2b.

29 10 3
                                    




Zaczęło się ściemniać, a pierwsze krople deszczu zmoczyły wysuwające się spod mojego kaptura kosmyki krótkich włosów.

Zapowiadał się nieprzyjemny wieczór.

Zerknęłam na telefon. Według internetu do motelu zostało mi piętnaście minut na piechotę. Miałam dwie możliwości. Albo nie przejmując się przemoknięciem i ewentualnym przeziębieniem dotrzeć na miejsce, albo zboczyć z trasy i schronić się przed burzą. Pierwsza opcja byłaby wspaniałym pomysłem, gdybym miała odgryźć się na mamie. Wtedy zrozumiałaby, że jej plan był beznadziejny, i że jej bogu winna córka jest obłożnie chora. Pytanie tylko czy chciałabym zaryzykować zapaleniem płuc. Skrzywiłam się. Ostatnio byłam tak chora, gdy tata jeszcze był z nami. Zawsze się mną opiekował. Obawiam się, że jej by to nie obchodziło i zostałabym zdana sama na siebie.

Zaburczało mi w brzuchu. Zrozumiałam, że jestem zbyt głodna na spacer i ostatecznie zdecydowałam się na drugą opcję. Po zobaczeniu pierwszej lepszej kawiarni weszłam do jej środka.

Całe pomieszczenie pachniało kawą. Zamknęłam oczy próbując nasycić się tą chwilą przyjemności. Uwielbiałam ten zapach. Gdy byłam mała - tata codziennie parzył świeżą kawę, a jej zapach roznosił się po całym domu. Wspólne śniadania były jednymi z tych najprzyjemniejszych części dnia. Jednak do czasu. Nasza rodzinna sielanka trwała zaledwie kilka lat. Kolejne przepełnione były już tylko niekończącymi się kłótniami.

Otworzyłam oczy chcąc przywrócić w sobie równowagę. Dopiero teraz zorientowałam się, że na ścianach kawiarni wisiało mnóstwo plakatów. Większość z nich przedstawiała rockowe zespoły. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Mój tata uwielbiał muzykę, a ja uwielbiałam ją razem z nim.

Za ladą stała tylko jedna osoba, oprócz tego kawiarnia była prawie, że opustoszała. Zamówiłam najtańszą latte z podwójnym espresso i usiadłam przy jednoosobowym stoliku. Rozejrzałam się wokoło i nagle poczułam ukłucie w klatce piersiowej. W kącie zauważyłam Zoe. Siedziała z Bastianem. Tym, z którym podobno zerwała. Dziewczyna wyglądała na zdenerwowaną. Chyba się ze sobą kłócili. Chłopak podnosił na nią głos, a ona nerwowo rozglądała się wokół siebie.

Schyliłam się i jednym susem weszłam pod stolik nie mogąc pozwolić, żeby mnie zobaczyła. Przecież uznałaby, że ją śledzę. Co ja sobie myślałam, mogłam upewnić się, że jej tu nie będzie. Chociaż szansa, że znajdę ją w tej losowej kafejce na nie znanej mi do tej pory ulicy równa była prawie zeru. Zaraz zwariuję. Siedzę w publicznym miejscu ukryta pod stołem. Doszczętnie mi odbija.

Dyskretnie wstałam i otrzepując spodnie usiadłam na krześle.

Zerknęłam w ich stronę, ale ona już tam nie siedziała. Dziewczyna kierowała się teraz przed siebie, żwawym krokiem zmierzała do mnie. Miała kamienną twarz. Dyskretnie położyła chusteczkę na skrawku mojego stolika, ominęła mnie i poszła dalej. Chciałam coś powiedzieć, zatrzymać ją, ale zamurowało mnie jej zachowanie. Udawała, że mnie nie zna? Wyjrzałam przez okno. Momentalnie zacisnęłam szczękę.

Kątem oka dostrzegłam, że teraz oboje kierują się w stronę łazienki. Wzięłam zmiętą chusteczkę do ręki i uważnie się jej przyjrzałam. Małym drukiem było tam coś napisane.

Pomóż mi.

Przejrzałam papierek od góry do dołu. Nic więcej nie znalazłam. Pomóż mi? Zoe ma kłopoty? Czego ode mnie oczekuje?

Nie myśląc zbyt wiele wstałam i ruszyłam za nimi.

Kurtuazyjnie odczekałam dziesięć sekund i po cichu weszłam do toalety. Nigdzie ich nie zauważyłam.

