Pełnia

882 33 10
                                    

Theo Raeken siedział w swoim aucie jak co noc.
Zdążył się przyzwyczaić do mrozu sprzyjającemu mu w tych warunkach, lecz tylko to mu zostało. Spał w samochodzie, jeźdźił z parkingu na parking, czasami chodził na spotkania stada.
Nikogo nie obchodził jego los,
przynajmniej tak Theo myślał.

Nie wiedział on jednak, że od czasu pamiętnej walki w szpitalu z łowcami, krążył po głowie jednej becie. I to cały czas.

Przewrócił się z jednego boku na drugi, przykrywając się bardziej cienkim kocem.
Spojrzał na telefon, była 2 w nocy.
Samochód miał zaparkowany blisko lasu, w ukryciu, by żaden policjant go nie znalazł i nie obudził. Była pełnia, więc miał lekki problem z zaśnięciem.
Już miał odpłynąć w krainę Morfeusza,
gdy usłyszał wycie.
Mógł rozpoznać ten głos wszędzie.
Był to głos Dunbara.

Wysiadł z samochodu i ruszył biegiem w las.
Wycie nie brzmiało jak te szczęśliwe, czy radosne, było pełne bólu i cierpienia.
A była pełnia, więc co takiego mogło się stać?
Słysząc dyszenie i czując krew coraz bliżej siebie, przyśpieszył.
Biegł bardzo szybko, sprawdzić czy nic mu nie było. Czy był bezpieczny.
- Liam?- Krzyknął w ciemny las.
Jego głos odbił się echem wśród drzew, a on sam zatrzymał się, nasłuchując odpowiedzi.
- T..Theo?- Usłyszał wyczerpany i słabiutki głos bety.
Raeken zaczął biec używając swoich zdolności i minuta, był przy becie.
Kiedy zobaczył jego stan, przeraził się.

Liam z rozdrapanymi ubraniami, cały we krwi, zmieniony w wilkołaka i ze strzałą w nodze, leżał oparty o drzewo.
Theo podbiegł do chłopaka zdezorientowany i lekko zmartwiony.
- Co Ci się stało! Kto Ci to zrobił..?- Zaczął, sprawdzając jego rany.
Liam jęknął z bólu, patrząc w szare tęczówki chimery.
- C-co ty tu robisz?- Zająkał się, próbując wstać, lecz Theo szybko wybił mu to z głowy.
- Okej, Liam, wygląda to kiepsko.
Wyciagnę strzałę, więc bądź dzielny, dobra?- Rzekł starszy, trzymając nasadę strzały wbitej w nogę Dunbara.
Beta lekko warknął, zamykając oczy.
- Na raz.., dwa, trzy.
Theo wyciągnął strzałę, a Liam ryknął w las.
Dunbar spojrzał pełnymi łez oczami na zaczynającą goić się nogę i dopiero zauważył, że cały czas kurczowo trzymał się Theo.
Starszy w komfortowym geście położył mu ręke na ramieniu, lecz młodszy zaczął warczeć z bólu.
- Csii..spokojnie. Zaraz się zagoisz.- Po tych słowach, Liam oparł głowę o tors Raekena i czekał aż się zagoi.
Theo przez chwilę był zdezorientowany tą sytuacją, ale sam oddał się dotykowi młodszego.
Liam był przytulony do Theo.
A chimerze to nie przeszkadzało.

W końcu po kilku minutach, Liam się uspokoił i rana na nodze się zagoiła. Spojrzał na Theo, który jakby zatopił się w uścisku młodszego i odchrząknął.
- Theo..?- Zaczął Liam.
Theo niezręcznie odkleił się od bety i
spojrzał na jego twarz.
- Gdyby nie ty, pewnie bym sie wykrwawił.
Ta strzała była zatruta..- Powiedział, pociągając nosem.
- Ale teraz żyjesz. Już wszystko dobrze, Liam.- Odrzekł Theo, uśmiechając się.

Nagle z powiewem lekkiego nocnego wiatru, strzała kierowała się prosto w plecy Theo.
Na szczęście, Liam szybko zareagował.
Wychylił się za starszego i złapał strzałę gołymi rękami. Jęknął przy tym z bólu, ale nic nie powiedział, patrząc na zdziwionego Raekena.
- Chyba Cię uratowałem.- Zagarnął Dunbar, gdy Theo uśmiechał się pod nosem, lecz jakże szybko spoważniał, wysłuchując.
- Musimy stąd iść.- Rzekł chimera po chwili.

- Nie odpowiedziałeś mi na pytanie.
Co się stało?- Dodał, gdy byli już w bezpiecznej części lasu.
Liam opuścił głowę i westchnął.
- Dzisiaj jest pełnia. Była ona dla mnie trudna..i jak zawsze poszedłem do lasu, by się przemienić i w spokoju pobiegać po lesie.
Ale nie wyczułem, że przez cały czas ktoś mnie śledził.
Nie mam pojęcia jak to się stało, że ich nie usłyszałem..no i wtedy..najpierw mnie postrzelili w nogę, a później zaczęli mnie gonić.
Jeden z nich rzucił we mnie nożem, drugi zaczął strzelać. Wreszcie udało mi się uciec i jestem tutaj. Ale nie jestem pewien, czy znowu nie zechcą nas zaatakować...- Opowiedział beta, rozglądając się niespokojnie po lesie.
Theo próbował sobie poukładać myśli.
Czyli łowcy ponownie są w miasteczku i strzelają w pełnie.
- Spokojnie, zabiore Cię stąd. Scott wiedział?- Dopytał, lecz po minie młodszego zrozumiał, że coś było nie tak.

Pomógł mu wstać i jedną ręką na talii, drugą na brzuchu, szedł z nim przez las.
- Dlaczego zawsze mnie ratujesz? Odkąd odszedłeś po bitwie z łowcami..myślałem, że Cię już nie zobaczę. A tu jesteś.
I znowu ratujesz mi tyłek.- Powiedział beta, patrząc na Raekena.
Theo się zaśmiał, lecz szybko odpowiedział.
- Chyba coś nas do siebie ciągnie.
Pożałował tej odpowiedzi, lecz widział ten mały uśmiech u Liama.
Ah, to będzie długa noc.

/////////////////

Heeej! Krótki na początek ;)

Jak wam się podoba?
Chcielibyście takie coś czytać?
Baardzo pomogą mi odpowiedzi, także dziękuje!

Buziaczki, Nela!<3

Thiam | One shotsWhere stories live. Discover now