<Mikuno>
Westchnąłem po raz kolejny tego poranka. Minęło kilka tygodni od zaginięcia Asty i Liebe a ja nie mogłem się przestać martwić. Co mnie podkusiło, żeby pozwolić im wyjść na te lody? Przecież Asta to istny magnes na kłopoty.
Dwa dni po zaginięciu oczywiście mieszkańcy rozprowadzili plakaty o zaginięciu po okolicznych wioskach, ale nikt go nie widział.
Wzdrygnąłem się i skrzywiłem, kiedy przypadkiem uderzyłem się młotkiem w palec. Lata kowalstwa uodporniły mnie na małe stłuczenia tego typu, ale ostatnio za często się to zdarzało. Głównie, kiedy myślałem o Aście.
Nie wiem kiedy, zacząłem widzieć go jako coś w rodzaju syna. Szczególnie po tym, jak dowiedziałem się o jego przeszłości. Boję się o niego. Przeszedł już tak wiele... Nie chcę, żeby został zraniony. Mam nadzieję, że wkrótce się odnajdzie...
<Liebe>
- Puść mnie! - wrzasnąłem, próbując wyrwać się z uścisku dłoni Daichiego.
- Liebe proszę, uspokój się — dalej próbował mnie uspokoić.
- Nie! Przez te sukę Asta uciekł! - krzyknąłem, wskazując palcem na różowowłosą. - Masz szczęście, że nie mam mocy, bo by cię już tu kurwa nie było — krzyczałem, wyrywając się z uścisku chłopaka.
- Zostaw mnie! Jesteś tak samo porypany, jak twój właściciel!
Nie no zabije ją. Przysięgam na wszystko, że ją zabije.
Poczułem minimalną ulgę, kiedy nagle Kouchi — który siedział i wpatrywał się w ziemie, odkąd Asta uciekł — wstał i uderzył ją w twarz. Wszyscy spojrzeli na niego zszokowani.
- Kouchi...! - zaczął Daichi, ale przerwał, kiedy Kouchi odwrócił się do nas, a na jego twarzy była czysta chęć mordu. O kurde.
Nawet ja się wzdrygnąłem pod tym wzrokiem. Nie sądziłem, że może być taki przerażający. Szczególnie że przy Aście zachowywał się momentami jak pluszowy miś.
Chłopak chwycił histeryczkę za włosy i pociągnął do góry. Aki ruszyła, żeby zainterweniować, ale została niemalże poparzona, kiedy wystrzelił w nią ogień.
- Słuchaj mnie kurwa. - zaczął poważnie. - Asta ratował nas, odkąd nas poznał. Robił wszystko, co w jego mocy, by zapewnić nam bezpieczeństwo. Czy podejmował głupie decyzje? Tak. Czy dawał o tym nam znać? Czasem. Czy tego żałował? Pewnie nie. Jednak jeśli jeszcze raz powiesz o nim złe słowo, to obiecuję, że cię wypatroszę na miejscu. Rozumiesz?
Chyba obudziliśmy lwa.
<Asta>
Chyba obudziłem smoka. Cóż. Na pewno go obudziłem. Człowiek, a raczej smok, smoko człowiek? Nie wiem. Na razie wygląda jak człowiek, więc tak będę go nazywać. Mężczyzna, w końcu po kilku dniach nieustannego skakania po nim — z przerwami na jedzenie i sen, nie chciałem, żeby Liebe się gniewał, kiedy go w końcu znajdę, że się zaniedbywałem — wstał! Spojrzał na mnie spod byka, a ja się ucieszyłem.
- Cześć panie smoku! - przywitałem się radośnie. - Jestem Asta! A pan? - spytałem.
- Spadaj stąd dzieciaku. Nie zabiję cię, jeśli teraz uciekniesz — ostrzegł, ale ja miałem to szczerze gdzieś. Byłem zbyt ciekawy. Nie na co dzień spotyka się tak niezwykłą istotę! Koniecznie muszę dowiedzieć się o jego magii! Jeśli kiedyś wrócę do Clover, wujek Julius będzie szczęśliwy, mogąc o tym usłyszeć!
CZYTASZ
Asta Silva - dzieciństwo i podróż
FanfictionCo by było gdyby Asta urodził się jako szlachcic? A co więcej jako syn Nozela Silvy i jego ukochanej? Asta Sliva nigdy nie miał łatwo w życiu. Pomimo urodzenia jako szlachcic, co więcej z rodziny królewskiej był wyśmiewany i dręczony przez swoją ro...