🌃Rozdział X - Przeżyliśmy... i oni też🌃

27 3 15
                                    

Drużyna weszła w długi korytarz. Był dobrze oświetlony, jednak niektóre lampy migotały, ale widać było, że od dawien dawna nikt, tu nie przychodził. Śmierdziało gorzej niż w kanałach. Po rogach chodziły pająki i szczury, a z sufitu kapała woda, drążąc dziury w podłodze.

- Fuj... - Jasūtin przysłoniła twarz maską ninja obrzydzona zapachem i aparycją miejsca.

- Księżniczka. - Parsknął Raphael próbując ją zirytować.

- Nie-e, królowa. - Poprawiła go dziewczyna wbijając w niego pewny siebie wzrok i machając przed jego zielonymi oczami palcem wskazującym. Ich spojrzenia się spotkały, żółw szybko przerzucił swój gdzieś na ściany. Mutantka nie przejęła się tym za bardzo i ruszyła przed siebie.

- Ten korytarz ma jakieś pół kilometra. A potem zaczynają się dwa rozgałęzienia. - Spojrzał w stronę grupy wciskając n-fona w pasek. Idąc przed siebie poczuł ruch płyty, którą nadepnął. Reszta straciła grunt pod nogami, a zanim zdążyli zorientować się co się dzieje wpadli do kolejnego portalu.

- Szlag mnie zaraz trafi! - Krzyknął Casey.

- Zamknij się! - Odpowiedział równie głośno Donatello namierzając ich położenie.

- Gdzie tym razem nas wessało? - Westchnęła April.

Donatello patrząc na n-fona odetchnął z widoczną ulgą.

- Jesteśmy wciąż na Ziemii... Chyba te portale wyrzucają w losowych miejscach. - Żółw przejrzał się. Byli na środku ulicy w Bronxie - slumsach.

Leonardo wdrapał się na dach bloku stojącego wokół nich. W oczy wbił się intrygujący widok. Właściwie większość ludności pewnie w tym momencie ogarniała trwoga, jednak dla niego był to powód do dumy i moment, w którym mogli odetchnąć ulgą.

Do stojącego na bloku lidera chwilę potem dołączyła reszta. Widok całkowicie burzącego się TCRI, masy samochodów straży pożarnych, helikopterów oraz krzyki ludzi oraz wycie syren. Dla ludzi był to widok niemal postapokaliptyczny, ale dla żółwi oznaczało że cel został osiągnięty... ale połowicznie. Wiadomo było że Kraangowie.

- Zginęły tam dziesiątki osób... - Mruknął Donatello.

- To było nieuniknione, to mniejsze zło. - Wzruszył ramionami Ruuku.

- ,,Zło to zło, jeżeli mam wybierać pomiędzy jednym złem a drugim, to wolę nie wybierać wcale." - Zacytował Geralta z Rivii Michaelangelo.

- Nie w tym wypadku... - Odparł jaszczur.

- Pozostała jeszcze sprawa Waszyngtonu oraz odcyfrowanie kodu, nad którym M Ę C Z Y Ł się Ayato. - Wtrącił Donnie akcentując orzeczenie.

- No to jeden punkt z listy odhaczony, co teraz? - Ruuku poczochrał sobie grzywkę, która ułożyła się w złej w jego mniemaniu pozycji.

Leo westchnął.

- Na razie zawieszamy sojusz, w razie czego będziemy się z wami komunikować.

- Aha, czyli nie przeszkadza ci jeśli teraz rozwalę ci łeb? - Wtrąciła Jasūtin.

- Nie uważasz że to dziecinne? - odpowiedziała April.

- Nie no, ale pomyślcie. Generalnie to przyjechaliśmy tu żeby nadziać wasze głowy na pal, ewentualnie używać je jako breloczki do koni, nie? No ale rozumiem że sprawy się pokomplikowały - zaczęła tłumaczyć jaszczurka.

- No i...? - Odburknął Raphael.

- NO I, jeśli hipotetycznie przyjdzie nam znowu starcie między wami, a Stopą i Taiyõhi, i któraś ze stron przegra, mam na myśli was, to jak mamy współpracować nad zniszczeniem Kraangów? Yole może nie kończyłam, w tym nie widzę.- Dokończyła. Rūku podrapał się po podbródku.

Pojednani || TMNT 2012 ||  Wojownicze Żółwie NinjaUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum