ROZDZIAŁ 17

63 8 9
                                    

Katniss POV

Po „żarcie" Halta i Willa, swoją drogą to jeszcze tego pożałują, ale to coś na inny moment. Tak, z pewnością ich jeszcze dorwę... Ale zeszłam z tematu, nasza wycieczka była bardzo spokojna.

Okazało się, że Arcturus i Halt byli przyjaciółmi w czasach nauki w Akademii Vocanów, co potwierdzało teorię Willa, w którą ja i Gilan nie bardzo wierzyliśmy do momentu zobaczenia ich razem w kącie areny, więc dowiedzieliśmy się wielu ciekawych rzeczy o tym jak oni zachowywali się jako nastolatkowie.

W pewnym momencie Halt poprowadził nas na polankę, która była idealna wręcz do treningu, a wprawne oko Willa zauważyło ślady tego że nie niedawno było tu obozowisko i prosto z mostu spytał się Halta czy ten tu nocował.

Na pełen niedowierzania wzrok Arcturusa wskazał na różne dowody, które potwierdzały jego tezę i szczerze mówiąc to ten mały skurczybyk był niezły. Wątpiłam czy Gilan, który przecież jest w pełni wyszkolonym zwiadowcą zauważył tyle szczegółów, a Halt tylko pokiwał głową i pochwalił Willa za spostrzegawczość.

W tym momencie kapitanowi chyba umysł odmówił na chwilę współpracy, po na chwilę stanął jak wryty, a potem miał minę jakby nie mógł uwierzyć co się dzieje, na sam koniec miał jednak na twarzy wyraz zrezygnowania i powiedział jedynie „Halt, zepsułeś dziecko" po czym oddalił się nieco od nas.

W sumie trochę mu współczuję, tak nagle zostać wrzuconym w nasz świat, gdzie taka spostrzegawczość jest po prostu uznawana za talent. Chociaż jak tak się nad tym zastanowić to widział jak strzelamy z łuku, każdy w Akademii widział, bo mieliśmy to zaprezentować swoje umiejętności.

W drodze eliminacji postawiliśmy na łuk co było strzałem w dziesiątkę. I to dosłownie.

Jako, że arena była wystarczająco duża zdecydowaliśmy się pokazać strzelanie podczas jazdy konnej. Jest to uważane za trudne z powodu kilku rzeczy. Pierwszą niewątpliwie jest to, że trzeba mieć obie wolne ręce czyli koniem kierować jedynie łydkami, drugą sprawą był sam ruch, to że trzeba było dostosować się do ruchów konia i do jego prędkości.

Nasz pokaz zrobił duże wrażenie na publiczności, zwłaszcza że po tarczach przyszedł czas na latające obiekty, czyli któreś z ja rzucałam jabłko a oni je przestrzeliwali. Sprawiło to, że wreszcie zaczęli nas postrzegać jako poważnych strzelców, mimo tego że korzystaliśmy ze starszego typu broni. A nie jak oni z tego żelastwa.

Chociaż nawet jak spróbowaliśmy strzelać z tego czegoś to nie wychodziło nam źle. Było kwestią kilku strzałów dostosowanie celowania, a poza tym nie był to dla naszej trójki żaden problem.

Chociaż, prawdę mówiąc wątpię by jakakolwiek broń, którą rzuca się lub strzela stanowiła dla jakiegokolwiek zwiadowcy problem. W końcu byliśmy szkoleni do walki z odległości, a czasem nasz cudowny przywódca, mój mentor, marchewa lub jak mówi na niego większość Crowley, przynosił nam nietypowe rodzaje broni miotanej, i takiej z której się strzela, choć nigdy nie przyniósł pistoletu. Dlatego każdy zwiadowca umie teraz jako tako posługiwać, np.: atlatlem czy kuszą. Nie było to coś niezwykłego, ale wystarczająco by dać sobie radę.

Ale nieco zboczyłam z tematu, bo po komentarzu Halt się oburzył i stwierdził, że to jest zupełnie normalna rzecz dla zwiadowcy i Will jest jedynie nieco ponad zwiadowczą przeciętną. Po chwili Arcturus wrócił do nas na polankę i Halt stwierdził, że my mamy potrenować. Zdecydowałam, że poćwiczę walkę wręcz, a Will i Gilan szybko przystali na ten pomysł więc zaczęliśmy ćwiczyć.

Halt w tym czasie obserwował nas i tłumaczył coś kapitanowi, prawdopodobnie coś co pozwoli mu lepiej przyjąć do wiadomości to, że zwiadowcze standardy jeśli chodzi o umiejętności to coś zupełnie innego od tego jak to postrzegają zwykli ludzie.

Po jakimś czasie obaj mężczyźni do nas dołączyli i kontynuowaliśmy walkę wręcz, później przechodząc do walki nożami, a potem mieczami. W tym momencie pierwszy raz zobaczyłam Halta z mieczem. Powiem tak, łatwo było zauważyć to, że nie przepada za tym.

Ostatecznie na polance zostaliśmy do naprawdę późnego wieczora. W międzyczasie Will upolował królika i przyrządził z niego potrawkę na obiadokolację, a ja nauczyłam resztę towarzystwa posługiwania się siekierą.

Oczywiście nie obyło się bez dokuczania sobie nawzajem i muszę przyznać że Arcturus jest bardzo podobny do charakteru z Halta. Zabawnie było gdy podczas treningowej walki zaczęli się obrażać. Dowiedziałam podczas tej walki więcej o młodości Halta niż przez cały czas w korpusie, czy od jego uczniów.

Nawet Will, który o Halcie wiedział z naszej trójki chyba najwięcej, był zaskoczony niektórymi informacjami. Przelotnie zauważyłam też u niego minę, jakby coś zaczęło nagle robić sens.

Przy naszej obiadokolacji prowadziliśmy w miarę cywilizowaną rozmowę, wcale nie kłóciliśmy się o to jaka kawa jest lepsza, gdy Arcturus patrzył się na nas jakby brakowało nam którejś klepki, wcale...

Dowiedziałam się jednak co znaczyła mina Willa, gdy ten z niewinną miną zapytał się go o coś, w obcym mi języku, chociaż stawiałabym na hibernijski. Powodem był fakt, że znaną plotką w korpusie było to, że jak naprawdę bardzo się Halta wkurzy lub w momencie gdy ten chce coś powiedzieć ale nie chce żeby ta osoba wiedziała co to mówi właśnie w tym języku.

Reakcja Halta jednak była niespodziewana, bo opluł się kawą, co wywołało salwę śmiechu. Później uczeń i mentor odbyli krótką rozmowę, której nikt poza nimi nie zrozumiał, po czym zachowywali się jakby nic nie zaszło.

Na koniec naszego obfitującego w wydarzenia dnia Will zagrał nam na mandoli, uparcie nazywaną przez Halta lutnią. Gdy już niemal zapadła noc udaliśmy się do Akademii, gdzie oddzielił się od nas Arcturus.

Z kolei i my najpierw poszliśmy do stajni, a dopiero potem do pokoju Willa (był najbardziej oddalony od pokoi wredot). Chłopak i Halt tam zostali, ale ja i Gilan poszliśmy po śpiwory do swoich pokoi.

Noc spędziliśmy w tym samym pokoju, niemal do momentuzaśnięcia wymieniając się historiami. Koniec końców był to bardzo udany dzień.


Wreszcie udało mi się zebrać by to napisać, mam nadzieję że komuś to się spodoba i że nie jest to dno.

Morwanneg

Zwiadowcy w Akademii Vocanów [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now