Rozdział 23

123 13 110
                                    

<Mikuno>

Westchnąłem po raz kolejny tego poranka. Minęło kilka tygodni od zaginięcia Asty i Liebe a ja nie mogłem się przestać martwić. Co mnie podkusiło, żeby pozwolić im wyjść na te lody? Przecież Asta to istny magnes na kłopoty.

Dwa dni po zaginięciu oczywiście mieszkańcy rozprowadzili plakaty o zaginięciu po okolicznych wioskach, ale nikt go nie widział.

Wzdrygnąłem się i skrzywiłem, kiedy przypadkiem uderzyłem się młotkiem w palec. Lata kowalstwa uodporniły mnie na małe stłuczenia tego typu, ale ostatnio za często się to zdarzało. Głównie, kiedy myślałem o Aście.

Nie wiem kiedy, zacząłem widzieć go jako coś w rodzaju syna. Szczególnie po tym, jak dowiedziałem się o jego przeszłości. Boję się o niego. Przeszedł już tak wiele... Nie chcę, żeby został zraniony. Mam nadzieję, że wkrótce się odnajdzie...

<Liebe>

- Puść mnie! - wrzasnąłem, próbując wyrwać się z uścisku dłoni Daichiego.

- Liebe proszę, uspokój się — dalej próbował mnie uspokoić.

- Nie! Przez te sukę Asta uciekł! - krzyknąłem, wskazując palcem na różowowłosą. - Masz szczęście, że nie mam mocy, bo by cię już tu kurwa nie było — krzyczałem, wyrywając się z uścisku chłopaka.

- Zostaw mnie! Jesteś tak samo porypany, jak twój właściciel!

Nie no zabije ją. Przysięgam na wszystko, że ją zabije.

Poczułem minimalną ulgę, kiedy nagle Kouchi — który siedział i wpatrywał się w ziemie, odkąd Asta uciekł — wstał i uderzył ją w twarz. Wszyscy spojrzeli na niego zszokowani.

- Kouchi...! - zaczął Daichi, ale przerwał, kiedy Kouchi odwrócił się do nas, a na jego twarzy była czysta chęć mordu. O kurde.

Nawet ja się wzdrygnąłem pod tym wzrokiem. Nie sądziłem, że może być taki przerażający. Szczególnie że przy Aście zachowywał się momentami jak pluszowy miś.

Chłopak chwycił histeryczkę za włosy i pociągnął do góry. Aki ruszyła, żeby zainterweniować, ale została niemalże poparzona, kiedy wystrzelił w nią ogień.

- Słuchaj mnie kurwa. - zaczął poważnie. - Asta ratował nas, odkąd nas poznał. Robił wszystko, co w jego mocy, by zapewnić nam bezpieczeństwo. Czy podejmował głupie decyzje? Tak. Czy dawał o tym nam znać? Czasem. Czy tego żałował? Pewnie nie. Jednak jeśli jeszcze raz powiesz o nim złe słowo, to obiecuję, że cię wypatroszę na miejscu. Rozumiesz?

Chyba obudziliśmy lwa.

<Asta>

Chyba obudziłem smoka. Cóż. Na pewno go obudziłem. Człowiek, a raczej smok, smoko człowiek? Nie wiem. Na razie wygląda jak człowiek, więc tak będę go nazywać. Mężczyzna, w końcu po kilku dniach nieustannego skakania po nim — z przerwami na jedzenie i sen, nie chciałem, żeby Liebe się gniewał, kiedy go w końcu znajdę, że się zaniedbywałem — wstał! Spojrzał na mnie spod byka, a ja się ucieszyłem.

- Cześć panie smoku! - przywitałem się radośnie. - Jestem Asta! A pan? - spytałem.

- Spadaj stąd dzieciaku. Nie zabiję cię, jeśli teraz uciekniesz — ostrzegł, ale ja miałem to szczerze gdzieś. Byłem zbyt ciekawy. Nie na co dzień spotyka się tak niezwykłą istotę! Koniecznie muszę dowiedzieć się o jego magii! Jeśli kiedyś wrócę do Clover, wujek Julius będzie szczęśliwy, mogąc o tym usłyszeć!

Asta Silva - dzieciństwo i podróżOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz