Po kilku godzinach byłam gotowa. Miałam plan. Miejmy nadzieje że jest noc, bo jak nie to mamy problem. Z tego co zobaczyłam moim super wzrokiem szyba ma około 6 warst szkła i każda po 5 milimetrów. Wystarczą maksymalnie trzy moje mocne uderzenia i szyba od celi powinna się rozwalić. Avengers czują się chyba zbyt pewnie w swojej bazie.
Jeszcze się zdziwią.
Podeszłam do szyby.
Pierwsze uderzenie. Lekkie pęknięcie
Drugie uderzenie. Zaraz się rozwali.
Trzecie uderzenie. Udało się!
Szybko wyszłam z celi i pobiegłam do drzwi wyjściowych. Byłam na korytarzu. Użyłam swojej super szybkości. Trochę jak labirynt. Muszę przyznać że nieźle się urządzili. Zdziwiło mnie to że nie włączyli żadnego alarmu, i nikt mnie nie goni. Chyba powinni się przejąć tym że ucieka im niebezpieczny więzień, nie?
Po kilku minutach błądzenia dotarłam do drzwi . Otworzyłam je i zaczęłam krzyczeć. Jak na złość był jeszcze dzień. Zaczęłam się palić. Krzyknęłam tak że pewnie w całej bazie było mnie słychać. W wampiryzm tępie zamknęłam drzwi, oparłam się o ścianę i się po niej zsunęłam.
Zamknęłam oczy chowający głowę w kolanach. Czy to musi tak cholernie mocno piec?
Usłyszałam bicie kilku serc. Oho bohaterowie przybyli. Podniosłam głowę tak by na nich spojrzeć. Patrzyli się na mnie trochę z niepokojem. Pewnie dlatego że oparzenia nie do końca zniknęły.
Był koleś z metalową ręka, jakiś chłopak z białymi włosami, jakiś typ z czerwoną skórą, peleryną i kamieniem na czole, Stark i Kapitan Ameryka.
-No i na co się gapicie? Wiem że jestem ładna ale bez przesady.- powiedziałam chamsko
-Już ją lubię- uśmiechnął się Stark- I gratuluje rozwalenia celi. Nikomu się jeszcze nie udało tego zrobić.
-Wiec jestem wyjątkowa- podniosłam jeden kącik ust do góry
-Możliwe.- podszedł do mnie. I podał mi rękę. Spojrzałam na niego nieufnie- Przecież nie chce cię zabić. A i tak stad nie wyjdziesz, nie ważne czy w dzień czy w nocy.- zmarszczyłam brwi, przyjmując pomoc Starka w wstaniu.
-Czarownica- westchnęłam- Nałożyła barierę prawda? I kark tez mi skręciła ona.- popatrzyli ja mnie zdziwieni- Nie trudno jest się domyślić, wy byście mi nie skręcili karku, nie wiedząc czy po tym umrę czy nie.- uśmiechnęłam się kpiąco
-Ta, coś w tym stylu- mruknął Kapitan
-To może oszczędzimy sobie te klatki. Skoro wydostałaś się z tej „najbardziej wytrzymałej"- Stark zrobił cudzysłów w powietrzu- I pozwolimy ci swobodnie chodzić po bazie- uśmiechnęłam się cwanie
-Dla mnie spoko- wzruszyłam ramionami- Tylkoo... potrzebuje jedzenia- skrzyżowaniami ręce na klatce piersiowej
-Da się załatwić. Tylko, postaraj się nas nie zjeść w nocy- Stark wystawił mi rękę, która przyjęłam z uśmiechem- Dobra trzeba przedstawić ci resztę ekipy. Friday zawołaj wszystkich do salonu.
-Tak jest sir- odpowiedziała najprawdopodobniej sztuczna inteligencja
-A! Byłbym zapomniał.- zaczął szperać w kieszeni- To jest chyba twoje- trzymał w ręce mój pierścień światła. Uśmiechnęłam się perliście. Wzięłam pierścień zakładając go. Podeszłam do okna i wystawiłam rękę na słońce. Nic się nie stało, czyli to nie podróbka. No i cudownie. Jeszcze jakoś zdjąć barierę i będę znowu wolna. Popatrzyłam się na resztę chłopaków o których istnieniu całkiem zapomniałam. Uśmiechnęłam się do nich chytrze i z błyskiem w oku. Chyba nie byli zadowoleni z decyzji Starka, ale nie przyjęłam się tym zbytnio. Zaczęliśmy się kierować w stronę salony jak to Stark powiedział.
Teraz tylko poznać resztę bohaterów, zdobyć ich zaufanie i może puszczą mnie sami.
YOU ARE READING
𝑾𝑰𝑬𝑪𝒁𝑵𝑬 𝒁𝒀𝑪𝑰𝑬 // 𝑻𝒉𝒆 𝑶𝒓𝒊𝒈𝒊𝒏𝒂𝒍𝒔 𝒙 𝑨𝒗𝒆𝒏𝒈𝒆𝒓𝒔
Fanfiction𝙽𝚒𝚎𝚜́𝚖𝚒𝚎𝚛𝚝𝚎𝚕𝚗𝚘𝚜́𝚌́ 𝚓𝚎𝚜𝚝 𝚊𝚕𝚋𝚘 𝚣𝚋𝚊𝚠𝚒𝚎𝚗𝚒𝚎𝚖 𝚊𝚕𝚋𝚘 𝚔𝚕ą𝚝𝚠ą. 𝙾 𝚝𝚢𝚖 𝚍𝚎𝚌𝚢𝚍𝚞𝚓𝚎𝚜𝚣 𝚝𝚢𝚕𝚔𝚘 𝚝𝚢.