24. Po prostu bądź sobą.

628 16 1
                                    

W końcu gotowi i zwarci stanęliśmy przed domem mojego byłego. Jestem ciekawa gdzie się teraz podziewają jego rodzice wraz z siostrą.

Obejrzeliśmy się po sobie i weszliśmy w czwórkę do środka. Było czuć gorąc oraz alkohol, a salon wyglądał jak w jakimś klubie retro.

Przy wejściu pojawił się o dziwo nawalony Nick z wielkim uśmiechem trzymający czerwony kubeczek w prawej ręce.

— Ooo, następni goście. Wyglądacie oszałamiająco. — mówił to do trójki obok, bo mnie jeszcze nie zauważył. Ale po chwili jednak to się stało. — Nina, słońce. Jakaś ty śliczna! — podszedł do mnie i zlustrował mnie od góry do dołu.

— Przyniosę coś do picia. — powiedziała mi na ucho blondynka. Chłopcy też się gdzieś ulotnili przez co zostałam z byłym sam na sam.

— Cześć, Nick. Twoi rodzice zgodzili się na tą imprezę?

— Naajak. — powiedział zadowolony. — A Hope zabawia babcie. Mam chatę dla siebie, więc czemu nie. — powiedział i wypił zawartość swego kubka do końca.

— Nicolas chyba ci już wystarczy.. — powiedziałam chcąc go złapał za rękę, w której trzymał kubek.

— Co ty! Dopiero zaczynam! Chodź napij się ze mną.

— Nicolas...

— Nina przestań, okej? Chodź się bawić. To tylko głupi alkohol.

— Dlaczego już się tak uśpiłeś? — spytałam zmartwiona. Impreza dopiero się zaczynała a on już był nawalony w trzy dupy.

— Szczerze? — spytał podchodząc do mnie o krok i rozglądając się by uniknąć kontaktu wzrokowego. — bo wiedziałem, że przyjdziesz. — powiedział to patrząc mi prosto w oczy, a alkohol jakby nagle z niego wyparował.

— Nick, przepraszam..

— Przestań już z tym przepraszaniem. Idź się zabawić. W końcu chyba po to tu jesteś. — powiedział i ruszył w stronę tłumu.

Jeszcze chwile śledziłam go wzrokiem, a później poszłam szukać przyjaciółki.

•••

Około dwudziestej drugiej ileś byłam już nieźle wstawiona. Bawiłam się niesamowicie z Jessi, Carter'em i Collin'em. Piliśmy, śmialiśmy się i tańczyliśmy. Do domu ciagle wchodziły nowe osoby już chyba nawet nie z naszej szkoły. Gdy byliśmy na parkiecie poczułam ręce na biodrach, więc się odwróciłam.

— Cześć, mała. — powiedział blondyn z uśmiechem.

— Mike! — krzyknęłam uradowana i rzuciłam mu się na szyję. — ale dawno cię nie widziałam. — zaczęliśmy rozmawiać i tańczyć jednocześnie.

O dziwo muzyka stała się cichsza i spokojniejsza, a na środek wyszły pary i tańczyły. Mike z uśmiechem mnie opuścił, a zastapił go brunet z delikatnym uśmiechem.

— Zatańczysz ze mną? — spytał wyciągając rękę w moją stronę. Skinęłam i podałam mu dłoń. Wyszliśmy na parkiet i zaczęliśmy się kołysać w rytm muzyki. Swoje dłonie ułożył na mej talii, a ja na jego karku. — chciałbym z tobą porozmawiać, w ogóle rozmawiać tak jak kiedyś. Coraz bardziej mi uciekasz, Nino. A tego bardzo nie chcę. Chce żeby było tak jak kiedyś, byśmy sobie dokuczali, śmiali się i rozmawiali.

— Dorian...

— Nina, proszę. Jesteś jedyną dziewczyną, z którą potrafię porozmawiać o wszystkim.

— A Julie?

— Julie jest jak mama. Z nią się nie da normalnie porozmawiać. Będzie ci tylko kazania dawać.

— Dorian... — znów mi przerwał.

— Nina to jest chore. Niepodoba mi się to. Po twoim rozstaniu z Nickiem coraz bardziej oddalasz się od reszty. Kiedy ostatnio gadałaś z bratem? Lub z Julie? — spuściłam głowę. — No właśnie. Proszę, nie zamykaj się przed nami. Nie zamykaj się przede mną. — spojrzałam na niego, a on jak zaczarowany wpatrywał się w moje oczy z dozą jakiegoś uczucia. Zależało mu na mnie.

— Dorian jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli i tak wyjadę. Może nawet w sierpniu.

— Co? Dokąd i dlaczego?

— Na studia do Chicago. Tam znajdę dobrą prace i może nawet zostanę na stałe jeśli mi się spodoba. Chce się wyrwać z tego zapaskudzonego Jorku. Mam dosyć tych twoich nielegalnych jazd nocą, ulicznych walk, napalonych pijaków...

— Myślisz, że tam będzie lepiej? — spytał zaciskając mocniej dłonie na mojej talii i zaciskając szczękę. — tam będzie dokładnie tak samo Nina. W końcu to duże miasta. Tego nigdzie nie zabraknie.

— Może. Ale tam zacznę wszystko od nowa. Tak jakbym chciała. Będę żyć w swoim mieszkaniu i za swoje pieniądze. Będę się uczyć i może w końcu poczuje się jak dorosła. Mam dosyć tych dziecinad, Dorian. Zaraz mam osiemnastkę na karku, a siedzę na głupiej imprezie z okazji zakończenia szkoły. Jak to brzmi w ogóle? Jak jakaś dziecięca dyskoteka, bo dzieci cieszą się na wakacje. Nawet nie wiem co tu robię.

— Czujesz się jak dziecko. Jak inni wokół. Nie ukrywaj tego, bo się wstydzisz przez swój wiek. Jesteś młoda i możesz się bawić póki masz czas. Bo z balkonikiem już na taką imprezę nie wpadniesz. — zaśmiał się, a ja się lekko uśmiechnęłam. — nie wkraczaj w dorosłość tak prędko, bo chcesz pokazać, że masz osiemnastkę. Dorosłość to ty zaczniesz gdy wyjdziesz za mąż lub zajdziesz w planowaną ciąże. Wtedy będziesz się czuła dorosła, bo będziesz musiała być odpowiedzialna. A uwierz, że to naprawdę trudne. Zabaw się! Nie spiesz się tak. Po prostu bądź sobą. — skończył swoją mowę wraz z piosenką, po której znów zaczęła się szybka muza, a salon zapełniał się coraz bardziej tańczącymi ludźmi.

Dorian się uśmiechnął i odszedł bez słowa kiedy ja obserwowałam go stojąc jak słup. Nie wiedziałam co zrobić. Może ma racje? Dorosłość to trudny krok do przodu. Zamyślona nie zauważyłam kiedy przede mną stanęła uśmiechnięta brunetka.

— Nina! — krzyknęła i mnie przytuliła.

— Julie, hej! — odwzajemniłam uścisk.

— Jak się bawisz? — spytała poruszając się w rytm muzyki.

— Wiesz, mi już chyba starczy. Przekażesz Jessi i Carterowi, że wracam do domu?

— Wszystko w porządku? — spytała zmartwiona. Kiwnęłam głową z uśmiechem i ją ominęłam. Wezwałam taksówkę i wróciłam do domu.

•••

Następnego dnia obudziłam się z małym bólem głowy. Jednak nie zwracając na to uwagi włączyłam telefon. Powiadomienia z snapchata, instagrama i... poczty. W końcu!

Weszłam szybko w to powiadomienie i kliknęłam w zawartość poczty.

Gratulujemy!
Dostała się pani na nasze studia ekonomiczne w Chicago.
Pierwsze zajęcia odbędą się 01.10.2021r. O godzinie 10:00.
Wszystkie potrzebne informacje prześlemy pani na pocztę do dnia 20.09.

Uniwersytet Chicagowski.

O cholibka.

.K.

See you later, sweetheartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz