35.

538 14 0
                                    

Trzeba trochę przyspieszyć akcje kochani.

Avada Kedavra!"

Unikam kolejnego zaklęcia. Zniknął gdzieś mi Harry i nie wiem co się dzieje. Nagle widzę Rookwooda. Podchodzę do niego i rzucam na niebo Drentwote. Spojrzał na mnie zaskoczony i później uśmiechnął się upiornie. Zaczęliśmy rzucać na siebie zaklęcia. Zaśmiałam się gardłowo gdy różdżka mu upadła.

- No to kończymy. - posłałam mu mroczny uśmiech - Avada Kedavra!

Martwe ciało poleciało na ziemie. Zabiłam człowieka. Merlinie. Zaczęłam biec dalej i nagle zobaczyłam ścianę. Ścianę która opada na ciało. Na ciało Freda. Krzyknęłam zrozpaczona i zabiłam Śmierciożerce co się do tego przyczynił. Nagle usłyszałam głos. JEGO głos.

- Walczyliście dzielnie. Harry Potterze czekam na ciebie w Zakazanym Lesie. Pozwoliłeś zginąć niewinnym czarodziejom. Mój oddział się wycofuje, a wy poszukajcie zmarłych i rannych. Czekam na ciebie Harry Potterze.

Sapnęłam załamana i podbiegłam do cegieł. Zaczęłam płakać. Strasznie płakać. Podbiegł do mnie George i pomógł mi odsuwać cegły. Płakał ze mną. Nie wiem jak tak dobra osoba mogła zginąć. Czemu on. Dlaczego mój Fred. Gdy wyciągnęliśmy cialo to już nie mogłam się opanować. Płakałam i płakałam dopóki ktoś mnie nie odsunął. Był to Zabini. Blaise mnie przytulił i próbował uspokoić. Nie dało rady. Nie mogłam przestać płakać. Mój Fred. Dlaczego on.

- Zanieśmy go do innych. - odparł.

Razem z rodzina Wesley zanieśliśmy Freda do Wielkiej Sali. Do innych zmarłych. Patrzyłam na martwe ciała i odpadłam kolejny raz gdy zobaczyłam Remusa. Upadłam na kolana i wtuliłam się w martwe ciało Remusa. Płakałam i płakałam. Nagle poczułam ucisk na ramieniu. To Hermiona.

- Meggy. - spojrzała na mnie. - Snape on...

- Nie kończ. - spojrzałam i wstałam - Proszę nie. Nie on.

- Przykro mi. - zasmuciła się.

- Blaise. Zabierz mnie stąd. - ciemnoskóry złapał mnie za rękę i zabrał mnie z Wielkiej Sali.

- Meggy spójrz przed siebie. - szepnął mi do ucha Zabini.

Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam moją miłość. Wyrwałam się Zabiniemu i pobiegłam do Nathaniela. Wpadłam mu w ramiona i zaczęłam znowu płakać. Brunet masował mnie po plecach i uspokajał. Pocałował mnie w czubek głowy.

- Żyjesz. - szepnął. - Nigdy więcej mi tak nie znikaj rozumiesz?

- Kocham cię. - szepnęłam.

- Kocham cię. - złączył nasze usta w czułym pocałunku.

Wtuliłam się w chłopaka i nie chciałam go puszczać. Jak go stracę to sama będę musiała zajmować się dzieckiem. Chce mu powiedzieć ale coś mnie powstrzymuje i nie wiem co. Po wojnie mu powiem.

Siedzę na schodach przytulona do Riddle'a i widzę na wprost dwór. Z oddali widzę jak idą czarne postacie. Spięłam się od razu. Wstaliśmy i ruszyliśmy w stronę dworu. Zobaczyłam z oddali Hagrida jak niesie kogoś na rękach.

- Nie. - szepnęłam i czułam jak mi jest słabo.

Nathaniel złapał mnie w pasie abym nie upadła. Harry. On musi żyć. To nie może być on. On nie był taki głupi. Nie zrobił tego. Zobaczyłam zapłakana Hermione i Rona. A jednak.

- Harry Potter nie żyje! - krzyknął Voldemort.

- Nie!

Zobaczyłam jak Ginny chciała rzucić się na Czarnego Pana. Harry idioto wiem że wstaniesz. Wiem że żyjesz. Czuje to.

- Głupia dziewucho! Harry Potter nie żyje. Teraz przyłączycie się do mnie i oddacie hołd mnie. - wskazal na siebie.

- Draco. - powiedział Lucjusz. - Chodź.

Smutny Malfoy szedł w stronę rodziców. Odwrócił się w nasza stronę, a ja wskazałam mu głowa aby szedł niech będzie bezpieczny.

- Nathaniel! - krzyknął Voldemort. - Do mnie synu!

Puściłam Nathaniela i popchnęłam go lekko w stronę Voldemorta.

- Idź. - szepnęłam - Nie pokazuj mu że ci zależy. Znajdziemy się. Pamiętaj że cię kocham.

- Kocham cię. - szepnął i szedł do ojca.

Patrzyłam ze łzami w oczach na scenę przede mną. Czuje że stanie się coś złego. Zobaczyłam jak idzie Neville.

- Liczyłem na kogoś lepszego. -śmierciożercy się zaśmiali. - Ale cóż. Jak się nazywasz?

- Neville Longbotom. - powiedział na co śmierciożercy się zaśmiali - Chcę coś powiedzieć!

- To mów. - wskazał na niego ręką.

- To co, że Harry nie żyje... - zaczął ale Seamus mu przerwał.

- Neville wracaj!

- Nie. Ludzie giną codziennie. Nigdy o nich nie zapomnimy. Ale o tobie Tak!

Voldemort się śmiał a Neville z tiary przydziału wyciągnął miecz Godryka Gryffindoru. Nagle z rąk Hagrida spadł Harry. WIEDZIAŁAM!

Pokochać syna wroga Where stories live. Discover now