37. Okruchy

1.1K 123 80
                                    

Ze zgrozą spostrzegłam, że Yvette wyjęła z torby sporą strzykawkę. Odbezpieczyła igłę i zbliżyła ją powoli do mojej twarzy, napawając się moim rosnącym z sekundy na sekundę przerażeniem. Oddychałam spazmatycznie, zacisnęłam powieki i odwróciłam głowę, żeby trzymać się jak najdalej od tego jadowitego kolca.

— Błagam, nie rób tego... — wydyszałam. Kręciło mi się w głowie. Miałam wrażenie, że zaraz stracę przytomność. Może to byłoby nawet lepsze w tej sytuacji. Przynajmniej niczego bym nie czuła... Wybuchłam płaczem i zaczęłam drzeć się wniebogłosy, chociaż wiedziałam, że nikt prócz Yvette nie mógł mnie usłyszeć. A ona zaśmiewała się do rozpuku. Bawiły ją moje wrzaski. Moje łzy rozśmieszyły ją do łez. Śmiała się i płakała, aż niespodziewanie odwróciła się w stronę drzwi. Poderwałam z nadzieją głowę i wypuściłam krótki oddech ulgi. W otwartych drzwiach znikąd pojawił Maks, trzymając pistolet wycelowany w naszym kierunku.

— Puść ją! Odejdź od niej natychmiast! — krzyknął.

Yvette szybko stanęła tuż za mną i wycelowała koniec strzykawki w moją szyję.

— Jeśli strzelisz, wbiję jej igłę z trucizną w tętnicę! Umrze w kilka sekund! — zawołała z dziką satysfakcją w głosie.

Maks stał z bronią wycelowaną w Yvette. Nawet na mnie nie patrzył. Oddychał ciężko, wyglądał jednak na opanowanego. Ręce mu nie drżały. Był skupiony na celu.

— Wiedziałem, że cię tu znajdę... Yvette... — syknął, niepostrzeżenie podchodząc krok bliżej.

— Świetnie, chociaż szczerze mówiąc obstawiałam, że pędzisz teraz po depozyt... Właściwie to pozytywnie mnie zaskoczyłeś. Nareszcie jest dla ciebie coś ważniejszego niż ten jebany kraj.  Więc tym bardziej się cieszę, że cię tego pozbawię... — syknęła. Kątem oka widziałam jej dłoń zaciskającą się mocno na strzykawce. Yvette była gotowa w każdej chwili wtłoczyć we mnie śmiercionośną substancję.

— Fajne to miejsce, prawda? — ciągnęła. — Takie symboliczne. Tyle wspomnień... Pamiętasz nasz pierwszy pocałunek? Wybrałam to miejsce, bo tutaj wszystko się zaczęło. Tutaj się w tobie zakochałam. I tutaj wszystko się skończy! — krzyknęła piskliwym głosem.

— Odejdź od Michaliny, rzuć to co masz w dłoni. Inaczej ci tę dłoń odstrzelę, palec po palcu! — zagroził Maks, pierwszy raz okazując większe emocje.

Kątem oka dostrzegłam, że Yvette pokręciła głową i roześmiała się.

— Nie strzelisz, nie jesteś w stanie zrobić mi krzywdy. Wiem, że masz do mnie słabość. Inaczej już dawno byś mnie przejrzał — zakpiła. — To ty rzuć broń, Maks, wtedy być może podejmę jakieś pertraktacje... — Urwała na chwilę. — Albo i nie...

Nagle poczułam mocny ucisk ręki na ramieniu i ukłucie. W tym samym momencie huknęło. Siła uderzenia odrzuciła Yvette do tyłu. Jej ciało uderzyło z impetem o jakąś zardzewiałą maszynę. Maks podbiegł do mnie i szybko wyciągnął igłę z mojego ciała...

— Spokojnie, kochanie... — szepnął, badając z uwagą specyfik w strzykawce. — Tylko trochę dostało się do krwiobiegu. Nic ci nie będzie... Możesz za chwilę poczuć się lekko odurzona. Ale to po kilku godzinach powinno minąć... — mruknął, z troską w oczach lustrując moje drżące ciało. — Jesteś ranna? Zrobiła ci coś jeszcze?

Potrząsnęłam głową i zalałam się łzami. Nie byłam w stanie wykrztusić z siebie słowa. Trzęsłam się i miałam ochotę zwymiotować. Ukłucie w szyi pulsowało piekącym bólem. Tak jakby przed chwilą to miejsce dotknął rozżarzony pręt. Maks ostrożnie przeciął linkę za moimi plecami i uwolnił mi ręce oraz nogi. Nie patrząc mi w oczy przycisnął moją głowę do piersi i pocałował mnie w czoło. Słyszałam szybkie bicie jego serca. Pochylił się i spojrzał mi w oczy, gładząc mnie po bolącym policzku, pękniętej wardze.

Mentor² - Depozyt prawdy [Zakończone ✓]Where stories live. Discover now