20. Zaznałam tego kurewskiego smaku życia i wolności.

605 17 0
                                    

Popołudniu gdy byłam sama w domu napisałam do Doriana z prośbą o spotkanie w parku najlepiej natychmiast. Chłopak odrazu napisał ze zgodą, więc założyłam buty z kurtką i wyszłam z domu zamykając go i kierując się w umówione miejsce. Czyli do parku na ławkę gdzie pierwszy raz się spotkaliśmy tak sam na sam. Szłam dosyć szybko ze względu na moje spięcie i doszłam w jakoś dziesięć minut gdzie czekał na mnie już brunet w czarnych jeansach i bluzie z kapturem przez głowę w tym samym kolorze.

— Siemka. — powiedział z cieniem uśmiechu na twarzy.

— To był błąd. — walnęłam prosto z mostu czując łzy pod powiekami. — To-to był błąd, Dorian. — mówiłam drżącym głosem, wymachując drżącymi rękoma i rozglądając się w około byle nie spojrzeć na niego. — nie powinnam się z tobą przespać, to była głupia chwila zatracenia i...

— Skoro tak, to powiedz mi to patrząc mi w oczy. — powiedział poważnie łapiąc mnie za ramiona, przez co spojrzałam mu w oczy, a pierwsze łzy spłynęły mi po policzku. — powiedz to jeszcze raz. Że to był błąd.

— Nie mogę, kurwa... — powiedziałam rozklejając się przez co chłopak mnie przytulił.

— To nie był błąd, ale mówisz to, bo zżera cię poczucie winy przez tego blondasa. Może ci na nim zależy, ale wiem, że nie żałujesz tego co zrobiliśmy.

— Bo kurwa nie żałuje. — powiedziałam już sama nie wiedząc co czuje i co powinnam mówić. — już sama nie wiem co do kogo czuje i co robię dobrze, a co źle do cholery. — powiedziałam przytulając go i mocząc mu bluzę od łez. — kurwa Dorian. Gdybyś się nie pojawił, moje życie byłoby dalej normalne i swobodne, ale przez to, że cię poznałam zaznałam tego kurewskiego smaku życia i wolności. Więc nawet nie wiem czy ci dziękować czy opierdalać...

— Ciii... — tylko powiedział gładząc mnie po włosach. — wszystko się ułoży. — mówił spokojnym tonem.

I jak go tu teraz nazwać sukinsynem czy też dupkiem?

— Chodźmy do mnie. Zrobię ci herbaty i się uspokoisz. — powiedział cicho dalej mnie obejmując i lekko pchając bym ruszyła. Nie chciało mi się wykłócać, więc z nim poszłam.

•••

Gdy doszliśmy po jakiś dziesięciu minutach, bo mieszka bliżej parku niż ja, otworzył swe mieszkanie przepuszczając mnie w drzwiach. Zapalił światło na korytarzu i zamknął za sobą drzwi. Razem skierowaliśmy się do salonu połączonego z kuchnią. Usiadłam na kanapę, a Dorian zaczął szwendać się po kuchni w poszukiwaniu herbaty. Gdy w końcu znalazł wsypał trochę owocowych pastylek do kubka i czekał na wrzątek, który robił się w między czasie na gazówce. Gdy już woda była gotowa zalał owocową herbatę i przyszedł do salonu stawiając kubek na stoliczku przed nami.

— Już się lepiej czujesz? — spytał patrząc na mnie z troską.

Za to ja siedziałam z zaczerwienionymi oczami co chwile pociągając nosem i przełykając ślinę.

Kiwnęłam twierdząco głową na jego pytanie, choć było po mnie widać jak ulatuje ze mnie dusza, a zostaje blady trup patrzący się w jedno miejsce.

— Nina. — powiedział, a ja na niego spojrzałam. — wszystko się ułoży. To nie tylko twoja wina, okej? Ja też jestem winny. Gdyby mnie tam w ogóle nie było tylko byłbym u Mikael'a nie doszłoby do tego... — przerwałam mu ręką i uniosłam się lekko by chwycić parujący kubek.

— Nie rozmawiajmy już o tym. Mam po prostu dosyć tej całej sytuacji. Nie mam pojęcia jak łagodnie mu o tym powiedzieć. O ile w ogóle się na to zdobędę. Przecież jeszcze nie dawno to z nim miałam to zrobić. Ba! To z nim miałam stracić dziewictwo! — powiedziałam prawie wylewając na siebie ciepły napój.

