Rozdział 30

1.9K 65 55
                                    

-Co masz na myśli?- spojrzałam na niego pytającym wzrokiem

-Cóż-głośno westchnął i przegryzł dolną wargę- To wszystko jest ostro pojebane. Nigdy o tym nikomu nie opowiadałem więc nawet nie wiem od czego zacząć

-Od początku Kylian, bez żadnych tajemnic- przewróciłam oczami

-Dobrze- zaczął i znów usiadł na huśtawce- Jak zdążyłaś zauważyć wychowałem się na tej dzielnicy. I nigdy nie było tutaj za kolorowo, to że nie mieliśmy na nic pieniędzy było najmniejszym problemem. Miałem dziewięć lat a mój kuzyn dwanaście, gdy na naszych oczach postrzelili jego mamę

-Kto to zrobił?- szepnęłam przerażona i wpatrywałam się w posturę Kyliana

-Można powiedzieć, że powstały tutaj jeszcze gdy mnie nie było na świecie dwie grupy przestępcze rywalizujące przeciwko sobie o tak zwane terytoria- wzruszył ramionami- Każda rodzina, która tam mieszkała musiała się deklarować do jakiej grupy przynależy i jednocześnie stawały się wrogami tej drugiej. I tak też zrobiła rodzina mojego kuzyna. Przynależała do noir gang, którzy zajmowali północną część dzielnicy. Ojciec Bastiana był ćpunem i alkoholikiem wiele razy sprowadzał na rodzinę problemy lecz pewnego dnia się doigrał. Przespał się z żoną jednego z blanc gang, a gdy ten się o tym dowiedział to z zazdrości i złości zabił Patricie czyli matkę Basitana.

-Matko- pokręciłam głową z niedowierzaniem i poczułam jak przez moje ciało przechodzi nieprzyjemny dreszcz

-Bastian obiecał, że gdy tylko dorośnie to pomści swoją matkę i tak też zrobił. Po sześciu latach znalazł tego gościa co zabił mu matkę i przykładając mu broń do skroni kazał błagać o przebaczenie aż w końcu go zastrzelił- wzruszył ramionami- I dzięki temu wywołał jeszcze większą wojnę niż była do tej pory. Obie te grupy wybijają się nawzajem od kilku lat dlatego tak rzadko tu jeżdżę i dlatego tez zabrałem rodziców daleko od tego miejsca.

-To w takim razie dlaczego wyprawiałeś mu urodziny, dlaczego utrzymujecie dalej kontakt?- założyłam ręce na klatkę piersiową i zaczęłam chodzić dookoła huśtawki próbując rozumieć co ten chłopak właśnie do mnie mówi

-Bo mam u niego dług-wysyczał- I jest też głównym szefem, więc z racji tego że jestem mu najbliższym to w ramach podziękowania muszę mu wyprawiać imprezy powitalne i dbać o to by niczego mu nie brakowało

-Jaki dług?- zapytałam zdezorientowana i spojrzałam na Kyliana, który wywrócił oczami

-Dług wdzięczności- wzruszył ramionami i przestał mówić oczekując kolejnego pytania

-Kylian, miało być bez kolejnych tajemnic- przymrużyłam oczy i podeszłam do chłopaka łapiąc go za dłoń- Chce widzieć wszystko

-Wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?- zaśmiał się pod nosem i pogłaskał mnie po głowie- Kiedyś byłem sam w pubie do którego Cię zabrałem i bardzo dużo wypiłem. Wracałem do domu sam i przy jednej z uliczek zaczepił mnie jakiś chłopak. Wtedy nie wydawało mi się to podejrzane bo przecież byłem na swoim terytorium ale kiedy podszedłem bliżej zauważyłem ma na ręce białą opaskę i wiedziałem, że będę miał kłopoty. Zacząłem uciekać na tyle na ile pozwał mi stan zdrowia i kondycja ale nie minęła chwila a przede mną stanął czarny Van, z którego wysiadło dziesięciu gości mających kije baseballowe i kastety. Myślałem, że to dzień sądu i że umrę. Nagle pojawił się Bast ze swoimi największymi kolegami i pomogli mi. A tak to już u nas działa, jeżeli ktoś pomoże tobie to masz u niego dług wdzięczności. Jak się okazało Bastian w zamian za to odebrał mi to co najbardziej kochałem

-Wziął Cindy jako zapłatę za dług?- zapytałam wyraźnie zdenerwowana- To pojebane

-Jak cały ten świat- wzruszył ramionami

Two different worldsWhere stories live. Discover now