– Przyjęcie niebawem się zacznie. Muszę razem z twoim ojcem witać gości. Nie spóźnij się – poinformowała, nim zniknęła w jasnym korytarzu.

Kiara z cichym westchnieniem opadła na materac miękkiego łóżka, nieco gniotąc przy tym materiał sukienki. Jej ramiona zatrzęsły się pod wpływem cichego płaczu.

Nigdy nie płakała, gdy istniał choć cień szansy, że ktoś mógłby ją zobaczyć. Okazywanie słabości było bowiem głupotą równie wielką jak krwawienie, pływając w pobliżu stada rekinów.

Była zmęczona. Tak bardzo, bardzo zmęczona.

Owe zmęczenie sięgało gdzieś głęboko do jej serca i było niemal nie do zniesienia.

Uniosła wzrok i napotkała własne spojrzenie w odbiciu lustra.

– Weź się w garść – szepnęła.

Wiedziała, że jeżeli zjawi się na przyjęciu w takim stanie i będzie milczeć, ludzie zobaczą w niej idealną kandydatkę na przyszłą żonę – głupią, nie posiadającą własnego zdania. Jakby była ładną ozdobą.

Wytarła mokre od łez policzki, poprawiła włosy, a potem wstała na równe nogi, ignorując ból, jaki sprawiały jej niewygodne buty.

Gdy stanęła u szczytu schodów, główną salę rezydencji wypełniał tłum elegancko ubranych gości.

Uniosła wyżej podbródek i zakładając na twarz jedną z wielu masek, ruszyła w dół. 

***

Trzymając w dłoni kieliszek z winem, spojrzał na oplatający jego nadgarstek zegarek. Gdy natomiast uniósł wzrok i przesunął spojrzeniem po gościach, w końcu ją ujrzał.

Kiara Morton, ubrana w czerwoną sukienkę pokonała ostatni stopień marmurowych schodów. Nagle słowa, jakie wypowiadał do niego Leonard przestały mieć jakiekolwiek znaczenie.

Nie potrafił odwrócić od niej wzroku, gdy przystając, rozejrzała się dookoła. Wyglądała na nieco zagubioną, zupełnie jakby nie potrafiła odnaleźć się w otaczającym ją tłumie. Wydawała się spiąć, gdy pojawiła się obok niej matka i, chwytając jej ramię, pociągnęła ją w ich kierunku.

Stali bowiem razem – on, Leonard wraz z żoną, Parker, Jon Morton oraz burmistrz Stewart wraz z żoną i synem, obok którego matka Kiary niemal siłą wcisnęła milczącą brunetkę.

Alexander przechylił głowę w bok, lustrując ją wzrokiem, gdy odgarnęła kosmyk włosów za ucho, a potem uniosła podbródek. Zamarła, napotkawszy jego spojrzenie. Dzieliły ich może dwa lub trzy metry oraz stojący pomiędzy nimi Jon Morton, który zaniósł się donośnym śmiechem.

Felix, bowiem właśnie takie imię nosił jedyny syn Stewartów obdarzył brunetkę lekkim uśmiechem. Alex nie pamiętał, ile chłopak miał lat. Dwadzieścia trzy lub dwa. Był to szczegół tak nieistotny, że szybko pozbył się do z pamięci.

Powiedział coś do Kiary, która odpowiedziała krótkim skinieniem i równie lekkim uśmiechem.

Odwrócił spojrzenie w tej samej chwili, w której dotarły do niego słowa burmistrza:

– Feminizm kończy się w momencie, w którym trzeba wnieść lodówkę na czwarte piętro. – Kobiety są jak ozdoba dla mężczyzny – dodał.

Alexander spojrzał na Kiarę. Nie mylił się – dostrzegł na jej twarzy lekki grymas. Sądził jednak, że zdoła zapanować nad własnym językiem. Był więc szczerze zdziwiony, gdy po chwili zabrała głos:

If You Love [18+]Where stories live. Discover now