12.

706 29 6
                                    

Wszyscy Avengers łącznie z Lokim i Vivian obudzili się na łące zaczynało powoli się rozjaśniać.

-Zadowoleni?- uniosła głos Viv otrzepując się z trawy- Macie co chcieliście.

-Jesteśmy w twojej głowie?- zapytała Natasha

-Gorzej.- mruknęła blondynka rozglądając się- Jesteśmy w moich wspomnieniach. Czyli tam gdzie nasza Wandzia nas wysłała.- spojrzała się na brunetkę- Chodźcie- rozkazała bohaterom, a oni posłusznie za nią poszli

-Gdzie idziemy?- zapytał Thor

-Chcieliście wiedzieć kim tak naprawdę jestem. Chyba że wam się odechciało.

-Nie!- powiedzieli wszyscy na raz

-Świetnie. Idziemy do mojej wioski. Odwiedzimy moją rodzinkę i mnie z przeszłości.- powiedziała i nagle się zatrzymała

-Co, znowu?- spytał Stark

-Gdzieś ty nas wyniosła?- popatrzyła się na Wandę

-J-ja nie w-wiem, naprawdę- zająkała się

-Jesteśmy blisko jednej z watah wilków. Za blisko- mruknęła blondynka

-Oni mogą nam coś zrobić?- spytał Bruce

-Nie, pewnie nawet nas nie zobaczą.- zaczęła
iść dalej

-To o co ci chodzi?- zapytał ponownie, co blondynkę trochę zirytowało

-Że to ten dzień- mruknęła na tyle cicho aby jej towarzysze ją usłyszeli

Ci tylko wzruszyli ramionami i zaczęli iść za hybrydą.

***
Pov. Vivian

Po kilkunastu minutach wędrówki dało usłyszeć się głosy ludzi.

-Jesteśmy blisko- mruknęłam

Usłyszeliśmy krzyki. Ludzkim tempem pobiegłam w stronę krzyków.

-Pomocy! Pomóżcie mi proszę!- z głosu dało się że to mężczyzna. A ja nawet wiem jaki. Ten dzień zmienił całe moje życie. Zamienił je w wieczna udrękę od której nie mogę się odciąć. Koszmary które nawiedzają mnie co noc i poczucie winy, że nie powiedziałam rodzeństwu o moich obawach.

Stałam kilka metrów od moich dwóch braci. Klausa i Henryka który miał rozszarpaną całą klatkę piersiową. Za sobą usłyszałam kroki. W końcu przyszli, ile można na nich czekać.

Z naprzeciwka zauważyłam kilka osób biegnących w stronę braci, w tym ja. Dawna ja, ta która była wrażliwa, która uwielbiała zbierać kwiaty ze swoją młodsza siostrą Rebekah, a nawet czasami walczyć z Elijha na miecze, lub robić kawały innym członkom rodziny z Kolem.

Dawna ja dotarłam najszybciej to Klausa. Spojrzała się z przerażeniem w oczach na młodszego brata i zatkała usta dłoniom. Byłam obrana w czarną prostą suknie do ziemi z długim rękawem. Włosy miałam lekko pofalowane i miałam zaplecione kilka warkoczyków w losowych miejscach.

-To ty?- zapytał Thor, a ja tylko pokiwałam głową.

-A oni, kim są?- Wanda trzęsąca się ręką wskazała na Klausa i Henryka, a następnie na resztę mojego rodzeństwa i rodziców.

-Moją rodziną- odpowiedziałam lekko łamiącym się głosem. Szybko dogoniłam od siebie łzy które powoli zbierały mi się w oczach i założyłam maskę obojętności na twarz.

Dawna ja szybko podeszła do Klausa położyła swoje dłonie na jego policzkach, aby zmusić go by na nią popatrzył. Jesteśmy do siebie tacy podobni. Ten sam kolor oczu jak i włosów, pełne usta, mały zadziorny nos, i charakter.

-Co się stało?- zapytała z przerażeniem.

-Chcieliśmy pooglądać jak się przemieniają wilkołaki, nagle jeden nas wyczuł i.. i- blondyn nie mógł dokończyć wiec niebieskooka go po prostu przytuliła- To moja wina. Mogłem go obronić, a tego nie zrobiłem- zaczął łkać

-To nie twoja wina Nik- powiedziała szeptem

Nagle mój ojciec podszedł do nas i oderwał ode mnie Niklausa.

-Coś ty zrobił?!- warknął i zaczął nim szarpać.

-Ja naprawdę nie chciałem. Przepraszam, naprawdę przepraszam- mówił drżącym głosem.

-Mikael, nie teraz- powiedziała moja matka-Weź Henryka i chodź. Szybko- dodała stanowczo.

Wszyscy ze wspomnienia ruszyli w stronę jednej z chatek.

𝑾𝑰𝑬𝑪𝒁𝑵𝑬 𝒁𝒀𝑪𝑰𝑬 // 𝑻𝒉𝒆 𝑶𝒓𝒊𝒈𝒊𝒏𝒂𝒍𝒔 𝒙 𝑨𝒗𝒆𝒏𝒈𝒆𝒓𝒔 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz