Po Pracy Czas Na Rozmowy (O Pracy)

13 3 0
                                    

Po obejrzeniu miejsca zbrodni przez techników, Henry i Steve mogli wrócić na posterunek.

Żaden z nich jednak się tam nie spieszył.

Henry usiadł na schodach, prowadzących na ganek. Rogers zauważył go, wychodząc z domu, postanowił się dosiąść, widząc, że coś było nie tak.

– Martwisz się? – spytał Steve.

– Nie wiem. Przez te kilka miesięcy spokoju, czułem się lepiej. Hinapie to stworzenia bardzo ciężkie do namierzenia i złapania – zauważył pan Jellybean. – Rząd jest bezsilny, my jako zwykli aniołowie też nie zdziałamy dużo, jeśli będziemy działać na własną rękę. Wiem, bo próbowałem.

Prawda była taka, że chociaż rząd, jak to rząd, przyjął oficjalną wersję, że morderca już nie zagraża społeczeństwu, co oznaczało, że pracownicy zostali zmuszeni do porzucenia swoich śledztw, związanych z tą sprawą.

Oczywiście Henry, mimo że nie było tego w papierach, dalej starał się znaleźć mordercę.

Było to niestety bezskuteczne.

Wszystkie tropy prowadziły donikąd, nie było świadków, bo każdy, kto spotkał hinapię, albo był już martwy, albo zwyczajnie tego nie pamiętał.

W końcu, tak jak wszyscy, odpuścił. Chociaż z tyłu głowy dalej miał myśl, że to jeszcze nie koniec.

– Co teraz zrobimy? – spytał nagle Rogers, wyrywając Henry'ego z zamyślenia.

Jellybean wziął głęboki wdech i spojrzał na niebo, które było wyjątkowo czyste tego dnia.

– Nie wiem, na razie musimy wykonywać polecenia Michaels'a, ale mam już dość tych ciągłych porażek – przyznał. – Jesteśmy do niczego, dlatego ten cały rząd nie ma sensu. W walce z demonami potrzebne są anioły, nie banda faelie, uważająca się za lepszych od innych – mruknął.

– Hej, ostrożnie z tym, jakby nie patrzeć jesteś otoczony przez rządowych, którzy z chęcią wsadzą cię do więzienia za takie słowa – zaśmiał się Rogers. – Nie mówiłeś ostatnio, że poznałeś w końcu chłopaka swojego syna? – spytał po dłuższej chwili.

Henry uniósł prawą brew.

– Co to za nagła zmiana tematu? – spytał, niby niezadowolony, ale po jego tonie głosu Steve poznał, że nieco się rozluźnił.

– Tak pytam, bo wspominałeś coś przelotem, ale nic konkretnego – odparł Rogers. – Oczywiście nie musisz mi opowiadać, po prostu jestem trochę ciekaw.

– Tak, poznaliśmy Matt'a w końcu. To fajny chłopak, trochę skrzywdzony przez los, jego mama jest niepełnosprawna, więc on musiał zamieszkać ze swoją kuzynką. Ogólnie było miło, zjedliśmy razem kolację, później chwilę u nas posiedział i poszedł – powiedział Henry. – Tylko...

– Coś się stało? – Steve był zmartwiony.

– Sam nie wiem, po prostu Harry nie wyglądał na zadowolonego, że poznaliśmy Matt'a. A przecież znają się już prawie pół roku, to chyba wystarczająco dużo, by przestawić go nam, tym bardziej że są razem – zauważył Jellybean. – Pewnie przesadzam, przepraszam.

– Znając życie, Harry był po prostu zestresowany. – Rogers poklepał Henry'ego po plecach. – Przecież sam mówiłeś, że to jego pierwszy prawdziwy związek. Dzieciaki się wstydzą zwyczajnie, z każdym kolejnym będzie już coraz lepiej – zaśmiał się. – Poważnie, sam powinieneś wiedzieć, że przedstawianie swojej drugiej połówki rodzicom jest strasznie stresujące. Masz w głowie te wszystkie myśli, a co jeśli się nie polubią? A co jeśli będą mieli coś przeciwko? A co jeśli zakażą nam kontaktu i każą się przeprowadzić na drugi koniec kraju? – Steve wydawał się mówić o tym z jakąś dziwną pasją, jakby sam przeżył coś takiego.

Angel's Quest: An Angel CriedWhere stories live. Discover now