- Chodzimy już ze sobą tak długo, a nadal nie chcesz mi się oddać – rzucił chłopak, a jego głos był przepełniony nieskrywaną złością – zaczynają się ze mnie śmiać, że jestem z najseksowniejszą dziewczyną w szkole, a nigdy tego nie robiliśmy. Mam dość twoich wymówek – uderzył pięścią we framugę kabiny. Rozległ się nieprzyjemny huk – Przecież weszłaś tu ze mną nie bez powodu – ton jego głosu sztucznie zdelikatniał – wiem, że tego chcesz – zaczął szeptać.

- Bastian, nie możesz tego zrobić – dziewczyna mówiła błagalnym tonem – daj mi jeszcze trochę czasu.

- Za długo na to czekam – usłyszałam kolejny huk i jej cichy jęk - wiesz o tym, że ja znam twój mały sekret. Chyba nie chcesz, żeby twoja ukochana przyjaciółka go poznała, prawda? – wycedził przez zaciśnięte zęby.

Zamarłam. Cofnęłam się o kilka kroków. Sekret? Ona coś przede mną ukrywa? I dlaczego on ją zmusza do rzeczy, których ona zdecydowanie nie chce robić?

Przetarłam twarz dłońmi, licząc, że ten ruch rozluźni moje ciało.

Usłyszałam odgłos szamotaniny. Wzięłam trzy głębokie oddechy. Powolnym krokiem zaczęłam zbliżać się w ich stronę.

Nagle usłyszałam dźwięk odbijającego się od podłogi kawałka metalu. Podskoczyłam zaskoczona. Z mojej własnej kieszeni wypadł telefon.

Ich dźwięki ucichły. Głośno przełknęłam ślinę.

- Zajęte –krzyknęła dziewczyna ledwie łapiąc oddech.

Bez chwili namysłu odpowiedziałam.

- OK.

Pożałowałam tego w następnej sekundzie. Przecież Zoe mnie zna. Zna mój głos. Ja znam ją. A może tego właśnie chciała? Szybkim ruchem podniosłam leżący obok mnie telefon.

- EM? – drzwi kabiny otworzyły się ze skrzypnięciem. – Co ty tutaj robisz? – dziewczyna doskonale udawała zdziwienie. Masowała swoją szyję.

- Spacerowałam. – palnęłam oniemiała. Zauważyłam zaczerwienienie w miejscu, które dotykała. Spojrzałam na Bastiana.

- Spacerowałaś? Ha, ciekawa sytuacja. – jej oczy zabłyszczały. Spodobało jej się, że stanęłam na wysokości zadania.

Z kabiny wylazł Bastian.

- EM? – zaakcentował z pewną dozą szyderstwa. Po chwili wyszczerzył mlecznobiałe zęby i jednoznacznie spojrzał na Zoe. Dziewczyna spuściła głowę. – Alane?

- Właściwie to Maya – spojrzałam na jego wyciągniętą dłoń. Bóg jeden wie co nią właśnie robił.

- Maya Alane – wypowiedział powolnie dokładnie akcentując każda literę – Zdaje się, że Zoe dużo mi o tobie opowiadała – oblizał dolną wargę i szybkim ruchem złapał dziewczynę za biodro.

Zamarłam i dyskretnie zlustrowałam go wzorkiem. Nigdy nie miałam okazji, aby poznać go osobiście. Czasem tylko widywałam go w szkole. Teraz, z bliska wyglądał na jeszcze wyższego i mocniej zbudowanego. Miał pod dwa metry wzrostu, muskularną budowę ciała i groźne, przenikliwe spojrzenie.

Zoe odwróciła się w stronę swojego chłopaka i posłała mu błagalne spojrzenie.

- Dokończymy później, ok?

Chłopak wypuścił ją z uścisku i bez odpowiedzi ruszył w stronę drzwi. Posłał mi szyderczy uśmiech.

Gdy tylko zniknął za rogiem Zoe odetchnęła z ulgą. Podeszła do umywalki i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Podciągnęła kołnierzyk swojej koszuli, zacisnęła oczy by po chwili odwrócić się w moją stronę.

- Idziemy? – posłała mi sztuczny uśmiech. Skinęłam głową i ruszyłyśmy przed siebie.

Zoe wciągnęła mnie w swoją grę. Problem jest jednak w tym, że nie miałam okazji poznać jej zasad. W tym momencie tylko jedno było pewne – za wszelką cenę muszę się dowiedzieć co się przed chwilą wydarzyło. Zażądam od niej wyjaśnień. Najwyższy czas, żebym tym razem to ja wyjęła asa ze swojego rękawa.

Zapach deszczuWhere stories live. Discover now