Rozdział 25

25.7K 2K 641
                                    

Szum wody rozdzierał panującą w willi ciszę niczym kartkę papieru. Kiara słyszała swój ciężki oddech i czuła własne serce, które biło w piersi nienaturalnie szybko. Stała bez ruchu, nie będąc w stanie postawić choćby kroku i wpatrywała się w zabarwioną krwią wodę.

Jej ciało zdawało się sparaliżowane, niezdolne do ruchu, zupełnie jakby podeszwy butów zrosły się z podłogą.

– Mamo? – Głos, jaki wyrwał się z jej ściśniętego przerażeniem gardła przypominał słaby szept. – Mamo? – powtórzyła, choć wiedziała, że nie mogła liczyć na żadną odpowiedź.

Zamknęła oczy i kurczowo zaciskając dłonie w pięści, wbiła paznokcie we własną skórę. Potem zmusiła się do postawienia pierwszego kroku. Woda chlupnęła pod jej butem. Uniosła powieki, dopiero gdy poczuła pod palcami chłód klamki. Stała przed drzwiami, zza których dobiegał szum wody i nie potrafiła odnaleźć w sobie dość siły, aby je otworzyć.

To tylko koszmar, pomyślała, chwytając się tego krótkiego zdania niczym ostatniej deski ratunku, który miał ocalić ją przed tym, co zdawało się nieuchronne.

Nabrała w płuca głęboki wdech, czując, że jej serce oplótł ból tak potężny, że byłby gotów zetrzeć je w proch. Nacisnęła klamkę, popchnęła drzwi i unosząc powieki, przekroczyła próg łazienki. Woda znowu chlupnęła pod jej butami. To właśnie na nich w pierwszej kolejności skupiła swoją uwagę. Potem powiodła spojrzeniem po brudnej od krwi wodzie i wstrzymała oddech, gdy dotarła do ogromnej wanny, z której się wylewała.

Ujrzała swobodnie zwisającą dłoń. Chude, zakrwawione palce opuszkami muskały jasne kafelki. Ręka jej matki była nienaturalnie blada.

Kiara przesunęła wzrokiem po jej nagim ramieniu. Wstrzymała oddech, gdy dostrzegła papierową twarz, szeroko otwarte oczy i martwe spojrzenie. Krew skapywała z rozciętego nadgarstka, brudząc wodę, która płynęła w stronę dziewczyny.

Z jej ściśniętego gardła wyrwał się cichy szloch, który zabrzmiał niczym nawoływanie: ''mamo''. Cofnęła się o krok. Jej ciało przeszył nagły dreszcz, gdy plecy zetknęły się z twardą ścianą. Osunęła się po niej, nie bacząc na to, że wylądowała w brudnej od krwi wodzie. Starała się nabrać choćby jeden wdech, ale nagle nawet oddychanie stało się tak bardzo trudne.

Zacisnęła drżące palce dookoła własnego gardła, walcząc o każdy oddech. I choć pragnęła odwrócić wzrok, nie była w stanie przestać na nią patrzeć.

Minęło kilka nieznośnie długich minut, nim w końcu zdobyła się na jakikolwiek ruch – wydobyła z kieszeni płaszcza swój telefon, wybrała numer i wciąż patrząc na martwe ciało matki, przycisnęła urządzenie do mokrego od łez policzka.

– Proszę – szepnęła po czwartym sygnale. – Proszę, odbierz...

Nie odebrał. Ani za pierwszym, ani za drugim czy trzecim razem. Obiecał, że będzie przy niej zawsze, ale teraz, kiedy najbardziej go potrzebowała, zdawał się po prostu zniknąć.

Wybrała inny numer.

– Kiaro? – Głos Felixa rozbrzmiał w słuchawce, a ona nagle pojęła, że nie była w stanie wydobyć z siebie choćby słowa. – Halo? Jesteś tam?

– Ja... – Ostry ból zapiekł ją w gardle. – Ona nie żyje...

– Co? Kto nie żyje?

– Moja matka...

Po jej słowach nastała dłuższa chwila ciszy.

– Kiaro...

– To ja jej to zrobiłam – wtrąciła, wciąż nie potrafiąc oderwać od niej wzroku. – To ja ją zabiłam...

– Gdzie jesteś?

– Boże, tyle tutaj krwi...

– Kiaro, hej. Jesteś w swoim domu?

– Tak.

– Zaraz tam przyjadę, okej? Nie ruszaj się.

Połączenie zostało przerwane, zanim zdołała cokolwiek dodać. Telefon wysunął się spomiędzy jej palców i z trzaskiem wylądował w wodzie. Właśnie wtedy dostrzegła, że dłoń jej matki się poruszyła – palce drgnęły.

Odwróciła ku niej głowę. Od ścian łazienki odbił się dźwięk łamanych kości. Spomiędzy bladych warg Olivii Morton wypłynęła szkarłatna krew. Kiara zacisnęła powieki, wiedząc, że to wszystko było wynikiem jedynie jej zmęczonego i przerażonego umysłu.

– Zostaw mnie – poprosiła, przyciągając do siebie kolana. Objęła je ramionami. – Proszę, zostaw mnie...

Coś nie pozwalało jej jednak pozostać w miejscu. Jakaś niewytłumaczalna siła zmusiła ją do uniesienia powiek i ruszenia w przód. Jej ciało nagle nie znajdowało się już pod jej kontrolą.

– Proszę – załkała żałośnie, czując pod opuszkami palców lepkość wody.

Nie potrafiła się zatrzymać. Brnęła do przodu, przez brudną od krwi wodę, w kierunku martwego ciała matki, która patrzyła prosto w jej oczy, jakby śledząc każdy ruch dziewczyny. Wyciągnęła ku niej własne dłonie i gdy już miała dotknąć zimnej skóry, czyjeś palce boleśnie zacisnęły się dookoła jej nadgarstka.

Uniosła głowę i oczami pełnymi łez spojrzała na Felixa.

– Zabiorę cię stąd, Kiaro.

– Nie. – Wyrwała się z jego uścisku.

Felix nie pozwolił jej jednak podejść bliżej martwego ciała. Objął ją w talii. Kiara szarpała się i krzyczała. Była jednak zbyt słaba, aby wygrać tę walkę. Chłopak wyciągnął ją z łazienki prosto na korytarz.

– Proszę – jęknęła, gdy przyciągnął ją ku sobie i zmusił, aby się w niego wtuliła. Próbowała z nim walczyć, ale on, niczym niewzruszony, nie pozwolił jej odwrócić głowy i ponownie zajrzeć do wnętrza łazienki.

Łkała, zaciskając brudne od krwi dłonie na jego białej koszuli, a on wciąż trzymał ją przy sobie, nie pozwalając, aby całkowicie się rozpadła. Biła go w pierś, szarpała się, ale on nieustannie ją obejmował.

Nienawidziła go za to.

Pragnęła się rozsypać. Rozpaść na kawałki tak drobne, że nikt nie zdołałby ponownie złożyć jej w całość.

Minęło kilka długich minut, nim w końcu się poddała. Z policzkiem przyciśniętym do jego torsu, starała się złapać oddech. Dusiła się własnymi łzami.

– Próbowałem cię przed tym ostrzec, Kiaro – szepnął. Jego słowa raniły niczym noże. – Próbowałem ostrzec cię przed Alexandrem Daviesem. Mówiłam ci, że on niszczy wszystko, co pojawi się na jego drodze. Teraz zniszczył także i ciebie.  



J.B.H

If You Love [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz