5b.

21 5 7
                                    


Ocknęłam się dopiero kilka przecznic dalej. Biegłam kilkanaście minut nie robiąc żadnej przerwy. Poczułam bolesne ukłucie w podbrzuszu i złapałam się na tym, że nie mogę oddychać.

Zatrzymałam się by uspokoić szybko bijące serce. Głęboko odetchnęłam. Za dużo myśli kłębiło się w mojej głowie bym mogła myśleć racjonalnie. Obejrzałam się w około. Nie miałam pojęcia gdzie się znajduję. Byłam w środku lasu, na szczęście nie na tyle gęstego by doszczętnie się zgubić. Ruszyłam przed siebie w nadziei, że natrafię na innych ludzi lub wskazówkę jak się stąd wydostać. Chwilę później zobaczyłam strzałkę, która wskazywała leśną drogę. Podejrzewałam, że w ten sposób dotrę do miasta.

Wyciągnęłam telefon i licząc, że otrzymam odpowiedzi na swoje pytanie - wystukałam smsa do Jack'a.

Ja: Musimy się spotkać.

Nie minęło kilka sekund, a otrzymałam odpowiedź.

Jack: Co się stało?

Ja: Przyjedź do parku na Church Ave.

Włożyłam słuchawki puszczając jeden ze spokojniejszych kawałków z mojej playlisty.

Szłam przed siebie próbując skonstruować jak najbardziej proste, a jednocześnie odpowiednie pytania. Musiałam dowiedzieć się prawdy. Sprawa zaszła za daleko, żebym udawała, że wszystko jest w porządku.

Dotarłam do parku i usiadłam na pierwszej lepszej ławce czekając na przyjaciela. O ile nadal mogłam go tak nazywać po tym co zrobił.

Zobaczyłam go w oddali, miał kamienną minę i kiedy tylko mnie zauważył podbiegł w moją stronę.

- Maya! – krzyknął salutując na przywitanie. – Co się stało? Właśnie urwałem się z randki, żeby tu przyjść i nie rozumiem... - zaczął, ale mu przerwałam.

- Lubisz Zoe? – spojrzałam mu głęboko w oczy. Uniósł brwi.

- Co? Przecież prawie jej nie znam – podrapał się po głowie. – Dlaczego o to pytasz?

- Wiem, że z nią piszesz – wstałam z ławki i podeszłam bliżej niego – Wiem, o c z y m z nią piszesz – rzuciłam mu spojrzenie pełne złości.

- Co? O czym ty mówisz? – wygląda na zdenerwowanego. Przyłapałam go na kłamstwie.

- Widziałam waszą rozmowę. Macie przede mną tajemnice – podniosłam głos – co przede mną ukrywasz? – wskazałam na niego palcem.

- Maya, daj spokój – rozejrzał się dookoła próbując uniknąć odpowiedzi.

- Natychmiast wyjaśnij mi co się tutaj do cholery dzieje. Od kiedy macie kontakt? – moje oczy zalały się łzami.

- Maya, to naprawdę nie moja sprawa, powinnaś porozmawiać z Zoe, ja nie chciałem, żeby... - zamilkł na chwilę – Nie będę się w to mieszać.

Zaczęłam się rozklejać, łzy same napływały mi do oczu. Nie mogłam uwierzyć, że Jack mógłby kiedykolwiek się w ten sposób zachować.

- A romans? Rozmawiałam dziś z Russelem, powiedział o jakimś romansie mojej matki. Mam świadomość, że sypia z kim popadnie, ale co do tego ma rodzina Zoe? Dlaczego wszyscy o tym mówią? – wydarłam się na niego nie mogąc dłużej powstrzymać ładunku emocjonalnego, który zgromadziłam. – Natychmiast wyjaśnij mi o co chodzi!

- Porozmawiaj z Zoe. – spuścił wzrok i teraz już patrzył na trawnik – a najlepiej ze swoją matką. Maya, ja naprawdę nie mogę nic powiedzieć, to nie moja sprawa. Zostałem wplątany w sytuację, która mnie nie dotyczy – wyjaśnił, a jego spojrzenie było pełne żalu. Nie wydawało się, żeby kłamał. Jego spojrzenie było zmęczone. Wydawał się przeciążony tajemnicą, która musiał nosić w sobie przez dłuższy czas.

Zapach deszczuWhere stories live. Discover now