🌃Rozdział VIII - Witamy w naszym świecie🌃

17 3 5
                                    

Księżyc bezwiednie wyłonił się zza horyzontu wszelakich budowli. Oświetlał okoliczne bloki, w tym także cel braci - TCRI. Wiatr piszczał za oknem, a opady śniegu zdawały się nie mieć końca. W oknach sklepów zaczęły pojawiać się Mikołaje i bałwanki. Był to już powszechny chwyt marketingowy, stosowany przez sprzedawców chcących wprowadzić w świąteczny nastrój nowojorczyków, co skutkowało podejrzanie wysokim procentem sprzedaży ozdób choinkowych i zabawek. Niestety minusem tego, że dwa miesiące przed Bożym Narodzeniem za oknami sklepów widzi się szopki, bombki albo lampki, jest to, że z roku na rok coraz mniej czuć Ducha Świąt.

Donatello badał okolice budynku, wypatrując podejrzanych o potencjalne pogwałcenie całego planu. Płatki śniegu opadały, jak na złość obficie przed lornetką zmniejszając widoczność.

- No siema chłopaki. - Ruuku zjawił się znienacka, a na słysząc go, Casey'emu przeszły ciarki na plecach- Gotowi?

- Przestań mówić jakbyśmy byli twoimi kumplami!- krzyknął Raphael - A w ogóle gdzie ta twoja Niuńka i ten drugi? - dodał siedząc na gzymsie bloku.

- Ale narzekasz, jak zacznę za to, gadać jak szef to dopiero będziesz miał mnie dosyć. - oparł się o ścianę. 

- Czyli jak Leo? - parsknął śmiechem Mikey. Leo westchnął i przewrócił oczami. Żart Mikeyego był o tyle nie trafny, że po prostu nie był autentyczny.

- Niuńka to słyszy dzieciaki. - powiedziała Jasūtin z nogą na nogę i podpierając łokciem brodę, siedząc na wejściu na dach patrząc pustym wzrokiem.

- Równo za 15 minut ludzie skończą pracę. Wtedy wchodzimy i robimy co mieliśmy zrobić. - Donnie jednym ruchem wcisnął lornetkę w pasek i przerzucił wzrok na siedzibę wroga.

Tak jak żółw powiedział - po kwadransie zaczęli wychodzić pracownicy TCRI, a z parkingu ubyło większość aut. Na barierkę balkonu zwisającego w połowie wysokości budynku sprzymierzeńcy zarzucili linę i przemieszczając się dzięki niej, chwilę później znaleźli się na tym balkonie. Donatello wygrzebał ze swojej kieszy cyrkiel i wbił nóżkę w różowawą szybę. Drugą zaczął drążyć rozcięcie w szyby, co wydało okropny, dzwoniący w uszach dźwięk, który jest koszmarem każdego słyszącego. Chwilę potem był wydrążony otwór, przez który można było bezproblemowo dostać się do środka.

Wewnątrz budynku panowała dziwna atmosfera. Było zimniej niż na dworze, o wiele zimniej. Przyznać należy jednak to, że wystrój wnętrz był typowy dla filmowych kosmitów, których rasa była ponad ludzką. Skąpo ozdobione, wąskie, kręte korytarze o intensywnym oświetleniu oraz nieliczne fioletowe elementy były charakterystyczne dla rasy Kraangów.

- Okej, szepnął Leo - machnął ręką wskazując kierunek, za którym mają podążać. Żółw pierwszy podbiegł korytarzem, i zatrzymał się dopiero na rogu. Powoli spojrzał zza niego. Adrenalina sięgała zenitu, serce żółwia biło tak głośno, że mógł usłyszeć pulsującą krew w żyłach.

- Czysto - cicho, ale ze stresem szepnął lider. To był znak że drużyna może iść dalej. Przebiegli jeszcze kilka metrów.

- Niech coś się zacznie dziać - Michaelangelo zaczął marudzić, ale na szczęście szepcząc. Leo wziął wdech starając się całkowicie zignorować brata. Wyciągnął z kieszeni mapę piętra trzydziestego trzeciego, na którym wówczas byli. Szybko wyhaczył ich położenie. Stali przed wejściem do głównej bazy danych. Grupa usłyszała ten charakterystyczny dźwięk zginania kolan przez Kraangoboty. Na domiar złego byli wyposażeni w blastery.

Przed twarzą Caseyego przeleciała różowa wiązka światła. Jeszcze kilka centymetrów, a nos chłopaka zamieniłby się w węgiel. Mimo chybionego strzału, Caseyego i tak przeszył ból, ponieważ gorąc lasera dotknął nastolatka.

- Ała! - krzyknął i złapał się za miejsce, w które prawie trafił Kraang.

Leo jednym kopnięciem wyważył drzwi. Baza danych to było wielkie pomieszczenie z dziesiątkami owalnych monitorów na ścianach. Każde z drużyny wyciągnęło swoją broń.

Donnie i Leo spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Każde z nich wiedziało co robić. Naukowiec wbiegł do bazy danych i zaczął na prędce wędrować po całym pomieszczeniu w poszukiwaniu jednostki centralnej. Znajdowała się w centralnej części pomieszczenia. Naukowiec zdjął plecak i rzucił na ziemię. Włączył monitor i starał rozgryźć się kody dostępu.

Przed pomieszczeniem tym czasem sypały się wiązki blasterowych pocisków. Raphael wbijał w głowy Kraangów sztylety, jeden za drugim. Robotów wciąż się namnażało i namnażało. Mikey łańcuchem swojej kurashigamy wyniszczał stalowe postury robotów, z których natychmiast wysypywały się setki różowych iskier.

Ruuku był świadomy swoich umiejętności. Posłał siostrze porozumiewawcze spojrzenie, które widziała na większości swoich treningów za dzieciaka, gdy ich sensei skupiał się na wzbudzeniu umiejętności współpracy. Wystarczyło jedno spojrzenie na siebie, aby oba umysły wiedziały jaki jest plan. Czy to jakaś telepatia? Nie wiadomo. Jaszczurka złapała za łańcuch swojej kamy, której rękojeść natychmiast stała się w pełni ruchoma. Starczył jeden poprawnie wycelowany rzut, aby nadziać za jednym razem sześć kosmitów. Ruuku na prędce, w poślizgu skasował górną część uwięzionych robotów.

- April! - krzyknął Casey Jones - Wachlarz! Trzaśnij ich wachlarzem!

Ruda odpięła tessen. Jej bystry wzrok powędrował z chłopaka, na zgraję robotów, podążających w jej stronę. Rozłożyła broń, która wydała charakterystyczny dźwięk. Wycelowała. Wykonała rzut. Rzut, który pozbawił użyteczności co najmniej piętnastu maszyn. Jak boomerang, broń powróciła do właścicielki załatwiając kolejną grupę.

- Jak w masło! - Mikey krzyknął.

- Załatwione! - Donatello krzyknął i wysypał z torby jej całą zawartość. Znaczną część zajmowały bomby. Żółw chwycił każdą z nich i porozstawiał po bazie danych aktywując je w międzyczasie. Mutant chwycił torbę i wybiegł z pomieszczenia zatrzaskując za sobą drzwi.

- Wynosimy się! - krzyknął Leonardo dobijając kolejnego Kraangobota. Gdy Leo to powiedział, było już za późno. Sprzymierzeńcy zdali sobie sprawę, że stali w swego rodzaju ślepym zaułku. Z jednej strony pokój wypełniony tykającymi bombami, a z drugiej dziesiątki Kraangów trzymających wymierzone w nich blastery.

- Kraang, otworzyć pod istotami zwanymi żółwiami portal.- powiedział jeden z Kraangobotów stojących w pierwszym rzędzie.

- No to przypał - stęknął Mikey. Pod stopami pojawił się jaskrawo-różowy trójkąt, który wprost wessał całą ekipę do środka. Portal wciągnął ich do świata Kraangów. Ostatnim co słyszeli był wybuch, który prawdopodobnie rozwalił połowę TCRI.

Pojednani || TMNT 2012 ||  Wojownicze Żółwie NinjaWhere stories live. Discover now