27

18 1 0
                                    

– Sheila! – usłyszała tuż nad swoją głową, przez co podrywając się w zawrotnym tempie od razu tego pożałowała – wstawaj, wracamy do domu – złapał ją za ramiona i delikatnie unosząc, pozwolił by jej obolałe nogi znowu zetknęły się z podłogą.

– Czekaj – zatrzymała go ręką i niewiele myśląc, odwróciła się w drugą stronę, pozbywając się wszystkiego co znajdowało się w jej organiźmie. Nicolas widząc to bez nawet chwili namysłu, chwycił za jej gęste czekoladowe włosy i odgarniając je do tyłu delikatnie wolną ręką masował ją po plecach.

– Już lepiej? – zapytał, gdy dziewczyna w końcu odetchnęła z ulgą, ze swoich oczu i policzków wycierając cieknące łzy.

– Mhm – przytaknęła głęboko przy tym oddychając, a jej samopoczucie nadal nie było w najlepszym stanie.

– Zrzygaj mi się do samochodu, a przysięgam, że cię zamorduje – wyszeptał i pomagając jej wstać, poprowadzić w stronę wyjścia z altany.

Chwiejnym i bezsilnym krokiem, cały czas podpierana jego silnymi ramionami, szła waskim chodnikiem wśród ozdobnych drzew, aż do momentu gdy nie doszli do ulicy, na której stał znany jej samochód Richarda.

– A moją torebka? – przypomniała sobie gdy już miała wsiadać do środka.

– Wziąłem – potwierdził i usadawiając ją na miejscu pasażera, zapiął pasy bezpieczeństwa, zamykając przy tym drzwi.

Nie był zachwycony z jej wyglądu a tym bardziej zachowania jakim sobą w tym momencie reprezentowała, ale nie mógł nic na to poradzić. Dobrze rozumiał, że chciała się zabawić, ale nie mógł pojąć dlaczego aż do takiego stanu. Zapach alkoholu i papierosów jaki się od niej unosił, odczuwalny był w całym aucie, przez co ciężko było mu sie skupić. Kierując w drodze powrotnej, starał się jechać drogami gdzie policja by go nie złapała, a śpiąca obok Sheila, która pomimo swojego pijackiego stanu, wyglądała nadal słodko, jedynie go rozpraszała.

Co jakiś czas zerkał na jej spokojną twarz, nie mogąc się nadziwić, że pomimo rozmazanego tuszu do rzęs i delikatnej różowej pomadki nadal wyglądała dobrze. Jej sukienka była nieco brudna, włosy potargane a obcasy w których do tej pory się męczyła, leżały teraz na tylnich siedzeniach, dając wolność obolałym stopom.

Gdy w końcu podjechali pod kamienicę, Nicolas zaprkował samochód tam gdzie zazwyczaj robi to Richard i wysiadając na zewnątrz, zaciągnął nosem. Obszedł auto dookoła i otwierając drzwi od strony Sheili spojrzał na nią i unosząc delikatnie kącik ust do góry, pokręcił głową.

– Morgan – szepnął lekko szturchając jej ramię, ale nawet to nic nie dało. Wzdychając zrezygnowany, odpiął pas bezpieczeństwa i wsuwając jedną rękę pod kolana a drugą pod ramię, uniósł ostrożnie, wyciągając z samochodu.

Dziewczyna wyglądała jakby co najmniej nie żyła, dlatego zatrzaskując za sobą pojazd, zabrał jedynie to co należało do Sheili i ostrożnie stąpając po nierównym chodniku, wszedł do klatki schodowej, kierując się pod właściwe drzwi. Nicolas nie odczuwał zmęczenia ani ciężaru jaki spoczywał na jego rękach, a wręcz przeciwnie. Wchodząc do mieszkania, nawet się nie zachwiał. Najciszej jak tylko potrafił, by tylko nie obudzić śpiącej matki i rodzeństwa, skierował się w stronę swojego pokoju, kładąc nadal nieprzytomną dziewczynę na swoim łóżku. Ostrożnie przykrył ją kołdrą, tak by się nie obudziła i odkładając jej rzeczy na biurko usiadł na krześle i w pół mroku jaki panował, dokładnie się jej przyglądał.

Nie potrafił opisać dlaczego tak się zachowywał, ale patrzenie na nią jak śpi, sprawiało mu wiele radości. Spodziewał się tego, że być może jak się obudzi będzie na niego zła, że nie zawiózł jej do ośrodka, ale nie zamierzał się tym przejmować. Sprawnym ruchem zdjął z siebie kurtkę i wskakując do swojego łóżka, delikatnie objął ją ramieniem, po czym przysuwając ja sobie bliżej, by ogrzać jej zmarznięte ciało, uśmiechnął się w sposób najpiękniejszy z możliwych, po czym przymykając powieki zasnął przed oczami mając cały czas jej piękną twarz.

Change FateWhere stories live. Discover now