23. We dwoje

32 1 0
                                    

Obudziłam się w nocy cała spocona i bezsilna.
Wstałam i poszłam do pokoju Mary, bo to wszystko nie dawało mi spokoju.
Położyłam się na jej łóżku i przytulając jej ulubionego misia rozpłakałam się jak dziecko.
Płakałam przez jakieś 30 minut nie mogąc się uspokoić, aż w końcu zasnęłam...

Następny dzień...

Powoli otworzyłam sklejone powieki i podniosłam się do siadu.
Wstałam i wychodząc z pokoju Mary ruszyłam do najbliższej łazienki.
Gdy znalazłam się już w łazience spojrzałam w lustro, czego od razu żałowałam.
Przekrwione oczy, tłuste włosy i spocona twarz pokryta pozasychanymi łzami.
Mój oddech przestał być taki głośny, gdy usłyszałam rozmowę telefoniczną Harry'ego, którą od razu zignorowałam.

Odkryłam, że moja głowa doznaje klaustrofobii, kiedy spoczywa w tej umywalce.
W tej ceramicznej misce słyszę brzęczenie w uszach.
Czekam wolno, aż woda wniknie w pory ciała i zatopi kolorowe błyski za moimi oczyma.

Skup się.
Na chwilę.

Potem brzęczący puls wibracji co drugą sekundę.
Nieznaczne uczucie wirowania niczym złudzenie optyczne, które nie mija.
Części ciała zwracają się w przeciwnych kierunkach.
Jak karuzela.

Oddychaj, nic więcej.
Pamiętaj o mruganiu.
Napnij kąciki ust.
W górę.
Unieś podbródek.
Nie za wysoko.
Niech nie zobaczy twoich pustych oczu.

Wyszłam z łazienki kierując się do sypialni po ubrania na zmianę.
Harry nie rozmawiał już przez telefon.

-Dzień dobry- powiedziałam bezdusznie.
-Dzień dobry- odparł niepewnie.
-Myślałam, że jak się obudzę to już cię nie będzie- odparłam obojętnie.
-Zdecydowałem, że zostanę do pogrzebu Mary- stwierdził.
-Nie musisz- powiedziałam.
-Ale chcę- zaznaczył.

Przerwałam przeszukiwanie mojej szafy, wyprostowałam się i spojrzałam mu w oczy.

-Słyszałem jak płaczesz...-powiedział.

Spuściłam wzrok, by nie patrzeć mu w oczy, jednak Harry mi na to nie pozwolił podchodząc bliżej i podnosząc mój podbródek palcem wskazującym.

-Wiem, że za każdym razem, gdy mnie potrzebowałaś znikałem... Już nigdy nie popełnię tego błędu...- obiecał.
-Jak mam ci wierzyć skoro obiecywałeś mi to i za każdym razem łamałeś obietnice?- zapytałam pretensjonalnie.

Wziął moją twarz w swoje dłonie i pocałował mnie namiętnie.

-Udowodnię ci to- powiedział, gdy już się ode mnie odkleił.

Skinęłam głową.
Harry przełknął ślinę i przyglądając się mojej twarzy bacznie nad czymś myślał.

-O co chodzi?- zapytałam.
-Nic, nic- odpowiedział od razu.
-A jak się czujesz?- zapytałam spoglądając na opatrunek na jego brzuchu.
-Jest lepiej- odpowiedział.
-Usiądź. Zmienię ten opatrunek- rozkazałam.

Zrobił, co kazałam, a ja w tym czasie poszłam po apteczkę.
Gdy wróciłam z apteczką Harry leżał na łóżku i cierpliwie czekał.
Po kilku minutach Harry miał już założony nowy opatrunek.

-Kto cię postrzelił?- zapytałam w końcu zdobywając się na rozpoczęcie tego tematu.
-Twój ojciec- odpowiedział powoli podnosząc się do siadu.
-Zaraz, co?- zapytałam zdezorientowana.

Spuścił wzrok, by nie patrzeć mi w oczy.

-Nie ma opcji, że będziesz załatwiał te sprawy sam. Rozumiesz?- warknęłam.
-Nie chcę, żeby ci się coś stało- odparł.
-Czy zrozumiałeś co do ciebie powiedziałam?- zapytałam po raz drugi, tylko głośniej.

,,Uciekinierka"Where stories live. Discover now