Pov. Tony Stark
Siedzę sobie w mojej pracowni tworząc kolejne zbroje i słuchając AC/DC. Ale oczywiście ktoś musiał przerwać mi mój odpoczynek.
-Panie Stark. Pan Rogers wzywa pana do sali konferencyjnej- poinformowała mnie sztuczna inteligencja
-Czego ta mrożona znowu chce?- mruknąłem do siebie wychodząc z mojej oazy.
Gdy wszedłem do pomieszczenia, zobaczyłem całą ekipę i Fure'go. Nawet jelonka. Naprawdę nie rozumiem po co go sprowadzili na ziemie. I jeszcze go wypuścili z klatki! Dając jakieś bransolety które mają zablokować jego moce.
-Co było tak ważnego, że musieliście mi przerwać... coś ważnego?- reszta ekipy jedynie wzruszyła ramionami że też nic nie wiedzą
-To- powiedział Fury, pokazując nam zdjęcia zmasakrowanych ciał. Aż mi się na wymioty zbierało i jak widziałem nie tylko mi. Niektórzy nawet odwrócili wzrok.- Okropne prawda? Ten morderca wybija wioski w właśnie ten sposób. Ciała osuszone z krwi, ślady igieł na ciele, a czasami nawet porozrywane kończyny. Macie się dowiedzieć kto, lub co za tym stoi. Najwiecej ataków jest w Nowym Orleanie. Lećcie tam.- miałem się spytać kiedy ale Fury mnie uprzedził- Teraz- powiedział stanowczo patrząc się na mnie.- I weźcie Lokiego. Wątpię że to co zabija to człowiek więc może wam pomoże- dodał gdy wychodziliśmy. Pięknie, jeszcze będzie trzeba robić za nianie jelonka
Wszyscy poszli się przebrać. Na szczęście ja nie musiałem, miałem najlepiej, jak zawsze. Ale i tak się spóźnię. Niech czekają, mi się nie spieszy do tego czegoś co zabija.
Wyszedłem na dach a tam czekali już Thor, Loki, Steve, Bucky, Pietro, Clint i Peter który ostatnio się do nas przeprowadził aby z nami trenować. Reszta drużyny miała inne rzeczy do roboty wiec nie lecą z nami.
LOKI
Wsiedliśmy do tego ich quinjeta.
Nie mam zielonego pojęcia po co mam z nimi lecieć na tą durną misje. Chociaż muszę przyznać że te ciała to kawał niezłej roboty, więc trochę chciałbym poznać osobę która za tym stoi.
●●●
-Jesteśmy- powiedziała Natasha
Wysiedliśmy i ruszyliśmy do jakiegoś baru. Wszędzie grała muzyka i łazili midgardczycy. Okropne miejsce. Nigdy więcej nie polecę z tymi dupkami w śmiesznych strojach.
Weszliśmy do jakiegoś baru, i o dziwo było w nim pusto.
-Jest tu ktoś?- zapytał jak to go Stark nazywa mrożonka.
-Tak słucham?- nagle nie wiadomo skąd pojawiła się jakaś kobieta w średnim wieku. Czułem od niej magię i jak widać ona również to wyczuła ponieważ popatrzyła się na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
-Chcieliśmy się zapytać o ataki, które ty występują.
Midgardka westchnęła.
-Jesteście Avengers, prawda?- zapytała z nadzieją w głosie. Idioci pokiwali głowami- To nie zwykły człowiek. Może mi nie uwierzycie, ale... lepiej będzie jak sami to zobaczycie. Tylko ostrzegam ona jest nieobliczalna, niebezpieczna i przede wszystkim... nieśmiertelna. Ona i jej brat sieją tu spustoszenie od wieków. Ale są ze sobą chyba skłóceni bo nigdy nie widziałam ich razem.- podeszła do jakiejś rośliny i zerwała kilka kwiatków- Macie je trzymać cały czas przy sobie, i najlepiej jak zjecie po kilka płatków. To ją odurzy.
-ale nie zamierza nas pani otruć?- zapytał blaszak, przewróciłem oczami
-To werbena, w Asgardzie czytałem legendy że używano ją jako truciznę dla demonów, podobnie z tojadem- powiedziałem
-Tak, dokładnie tak- pokiwała głową kobieta
-Czyli „ona", jak to pani powiedziała. Jest demonem?- zapytała wdowa
-Jest czymś o wiele gorszym. Będzie dziś wieczorem w barze Rousseu's. Musicie dobrze zaatakować. Ona nie jest głupia.- kierowaliśmy się do wyjścia- Zjedzcie kilka płatków i ściągnijcie jej pierścień i pod żadnym pozorem nie oddawajcie.- powiedziała gdy byliśmy przy wyjściu
-Dziwna babka- powiedział złom
-Czarownica. One tak mają. Prawda Loki?- powiedział Thor, a ja mruknąłem coś pod nosem.
No to teraz tylko trzeba czekać do wieczora. To będzie cud jak z nimi wytrzymam.
CZYTASZ
𝑾𝑰𝑬𝑪𝒁𝑵𝑬 𝒁𝒀𝑪𝑰𝑬 // 𝑻𝒉𝒆 𝑶𝒓𝒊𝒈𝒊𝒏𝒂𝒍𝒔 𝒙 𝑨𝒗𝒆𝒏𝒈𝒆𝒓𝒔
Fanfiction𝙽𝚒𝚎𝚜́𝚖𝚒𝚎𝚛𝚝𝚎𝚕𝚗𝚘𝚜́𝚌́ 𝚓𝚎𝚜𝚝 𝚊𝚕𝚋𝚘 𝚣𝚋𝚊𝚠𝚒𝚎𝚗𝚒𝚎𝚖 𝚊𝚕𝚋𝚘 𝚔𝚕ą𝚝𝚠ą. 𝙾 𝚝𝚢𝚖 𝚍𝚎𝚌𝚢𝚍𝚞𝚓𝚎𝚜𝚣 𝚝𝚢𝚕𝚔𝚘 𝚝𝚢.