Oparłam głowę na swoich dłoniach, decydując się jednak wsłuchać w ich rozmowę. I tak nic lepszego do roboty w tamtym momencie nie miałam.

~~~

Wstałam z fotela, przeciągając się jak rozleniwiony kot. Powoli, bez pośpiechu, tak aby każdy mięsień mojego ciała miał okazję się przeciągnąć. Nie mówiąc już o  kolanach, które przy wstawaniu wydały z siebie głuchy trzask, jakbym miała co najmniej pięćdziesiąte na karku. Do tego wieku jeszcze trochę mi brakowało, jednak mój organizm sam decydował, w jakim tempie zamierzał się zestarzeć. Nic go nie powstrzymało, nawet czas.

Zaczęłam owijać szyję szalikiem, w końcu na dworze panował mróz,  który sparaliżował pół miasta. Ludzie ślizgali się samochodami po drogach, nie mogąc ruszyć pod górkę ze świateł, a nawet kilka pojazdów zjechało na sam jej dół. Dobrze, że w tym czasie naprawdę niewiele samochodów wyjechało na drogę. Odśnieżarki jak zwykle reagowały z opóźnieniem. Nie dziwiłam się. Nikt się tego nie spodziewał. Pomimo że był grudzień, to śniegu można było szukać z lupą. A tu proszę, taka niespodzianka na początek dnia.

Założyłam czapkę na głowę, dotykając przez przypadek swoich okularów.

Cholera.

Ściągnęłam wściekła oprawki. Oczywiście musiałam być na tyle niezdarna, by ich dotknąć.

Nie mając innego wyboru, przetarłam szkła szalikiem. Już wiedziałam, że kiedy tylko zapadnie zmrok, będę widziała pełno odblasków i smug widocznych przez świecące światła latarni.

Uniosłam głowę, widząc pochodzącego do mnie i Debby Damona. Posłałam mu pytające spojrzenie, a blondynka udawała, że siłuje się z rękawiczkami, byle by nie spojrzeć mu w oczy. Miałam ochotę trzepnąć ją w głowę. Tak nigdy go nie zdobędzie.

— Wracacie teraz do domu? — zapytał brunet, na dłuższy moment zatrzymując wzrok na Debby.

— Idę zaraz do Aarona — odezwałam się jako pierwsza, by zachęcić blondynkę do rozmowy.

Jak zwykle podziałało.

— Ja wracam do domu — uniosła wzrok na chłopaka, lecz nie była w stanie długo wytrzymać i po chwili odwróciła głowę w moim kierunku.

— Super, właśnie idę w tamtym kierunku. — Ucieszył się chłopak. — Poczekasz na mnie? Muszę tylko przekazać coś siostrze.

No tak, jego siostra dorabiała sobie do studiów jako kelnerka. To dzięki niej mogliśmy przebywać w tym miejscu całą grupką, nie będąc wygonieni przez właścicielke, kiedy niektórych ponosiły emocje.

— Będziemy na zewnątrz — zgodziłam się na prośbę chłopaka, wyręczając blondynkę.

Na twarzy bruneta pojawił się szeroki uśmiech zadowolenia.

Odwróciłam głowę. Policzki Debby zaczerwieniły się, a oczy zaświeciły jak dwa diamenty.

Uśmiechnęłam się rozbawiona jej reakcją.

Wyszłyśmy na zewnątrz, a ja przytrzymałam swój szalik bliżej szyi, kiedy sypiący śnieg próbował wtargnąć mi pod niego. Obok mnie stanęła Debby. Wciąż się nie odzywała odkąd wyszłyśmy z kawiarni.

— Żyjesz jeszcze? — zapytałam ze śmiechem.

Dziewczyna uniosłam na mnie spojrzenie, a jej twarz wciąż pokrywał delikatny rumieniec.

— Damon z nami wraca — odparła, jakby dopiero zaczęło to do niej dochodzić.

Wywołało to u mnie szczery śmiech. Była taka niewinna, nieśmiała i nieświadoma jak wiele chłopaków odwracało za nią wzrok. Większość z nich onieśmielała swoim wyglądem aniołka. Jednak ona wciąż myślała inaczej. Miała pewność, że wcale nie była aż taka piękna i to był powód, dla którego jeszcze nigdy nie miała chłopaka. Widziałam jak wstydziła się tego, kiedy inne dziewczyny rozmawiały przy niej o swoich byłych lub obecnych wybrankach serc. Nigdy jednak nie starała się na siłę jakiegoś znaleźć. Lecz tym razem naprawdę była całkowicie oczarowana Damonem.

Zanim Cię PoznałamWhere stories live. Discover now