— Ale powiem ci, że tak czy siak czuje się zaszczycony. W końcu jesteś drugą osobą, która straciła ze mną dziewictwo. Reszta to już same dziwki, które dawały dupy na każdej imprezie.

— Kim była ta pierwsza? — spytałam, a on spuścił wzrok. — przepraszam, nie powinnam była pytać.

— Nie spoko. W sumie to był nasz obojga pierwszy raz. Złożyliśmy sobie obietnice, że jeśli do osiemnastki nikt z nas tego nie zrobi, to zrobimy to razem. — to była moja o obietnica z Carterem.. — zrobiłem to z Ciarą. Stresowaliśmy się jak cholera, ale jednak w końcu to ja zacząłem. Drobne całusy przerodziły się w namiętne pocałunki. Zacząłem nas rozbierać, a ona na to pozwalała. Byliśmy oboje świadomi tego co robimy. Było nam tak dobrze, że spędziliśmy ze sobą całą noc, a w naszej relacji nic się nie zmieniło. Czysta przyjaźń.

— Wow... nieźle. Czyli jednak może istnieć takie coś jak przyjaźń damsko-męska. — chłopak pokiwał głową twierdząco. Podeszłam do kominka i wzięłam fotografie na której Dorian z Ciarą mieli około piętnastu lat.

— To zdjęcie zrobiła moja mama na zakończeniu naszej podstawówki. Później nawet poszliśmy razem do liceum No czyli w sumie jakby klasa 9, ale dla nas to już był wyższy poziom w życiu. Ty jesteś w 11 i zostaje ci jeszcze jeden rok.

— Ta. — kiwnęłam głową z uznaniem. — ładnie razem wyglądaliście.

Ciara na zdjęciu była naprawdę młoda, zresztą tak jak Dorian. W końcu minęło sześć lat.
Była drobną blondynką o chyba szarych oczach. Na zdjęciu widać było, że miała aparat na zębach. W czerwonej sukience i tego samego koloru niskich szpilkach przytulała się do boku bruneta, który również wyglądał nieźle w czarnym garniturze z muszką. Oboje uśmiechali się do obiektywu robiąc sobie za głowami uszy z palców i pochylając się do aparatu.

— Taa.. Ciara była naprawdę śliczna. Nie jedna laska zazdrościła jej urody. — zaczął się śmiać, a ja spojrzałam na niego. — pamiętam jak laski pożerały ją wzrokiem gdy weszliśmy na korytarz szkolny trzymając się za ręce, tylko po to, by zobaczy wszystkich reakcje. W końcu gdy doszliśmy do swoich szafek, które mieściły się na przeciwko wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Potem do końca dnia śmialiśmy się z wszystkich min.

Zapadła chwila ciszy, w której chłopak westchnął dalej z uśmiechem na to wspomnienie.

— Tęsknisz za nią? — wypaliłam.

— Już nie tak jak kiedyś, ale tak. Po prostu się z tym pogodziłem, choć gdy myśle o wypadku zżera mnie poczucie winy od środka. Świeżo po wypadku ryczałem jak jakiś bachor. Nawet mama nie mogła mnie ogarnąć. Zamknąłem się w pokoju i rozwaliłem wszystko co się dało na drobny mak. Lustro, lampę, nawet telewizor. A gdy weszła moja mama i zobaczyła mój pokój oraz mnie w takim stanie po prostu zadzwoniła po psychologa. Chodziłem do pani Stelly z dwa tygodnie w których i tak siedziałem cicho, a ona to wytrzymywała. Jednak po czasie zacząłem z nią rozmawiać i się zwierzać. Nie mam pojęcia jakim cudem nie trafiłem do więzienia tym bardziej, że to była nielegalna jazda.

I znów zapadła cisza. Oboje wpatrywaliśmy się w inny, tylko sobie znany punkt. W końcu podniosłam wzrok i odłożyłam na pół pełny kubek z już zimną herbatą.

— Powinnam już wracać. — powiedziałam wstając z kanapy i opatulając się rękoma.

— Jasne. — tylko powiedział i wstał z kanapy kierując się na korytarz gdzie założyłam buty i kurtkę. — i pamiętaj. Wszystko będzie dobrze. — powiedział z lekkim uśmiechem, a ja tylko kiwnęłam głową z zaciśniętymi ustami w cienką linię.

— Narazie i dzięki za rozmowę.

— Nie ma sprawy. Do zobaczenia, Nina. — powiedział i gdy już wychodziłam usłyszałam zamykające się drzwi i po chwili dźwięk zamka od drzwi.

.K.

See you later, sweetheartWhere stories live. Discover now