolejnego błędu było dla niego większą karą niż sama świadomość, że źle zrobił. Nie chciał mnie zawieść.

Ale przecież nikt nie był idealny, a on zbyt bardzo wziął sobie to za punk honoru.

— Wiem, że mieliśmy iść tam wczoraj, ale może dasz się zaprosić na kawę do Misia? — zapytał kiedy szliśmy chodnikiem właśnie w kierunku wspomnianej kawiarni.

— Jak mogłabym odmówić — odparłam ze śmiechem. — Teraz dodają do kaw ciastka korzenne — rozmarzyłam się, przypominając sobie, jak ich smak idealnie współgrał z wczorajszą kawą.

— No wiesz — zawołał brunet. — A myślałem, że chodziło ci o mnie — mlasnął niezadowolony, jednak jego kącik ust zadrżał ku górze.

— Między innymi — uniosłam na niego zaczepny wzrok.

Brunet pokręcił głową z niedowierzaniem i przyciągnął mnie bliżej siebie. Oparłam głowę na jego pierś kiedy stanęliśmy przy przejściu dla pieszych.

Obserwowałam przejeżdżające samochody, oczekując, aż światło zmieni się dla nas na zielony kolor. Poprawiłam swój szalik, kiedy zimny wiatr zawitał nagle i rozwiał moje włosy, sprawiając, że opadły na moją twarz. Ogarnęłam je jednym ruchem ręki. Wtedy mój wzrok spoczął na osobie stojącej po drugiej stronie ulicy. Był to jeden z mężczyzn, których poprzedniego dnia spotkałam w ciemnej uliczce. Stał po drugiej stronie ulicy. Wydawało się, że jeszcze nas nie zauważył i wolałam, żeby tak zostało. Nie był kimś, z kim chciałam wdawać się w jakąkolwiek rozmowę. Tym bardziej po tym co widziałam.

Z niepokoju wyrwał mnie cichy pisk sygnalizacji, oznajmiający zmianę światła na zielone. Wraz z brunetem ruszyłam przed siebie, obserwując cały czas postać nieznajomego. Odetchnęłam z ulgą kiedy zauważyłam, że zwyczajnie przeszedł obok nas.

Dopiero kiedy znalazłam się w ciepłym wnętrzu kawiarni, poczułam się bezpiecznie. Tak jak poprzedniego dnia powietrze wypełniał zapach przyprawy korzennej i świeżo zmielonych ziaren kawy.

Pomachałam do stojącego za ladą Kevina, który ożywił się na nasz widok. Miejsca takie jak to w okresie świątecznym czesto było przepełnione przez ludzi wracających ze świątecznych zakupów. Większość decydowała się wstąpić do kawiarni, by odpocząć po męczących zakupach.

Chłopak podszedł do nas kiedy zajęliśmy stolik, znajdujący się zaraz przy ogromnym oknie z widokiem na świąteczne ozdoby stojące po drugiej stronie ulicy.

Kevin obejrzał się za siebie, a kiedy nie zauważył swojej szefowej, przywitał się ze mną i Aaronem o wiele bardziej swobodnie niż gdyby zrobił to w obecności kobiety. Pozbył się formalnych zwrotów, a tym samym jego zapisywanie zamówień przeciągnęło się o kilka minut, podczas których żartował wraz z moim chłopakiem.

Uciekł dopiero kiedy usłyszał otwieranie się drzwi prowadzących na zaplecze. Zaśmiałam się wraz z Aaronem z jego zachowania. Przecież właścicielką była kobieta, która nie skarciłaby go za rozmowę z przyjaciółmi w pracy, jeśli nie zaniedbywałby swoich obowiązków. A jednak on z jakiegoś powodu się jej obawiał.

— Wracasz dzisiaj do domu? — zapytał Aaron kiedy czekaliśmy na nasze zamówienia.

— Niestety — mruknęłam niezadowolona. — Matka już ostatnio suszyła mi głowę, że nie wracam na noc do domu. — Oparłam głowę na dłoni.

— Po prostu nie może pogodzić się z faktem, że tak szybko dorosłaś i się wyprowadziłaś — sprostował z troską.

— Wcale się nie wprowadziłam — dodałam cicho, jednak widząc pobłażliwy wzrok bruneta, zaprzestałam dalszych tłumaczeń.

To prawda, przez oststnie kilka miesiecy w domu spałam zaledwie kilka razy. Poza tym chłopak wiedział jakie miałam stosunki z matką. On swoją miał daleko w innym mieście i czasami widziałam, jak tęsknił za nią. Dlatego tak bardzo starał się zmniejszyć moje negatywne podejście do nadopiekuńczego zachowania mojej rodzicielki. Tylko że to wcale nie było takie proste. Stałam się dorosła, a zamiast posmakować wolności, czułam się przez nią bardziej ograniczona niż zanim osiągnęłam pełnoletności. Jakby dopiero teraz obudziła się i zwróciła uwagę na to, co jej córka robiła. A wcale nie było to nic niegrzecznego.

— Może masz rację — odpowiedziałam, zamyślając się nad jego słowami chwilę dłużej.

Pomagała mi w tym cicho grająca muzyka z radia. Świąteczne piosenki wprawiały mnie w melancholijny nastrój i pomagały poukładać myśli w głowie. Zawsze kojarzyły mi się ze spokojem i dziecięcą beztroską. Miło wspominałam tamten okres swojego życia, dlatego święta były dla mnie czymś bardzo wyczekiwanym. Bo podczas nich mogłam cofnąć się do swojej dziecinnej wersji.

Poczułam dotyk na swojej dłoni, a po chwili chłopak splótł nasze palce ze sobą. Uśmiechnęłam się do niego ciepło.

Uwielbiałam takie spokojne chwile...

●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Powracam do was z nowym rozdziałem po prawie miesiącu przerwy 😅
Ten tak samo jak poprzedni jest bardzo spokojny.
Czyżby była to cisza przed burzą? Jeśli mnie znacie to dobrze wiecie że tak jest 😂❤
Tylko co może pójść nie tak? 🤔
Aaron zapłacił tamtym facetom i zaczął chodzić do lekarza, więc co może zburzyć ich spokój? 😎

Zanim Cię PoznałamWhere stories live. Discover now