Rano nie poruszałam tematu jego wieczornego telefonu do Caluma. Nie zdradziłam, że słyszałam czy też widziałam Ashtona proszącego o wybaczenie. Nie wspominałam, że spostrzegłam złość w jego wzroku wbitym w ścianę; nie śniło mi się napomknąć, iż stłumiłam pisk, kiedy rzucił komórką na ziemię. Piłam herbatę, pocieszając się za to faktem, że nie byłam jedyną oszukaną przez Ashtona. Calum nie pomiatał mną, a próbował poinformować mnie o wszystkich kłamstwach. Mówił wiele przykrych rzeczy pod wpływem emocji. Ale dawał mi wskazówki, ja po prostu ich nie odczytałam. W myślach policzkowałam samą siebie za to, że niczego się nie domyśliłam. Nie sądziłam, że to może być powodem nieobecności Caluma. Ba, nie przejęłam się jego brakiem. Wydawało mi się, że to coś naturalnego. Calum zrobił sobie przerwę i za niedługo znów się zjawi, żeby móc mnie gnębić. On tymczasem odizolował się, bo dostał pięścią w twarz od osoby, na której mu zależało. Doskonale rozumiałam jego ból i nie potrafiłam znaleźć argumentu, który pozwoliłby mi myśleć, że Ashton postąpił słusznie.

Zanim doszło do mojej porannej konfrontacji z Irwinem, wyszłam z pokoju, w którym kłębił się chłód. Przeszłam do kuchni, gdzie zabrałam się za robienie herbaty. Włączyłam gaz, a czajnik ustawiłam na kuchence. W trakcie gotowania się wody, zajrzałam do salonu w celu sprawdzenia, czy Ashton jest w domku. Spał na kanapie. Leżał prosto, z rękoma założonymi za głowę. Na jego głowie panował nieład. Bandana leżała na stoliku. Wyglądał tak niewinnie, nawet z tymi tatuażami, które miały budzić większy respekt. Wcześniej nie dane mi było obejrzeć ich powoli i z bliska. Mogłam błądzić wzrokiem po jego dłoniach oraz klatce piersiowej czytając lub starając się odczytać przesłania rysunków, a także tekstów.

Zastanawiałam się w jakim tempie Ashton robił swoje tatuaże. Czy zachowywał odstępy czasowe? Może od razu pozwolił sobie wydziarać kilka motywów? Każdy zdawał się być wyjątkowym, mieć swoją opowieść. Chciałam wiedzieć, jakie miały one znaczenia. Pozwoliłoby mi to na odszyfrowanie Ashtona, chociaż w małym stopniu, ponieważ aktualnie miałam wielki mętlik w głowie, dotyczący jego osoby, prawdziwego jego.

Pragnienie zaśnięcia w tych ramionach; muśnięcie policzka blondyna, albo zwykłego dotknięcia jego ręki zżerało mnie od środka. Tak bardzo mi go brakowało. Tęskniłam za nim i nie potrafiłam tego ukryć. O niczym innym nie marzyłam, jak o byciu z nim, pomimo wszelkich kłótni i złości. Wydobywał ze mnie wszystkie uczucia i emocje - pozytywne oraz negatywne. To przy nim moje serce biło jak szalone, to jego uśmiech chciałam widzieć codziennie, to z nim chciałam być. Nie umiałam się od niego odciąć, zaprzeczyć tym uczuciom, którymi go darzyłam. Pomysł poddania się i uniesienia białej flagi pojawił się w moich myślach, ale za bardzo się bałam. A nie bałam się tego, że ponownie spróbujemy. Bałam się, że Ashton znowu mnie zrani.

Nie powstrzymałam się przed dotknięciem opuszkami palców jego rany. Delikatnie przesunęłam dłonią po ręce blondyna, jednak mój wzrok utkwił na tekście, który zauważyłam na umięśnionym ramieniu.

- Uczucia sprawiają, że jesteśmy ludźmi... - przeczytałam szepcząc.

Wytatuował moje słowa.

Na widok tego zdania kąciki moich ust uniosły się ku górze. Gapiłam się na tekst, nie hamując swojego szczęścia, bo Ashton i tak nie mógł go zauważyć. Zbrakło mi pomysłu stanowiącego odpowiedź na pytanie, dlaczego akurat te wyrazy znajdowały się na jego ramieniu. Byłam zdania, iż tatuaż jest czymś symbolicznym, pełnym wartości. To, co widnieje na twojej skórze bywa w pewnym sensie uosobieniem ciebie, jest kartką wyrwaną z pamiętnika, którą postanawiasz upublicznić. Tatuaż jest fragmentem naszej definicji. A więc, co stanowi ta część? Czyżby moje słowa w jakimś stopniu zmieniły Ashtona? Zmienił swoje podejście?

Cień 2 - PułapkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz