14. Powody

1.6K 164 82
                                    

Ponad lasem niebo nabierało już z wolna szarawo-fioletowej barwy. Zbliżał się świt, a my siedzieliśmy od kilku godzin na podłodze tarasu i przelewaliśmy w siebie nawzajem swoje dusze, opowiadając o wszystkim, co nas w życiu cieszyło, bolało, nie dawało spokoju... Dopiero tej nocy odkryliśmy się do końca, tak jakbyśmy doczytali ostatnie, wyrwane lecz odnalezione karty z ulubionych powieści. Z głową opartą o ciepłe ramię Maksa odpływałam, wsłuchana w niską melodię jego głosu. Widziałam go oczami wyobraźni,
dwudziestoletniego młodzieńca, którego ambicje przewyższały plany i oczekiwania kilku ludzi razem wziętych. Uśmiechałam się do tego prymusa, zachwycając każdym szczegółem, każdym z pozoru nieistotnym elementem. Zebrane w całość tworzyły obraz człowieka, którego pokochałam całym sercem.

Maksymilian opowiadał o sobie dość niechętnie, jednak nie potrafił mi odmówić, zwłaszcza, że były moje urodziny, a moim życzeniem było wysłuchać jego wspomnień z młodości. Jak przez mgłę docierały do mnie ciche, przesycone nostalgią zdania, strzępki pamięci, wycinki historii. Nie mogłam jednak oprzeć się mglistemu wrażeniu, że nie mówił mi wszystkiego, że pewne fakty ukrył, o pewnych sprawach nie wspomniał, niektóre rzeczy pominął bądź tylko zdawkowo zaznaczył ich istnienie. Nie miałam siły dopytywać, powieki ciążyły mi jakby ważyły tonę. Ziewnęłam przeciągle, ułożywszy się wygodniej na żywej poduszce.

- Michasiu... Czas do łóżka, powinnaś przespać się chociaż kilka godzin... - szepnął Maks. Poczułam jak czule odgarnia mi włosy z twarzy, a następnie bierze na ręce. Automatycznie objęłam go za szyję, wtulając głowę w zagłębienie przy obojczyku. Pachniał jak piernikowe serce z lukrem.

- Ale ja nie chcę zostawać sama... - mruknęłam, kiedy dotarliśmy już do drzwi mojej sypialni i Maks postawił mnie ostrożnie na puszystym dywanie. Zapadłam się, podłoga wciągała mnie wgłąb niczym ruchome piaski. Może jednak to stare wino nie było już dobre? A może po prostu wypiłam za dużo. Zakręciło mi się w głowie od tej surrealistycznej wizji i objęłam szyję Maksa, niemal opierając całą sobą o jego ciało.

- Zostań ze mną... - mruknęłam nieprzytomnie, ostatkiem sił utrzymując oczy otwarte.

W szarym świetle świtu sączącym się przez wysokie okno na końcu korytarza Maks wydawał się jakiś inny, odległy, nieprzystępny. Nie chciałam się z nim rozstawać nawet na kilka godzin i lgnęłam do niego jak kotka spragniona czułości. Westchnął ciężko i zacisnął szczęki. Pod palcami wyczułam, jak mięśnie jego barków się spięły.

- Nie mogę... Chciałbym, ale nie mogę - sapnął, patrząc na mnie zbolałym wzrokiem.

Moje przytępione sennością zmysły ożywiły się nieco na te słowa.

- Nie możesz zostać? Dlaczego?

- Po prostu... Nie mógłbym ci się oprzeć - uśmiechnął się i musnął wierzchem dłoni mój policzek, a potem lekko połaskotał w nos. Wyczułam, że jego żartobliwy gest był podszyty czymś jeszcze. Może chciał zamaskować swoje zdenerwowanie?

- To nie opieraj... Ja wcale nie chcę, żebyś to robił - uśmiechnęłam się znacząco.

- Muszę, kotku. Obiecałem to twojemu ojcu. Dałem mu słowo, że do tego nie dopuszczę... Poza tym... Są jeszcze inne powody...

- Ale to było po tym, jak mnie wykupiłeś, prawda? - weszłam mu w słowo z zadziwiającą jak na mój stan werwą. - Teraz już wszystko się zmieniło, nie obowiązuje cię ta umowa... Zresztą ojciec się przecież nie dowie.

- Twój ojciec nie wycofał się z tego, więc umowa wciąż mnie obowiązuje, bez względu na to, czy się dowie - odparł sucho i odsunął się lekko, unikając mojego spojrzenia.

Mentor² - Depozyt prawdy [Zakończone ✓]Where stories live. Discover now