Po obudzeniu się, od razu się ogarnęłam. Ubrałam dzisiaj czarne dżinsy z wysokim stanem, szary luźny sweter i czarne tenisówki. Włosy związałam w luźnego wysokiego koka.
Gdy poczułam głód udałam się do kuchni. Zastałam tam niestety cała ekipę.
-Kółko różańcowe się zebrało i się nawet nie kłócą. Nowość- mruknęłam. Ale musieli to usłyszeć bo jak jeden mąż odwrócili się w moja stronę i obserwowali moje ruchy.
Nie powiem, czułam się trochę skrępowana bo tyle par oczu wypalało mi dziurę w plecach.
Sięgnęłam po torebkę z krwią. Nie chciało mi się wyciągać kubka wiec piłam prosto z torebki.
Stanęłam na środku salonu sącząc krew i położyłam jedna ręka na biodrach.
-Co macie takie skwaszone miny?-zmarszczyłam brwi
-Musimy porozmawiać.- odezwał się jako pierwszy Stark- O tobie- dodał patrząc na mnie znacząco. Westchnęłam
-Co wy jeszcze ode mnie chcecie? Powiedziałam wam wszystko, a nawet jeśli nie to są moje prywatne sprawy i wolałabym aby nikt obcy się w nie nie wtrącał.- zbulwersowała się- Jakbyście mnie wypuścili, nie byłoby tyle zabójstw uwierzcie ale naprawdę nie chce mi się patrzeć ma was dzień w dzień, a i tak dość długo to wytrzymuje. Gdyby nie ten pieprzony czar wyjechałabym na inny kontynent, może do Polski? Dawno tam nie byłam.- dwa ostatnie zdania powiedziałam trochę ciszej
-Czyli jest coś jeszcze?- zapytał Bucky. Popatrzyłam się na niego krzywo.
-Nie wasza sprawa- zmarszczyłam nos i ruszyłam do wyjścia
Nagle przede mną stanęła Wanda.
-Wybacz, ale musimy wiedzieć z kim mamy do czynienia- powiedziała spokojnie
Ja jedynie prychnęłam i ją wyminęłam. Nagle się zatrzymałam. Nie mogłam się ruszyć. Spojrzałam na swoje nogi i okazało się że Wanda nie zamierzała się tak szybko poddać.
Swoją mocą przeniosła mnie do salonu i trzymała. Ja jedynie się bezczelnie uśmiechnęłam.
-Czego się tak cieszysz?- zapytał Stark
-Z waszej głupoty. I tak nie jesteście w stanie mi nic zrobić.- gorzko się zaśmiałam
-Zobaczymy- podeszła do mnie Wanda. W jej dłoni pojawiła się czerwona kulka.
Chciała mi poszperać we wspomnieniach. Nie ma tak łatwo ze mną.
Opierałam się jak najbardziej mogłam.
-I co? Udało się?- zapytał Steve
-Jakby się udało to byście to widzieli- powiedziała już lekko wyprowadzona z równowagi Wanda
-Co, jednak nie jesteś tak silna jak mówią?- zaśmiałam się gorzko, mimo mocnego bólu głowy- Nie bądź zła. W końcu jestem starsza od ciebie.- dodałam widząc jej rozwścieczony wzrok
-Wanda...- poszedł do nas Pietro- Może lepiej...
-Nie- warknęła brunetka- Dam radę- jej oczy zaświeciły się mocno na czerwony. Jednak się przeliczyłam. Z mocami kamieni nieskończoności się wolno igrać, a ja właśnie to robiłam. Nagle moja blokada się rozpadła.
Rozluźniłam się i całkiem poddałam się Wandzie. Przeleciała do moich najstarszych wspomnień. Teraz wiedzieli wszystko...
![](https://img.wattpad.com/cover/280933073-288-k551810.jpg)
YOU ARE READING
𝑾𝑰𝑬𝑪𝒁𝑵𝑬 𝒁𝒀𝑪𝑰𝑬 // 𝑻𝒉𝒆 𝑶𝒓𝒊𝒈𝒊𝒏𝒂𝒍𝒔 𝒙 𝑨𝒗𝒆𝒏𝒈𝒆𝒓𝒔
Fanfiction𝙽𝚒𝚎𝚜́𝚖𝚒𝚎𝚛𝚝𝚎𝚕𝚗𝚘𝚜́𝚌́ 𝚓𝚎𝚜𝚝 𝚊𝚕𝚋𝚘 𝚣𝚋𝚊𝚠𝚒𝚎𝚗𝚒𝚎𝚖 𝚊𝚕𝚋𝚘 𝚔𝚕ą𝚝𝚠ą. 𝙾 𝚝𝚢𝚖 𝚍𝚎𝚌𝚢𝚍𝚞𝚓𝚎𝚜𝚣 𝚝𝚢𝚕𝚔𝚘 𝚝𝚢.